Odpowiedzialny biznes

O wpływie społecznym przedsiębiorstw i jego badaniu

13 maja 2017

O wpływie społecznym przedsiębiorstw i jego badaniu

Monika Kulik

Zapraszam Was na wywiad z Kubą Wygnańskim, szefem Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”, który opowiada o wpływie społecznym firm i jego badaniu.

Od kilku lat wspólnie ze „Stocznią” przyglądamy się firmie w 6 obszarach wpływu na: gospodarkę, innowacje, klientów, pracowników, społeczności i środowisko naturalne.  Badamy nie tylko bezpośrednie rezultaty działań, ale analizujemy też ich długofalowe efekty przyglądając się, jakie zmiany powodujemy w naszym otoczeniu społecznym czy środowiskowym. Dzięki temu pozyskujemy wiedzę, która pomaga nam stawać się firmą bardziej świadomą swojej roli, a co za tym idzie bardziej odpowiedzialną.

Co to jest wpływ, jak go mierzyć i najważniejsze – dlaczego firmy powinny zmierzyć się z mierzeniem wpływu – o tym w naszym wywiadzie.

kuba-wygnanski zdjęcie

Dużo się ostatnio mówi o wpływie społecznym przedsiębiorstw. Dlaczego? Czy to jest to samo co społeczna odpowiedzialność biznesu?

Kuba Wygnański: Jest oczywiste, że refleksja nad wpływem przedsiębiorstw na otoczenie nie może być już redukowana do tzw. społecznej odpowiedzialności biznesu (szczególnie rozumianej wąsko, jako kolekcja przedsięwzięć filantropijnych). Jeszcze kilka lat temu było to obrazoburcze, a teraz jest oczywiste – potrzebny nam język wykraczający poza CSR lub też znacznie głębsze zrozumienie tego, na czym CSR rzeczywiście polega. Można próbować ten termin odzyskać po tym, jak został spłycony albo szukać czegoś całkiem nowego.

Z tego punktu widzenia język „wpływu” jest dość obiecujący. Być może okaże się bardziej odporny na zniekształcenia niż koncepcje CSR. Zdarza się bowiem – i to bardzo często – że komunikacja CSR nie jest niczym innym niż operacją wizerunkową (zasłoną dla innych działań, którymi firma nie chce się chwalić, albo rodzajem polisy ubezpieczeniowej w burzliwym politycznym otoczeniu… ).

Realna społeczna odpowiedzialność to zjawisko szersze i głębsze zarazem. W pewnym sensie też nieco bardziej… kłopotliwe. Społeczne konsekwencje działania przedsiębiorstw nie są postulatem, ale oczywistym faktem – występują zawsze i tym samym pojęcie odpowiedzialności nie ma tu charakteru normatywnego, ale opisowy. Naiwnym jest założenie, że zawsze konsekwencje działania firmy muszą być pozytywne. Także w tej dziedzinie nieuchronnie pojawiają się koszty i zyski (i to nie wyłącznie księgowe), a kluczowy jest stosunek jednych do drugich.

Warto też pamiętać, że wpływ firm na otoczenie dotyczy wielu wymiarów (wpływ na gospodarkę, pracowników, innowacyjność, środowisko naturalne, społeczności lokalne), a każdy z nich może kumulować się w czasie. Żeby w sposób całościowy oszacować wpływ firmy na środowisko trzeba uruchomić radar, który nie dość, że obraca się w promieniu 360 stopni, to rejestruje nie tylko to, co aktualne, ale też to, co zdarzyło się wcześniej. Ważne, może nawet najważniejsze, żeby uzyskane w ten sposób wyniki nie polegały na inwentaryzacji dobrodziejstw, o których chcemy powiedzieć innym, ale żeby stały się instrumentem wspomagającym realne procesy zarządcze w firmie (w tym autokorekty). Takie holistyczne podejście do zagadnienia jest jeszcze w Polsce nowością, ale trzeba mieć nadzieję, że coraz więcej firm zdobędzie się na taki wysiłek. Nie po to, żeby zadowolić tym innych, ale dla własnego pożytku.

Na ile wpływ może być mierzony uniwersalnie? Czy da się wystandaryzować jego pomiar? Stworzyć narzędzia odpowiednie dla wszystkich?

Oczywiście pewne kategorie wpływu, ogólna architektura, mogą być podobne. Większość firm czy instytucji ma wpływ na środowisko, pracowników, klientów, technologie, innowacje, finanse, etc. Jest jednak oczywiste, że w zależności od typu przedsiębiorstwa i branży, w której działa, inaczej kształtują się idealne – w cudzysłowie – proporcje każdego z tych elementów. Część z nich, na przykład firmy publiczne czy organizacje non profit, mają zupełnie inne cele niż firmy komercyjne. Bardzo dużo zależy też od branży.

W wielu przypadkach solidne rozpoznanie wpływu wymaga nie tylko sformułowania specyficznych wskaźników, biorących pod uwagę te wszystkie konsekwencje działań firmy, które są dla niej specyficzne, ale także ich dobrej kalibracji – przełożenia surowych danych na ocenę wpływu firmy. Bardzo często ich wartości nabierają sensu dopiero w porównaniu z innymi lub na osi czasu. Bardzo często konieczne jest, nazwijmy to, badanie założycielskie, które ustanawia istotny punkt odniesienia dla przyszłych analiz. Badanie takie jest dość złożone i pracochłonne, ale jest to inwestycja, którą warto ponieść. W długiej perspektywie przynosi ona wiele korzyści: pozwala nam umieścić naszą obecną sytuację w odpowiednim kontekście i tym samym właściwie ocenić, w jakim miejscu jesteśmy i dokąd zmierzamy.

Na ile szczerość jest opłacalna przy badaniach wpływu, jego komunikacji i zarządzaniu nim wewnątrz organizacji/firmy?

To ważne pytanie, ale trzeba doprecyzować w stosunku do kogo mamy być szczerzy. W stosunku do siebie czy w stosunku do innych? Bo to nie to samo. Oczywiście w pierwszej kolejności trzeba być szczerym w stosunku do siebie. Innymi słowy, nie oszukiwać siebie samego. A to oznacza po pierwsze, że badanie musi być rzetelne, po drugie, że mamy odwagę stawiania pytań i odwagę mierzenia się z odpowiedziami. To nie zawsze jest proste. Szczególnie jeśli wynik narusza nasze własne dobre mniemanie o sobie. Bez tej odwagi i przyjęcia pierwotnego założenia, że badanie wpływu pozwala nam samym rozpoznawać i ewentualnie korygować własne działania, to wszystko ma dość ograniczony sens.

Nieco odrębne jest pytanie, na ile warto być szczerym w stosunku do innych. Tutaj, odpowiedź nie jest prosta i kategoria opłacalności nie jest tu jedynym kryterium oceny. Wiele zależy od tego, w jakim środowisku działamy, czy na tę szczerość gotowi są także inni, jakie będą jej konsekwencje dla firmy i jej udziałowców. Innymi słowy, jakie są reguły gry i na ile istotnie możliwy jest autentyczny dialog. Parafrazując słynne zdanie Platona, pytanie brzmi czy chodzi o kosmetykę, czy gimnastykę. To zupełnie dwie różne sprawy.
Pocieszeniem dla tych, którzy chcą czegoś więcej niż kosmetyki jest to, że z pewnością dla firmy istotnymi wartościami są nie tylko opłacalność i „wygląd”, ale także wiarygodność, autentyzm, integralność. A to często uzyskuje się także dzięki zdolności do identyfikacji wyzwań i deficytów. Jedni uznają to za błąd i słabość, złamanie wszystkich przykazań PR. Inni wręcz przeciwnie, uznają, że to dowód siły i zaufania do siebie.

Jedno jest pewne: istnieje bardzo dużo raportów, których jedynym celem jest pewna forma samochwalstwa. Wielu odbiorców tego rodzaju przekazów od początku podchodzi do nich z olbrzymią rezerwą. Z pewnością więc nie warto przesadzać w autopromocji. To raczej wzbudza podejrzliwość niż sympatię, raczej zniechęca niż przekonuje. W tej sprawie mogą być różne szkoły. Ja osobiście stawiam na szczerość i umiarkowany makijaż. Szczególnie wtedy, jeśli istotnie jest ona formułowana w kategoriach wyzwania, czegoś w rodzaju publicznej obietnicy, że firma czy organizacja zamierzają coś zmienić we własnym działaniu. To budzi mój szacunek.

Kuba Wygnański – socjolog, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, stypendysta Uniwersytetu Yale.
Jeden z animatorów ruchu organizacji pozarządowych w Polsce od początku lat 90-tych. Uczestnik rozmów Okrągłego Stołu. Współtwórca Stowarzyszenia na rzecz Forum Inicjatyw Pozarządowych, oraz Banku Danych o Organizacjach Pozarządowych prowadzonego przez Stowarzyszenie Klon/ Jawor. Założyciel i Prezes Zarządu Pracowni Badań i Innowacji Społecznych STOCZNIA.

Udostępnij: O wpływie społecznym przedsiębiorstw i jego badaniu

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej