Zbyszek Drohobycki
Dawno temu, za górami, za lasami…
Niemal od zawsze chciałem mieć komputer gamingowy – taki, który byłby w stanie pociągnąć najnowsze gry pozwalając cieszyć oko świetną jakością obrazu bez oszczędzania na jakości detali i utracie płynności grania. Od zawsze jednak taki sprzęt wydawał mi się zdecydowanie za drogi i zakup przekładałem na później, a potem na później… I wiecie, co było dalej. W międzyczasie skończyła się era ”blaszaków”, które zostały wyparte przez laptopy (tak – wiem, blaszaki nadal są w użyciu – ale proporcje się odwróciły), a ja uważałem, że laptop to niezbyt dobry pomysł na maszynę do grania więc temat zszedł na dalszy plan, choć oczywiście kupiłem laptopa skrupulatnie sprawdzając czy pociągnie Metro 2033. Nie był to model gamingowy, ale całkiem udany Samsung R580, na którym można było pograć (szkoda, że Samsung zrezygnował z produkcji laptopów). Niestety wymagania gier rosną bardzo szybko więc z czasem – niezbyt długim zresztą, okazało się, że na moim przecież nie przestarzałym lapku w nowe tytuły nie pogram, chyba że zamierzam oglądać akcję w zwolnionym tempie ;)
Przejrzałem znów oferty laptopów, znalazłem kilka sensownych alternatyw ale miały one dwie cechy wspólne. Były drogie i bardzo drogie. Zdecydowanie taniej wychodziło kupienie PS4 i w końcu – mimo, że nie jestem wielbicielem kontrolerów, kupiłem konsolę tylko i wyłącznie po to, by na dłuższy czas uwolnić się od kombinowania, czy moja niewymienna karta grafiki, procesor i RAM w laptopie dadzą radę kolejnym produkcjom i czy na przykład za rok nie okaże się, że mój sprzęt jest za słaby i potrzebuję kolejnego. I wszystko było fajnie… Do teraz.
Pobudka i zaskoczenie…
Przeglądając najlepsze okazje na www.orange.pl natknąłem się na coś co wydało mi się bardzo, ale to bardzo dziwne. W zakładce urządzenia gamingowe zobaczyłem laptopa HP! Jak to? HP i gaming? Serio? Przecież dziś nie jest 1 kwietnia!
Jak dotąd HP kojarzyło mi się wyłącznie z urządzeniami wybitnie biurowymi, na ogół ze zintegrowaną kartą grafiki, zaledwie z małymi odstępstwami od tej reguły. Od kiedy pamiętam HP to były solidne laptopy, które jednak królowały w biurach. Wobec tego Gamingowy HP Omen wydał mi się czymś zaskakującym – wręcz niemożliwym, zwłaszcza w takiej konfiguracji i cenie. Ba! Okazuje się, że HP Omen to cała linia notebooków i… blaszaków, choć desktop HP Omen X zupełnie nie przypomina klasycznego blaszaka.
Jak się pewnie domyślacie, wydeptałem kilka ścieżek, żeby dostać w swoje ręce powód mojego zdziwienia. Dostałem ;-) Ale tylko na tydzień :-( i… po co ja kupiłem PS4???
Ale po kolei...
Oko w oko z Omenem
Okazuje się, że oprócz laptopa w zestawie jaki można kupić w Orange jest gamingowa myszka i słuchawki – wszystko idealnie kolorystycznie i stylistycznie dopasowane i sygnowane tą samą nazwą i znakiem.
Cechą charakterystyczną całego zestawu jest soczysta czerwień, kontrastująca z czernią oraz logo wpisane w kwadrat. Elementy te znajdziemy na słuchawkach, myszce i pokrywie monitora, przy czym na dwóch ostatnich elementach logo żarzy się czerwienią, podobnie zresztą jak klawiatura, która oprócz klimatycznego podświetlenia ma charakterystyczną czcionkę na klawiszach wyspowych rozmieszczonych standardowym układzie razem z klawiaturą numeryczną. Mimo, że notebook jest przeznaczony dla graczy, nie znajdziemy tu wydumanych, odbajerzonych super klawiszy funkcyjnych, z których pomijając W,S,A,D oraz strzałki i tak mało kto korzysta. Klawiatura jest normalna i po prostu wygodna, a dzięki standardowemu rozmieszczeniu nie miałem problemów z przystosowaniem się i szybkim pisaniem, bo przecież i do tego używa się komputera. Podświetlanie klawiszy jest wyraźne ale nie nachalne – pomaga i nie przeszkadza w używaniu komputera nawet po ciemku – nie razi i nie odbija się w ekranie, a to ważne.
Sam ekran zamocowany jest na solidnych zawiasach – 15,6 calowa matryca Full HD (1920x1080), jest matowa i ma sporą tolerancję kątów patrzenia – zarówno na boki jak w płaszczyźnie pionowej, to oczywiście dobrze i źle, bo choć obraz jest bardzo dobry, to żona z daleka może zobaczyć, że wcale ciężko nie pracuję tylko „znów gram” ;) No trudno – coś za coś. Matryca mi się bardzo podoba, nie odbija obcych źródeł światła i nie męczy wzroku - nigdy więcej nie kupię błyszczącej. Całość zamknięta jest w stosunkowo cienkiej obudowie przywodzącej na myśl ultrabooki, także jeśli chodzi o wagę (zaledwie nieco ponad 2 kg). Oczywiście ceną za to jest pewna wiotkość pokrywy ekranu, która wygina się lekko przy podnoszeniu z jednej strony, a zamknięta ugina się pod naciskiem z zewnątrz – mimo, że faktura tworzywa z jakiego została wykonana udaje włókno węglowe. Cóż… niestety za włókno węglowe w pokrywie laptopa trzeba byłoby zapłacić o wiele więcej, a Omen jest urządzeniem, które można zaliczyć do kategorii budżetowych, choć w jego przypadku to akurat zaleta a nie przytyk.
Kto w piecu pali?
Cały czas trapi mnie jakieś skojarzenie związane z kolorystyką Omena – to nie może być przypadek, że producent wybrał taką „piekielną” kolorystykę dla linii swoich urządzeń gamingowych – w mojej ocenie trafił. Co więc kryje obudowa i jakie jest źródło czerwonego płomienia żarzącego się na elementach Omena, jak ciepło jest w środku i czy przypadkiem nie za ciepło?
Sercem i sercem Omena, którego testowałem (chyba spodobała mi się konwencja fantasy ;-)) jest wydajny, 4-rdzeniowy procesor szóstej generacji - Intel Core TM i5-6300HQ, taktowany od 2,3 do 3,2 GHz w trybie Turbo Boost oraz karta graficzna NVIDIA GeForce GTX 960M z własną, szybką pamięcią RAM - 2 GB GDDR5. O ile już sam procesor główny zapewnia niezłą wydajność systemu, to nowej generacji karta graficzna zaprojektowana w zaawansowanej architekturze NVIDIA Maxwell™ daje niezłego kopa. Umożliwia m.in. korzystanie z technologii VXGI – odpowiedzialnej za realistyczne oświetlenie i inne udoskonalenia obrazu jak choćby Dynamic Super Resolution zbliżającą obraz do jakości 4K. W ten sposób można nie tylko płynnie grać nawet wymagające gry, takie jak Wiedźmin 3: Dziki Gon, GTA V czy Dying Light. Na notebooku wyposażonym w tego GeForce’a nabierają one nowego wyrazu i głębi, jakiej nie dawały układy graficzne poprzedniej generacji. To naprawdę silna strona Omena, szczególnie, że wzrost wydajności karty nie jest okupiony skróceniem czasu pracy z naprawdę sporej i starczającej na długo baterii.
Jak pamiętacie, wspomniałem o dosyć cienkiej obudowie urządzenia, a chyba nie jest dla nikogo tajemnicą, że podstawowym problemem wydajnych laptopów jest odprowadzanie ciepła z obudowy, zwłaszcza kiedy jest ono generowane przez CPU i dodatkowo przez niemały procesor karty graficznej [GPU].
Oglądając obudowę od razu widać, że wentylacja była jednym z priorytetów projektantów, a pod spodnią pokrywą kryje się nie jeden a dwa całkiem spore wentylatory chłodzące CPU i procesor grafiki za pośrednictwem również dwóch ciepłowodów. Układ jest na tyle wydajny, że nie musiałem używać dodatkowej podkładki chłodzącej, a mimo to, klawiatura nad procesorami nie była zbyt mocno rozgrzana, choć wyraźnie ciepła – ale to raczej normalne. Nie polecałbym jednak używania Omena na kolanach, na kocu czy innej powierzchni niż twarda. To niezbędne dla zapewnienia dopływu chłodnego powietrza pod spód obudowy i nie przemęczania wentylatorów, które dzięki temu będą pracowały ciszej, choć jak w przypadku większości notebooków gamingowych czasem je trochę słychać, chyba że… korzystamy z naprawdę dobrej jakości głośników Bang & Olufsen umieszczonych w obudowie albo słuchawek, które dostaniemy w komplecie.
Ktoś skrada się z tyłu…
Skoro już o dźwięku. Przy Omenie pada kolejny stereotyp, wg którego głośniki w notebooku są na ogół słabe, a dźwięk jest „plastikowo-drewniany”. Oczywiście fizyki nie da się oszukać i w żadnym notebooku nie znajdziemy głębokich i soczystych basów porównywalnych z dźwiękiem 5.1 wydobywającym się z porządnych kolumn głośnikowych. Omen jednak nie ma powodów do wstydu. System dźwiękowy HP Audio Boost zaprojektowany we współpracy z firmą Bang & Olufsen daje radę na tyle dobrze, że czasem dla spokoju domowników trzeba przejść na słuchawki – nomen omen – Omen.
Słuchawki dla gracza są bardzo ważne – jeśli są dobre usłyszymy nie tylko dźwięk, ale będziemy w stanie zlokalizować kierunek, z którego pochodzi – wiecie, to czasem kwestia życia i śmierci ;-) Jeśli nie usłyszysz przeciwnika, skradającego się za Twoimi plecami – przepadłeś (lub przepadłaś).
Dlatego też w Omenie słuchawki są nie byle jakie - jak cała linii HP Omen - opracowane we współpracy ze SteelSeries – marką, której graczom przedstawiać nie trzeba. To tak naprawdę SteelSeries S200 w kolorystyce Omen. Słuchawy… to w tym przypadku chyba lepsze określenie niż słuchawki. W każdym razie są takie jakie powinny być. Przede wszystkim bardzo wygodne, co ma ogromne znaczenie kiedy siedzi się w nich nawet kilka godzin. Muszle są wyścielone miękkim materiałem i obejmują całe małżowiny uszne – także u dorosłego człowieka. O trzymanie się na głowie dba podwójny pałąk, a za komfort odpowiada miękka opaska – szelka utrzymująca słuchawki na głowie. O jakości komfortu może świadczyć chociażby fakt, że szelka jest „amortyzowana” napinającym ją delikatnie mechanizmem umożliwiającym wygodne dopasowanie. Bardzo fajnym patentem jest wsuwany w lewą muszlę mikrofon na elastycznym pałąku. Dzięki temu mikrofon mamy zawsze „pod ręką”, a kiedy z niego nie korzystamy wystarczy go wsunąć, by nie przeszkadzał. Nie ma obawy, że się złamie lub po odpięciu gdzieś zgubi. Standardowo na kabelku znajdziemy kostkę umożliwiającą regulację głośności oraz zakończenie składające się z dwóch mini jacków – osobno do gniazda słuchawkowego i mikrofonowego. W zestawie jest jednak także kabelek parujący obie wtyczki do jednego wtyku mini jack.
Słuchawki HP Omen są przy tym solidne i lekkie, co jest udanym połączeniem cech, dlatego może kusić by używać ich także do słuchania muzyki. Warto w tym miejscu przypomnieć, że słuchawki gamingowe mają nieco inną charakterystykę niż muzyczne i nie koniecznie będą przy muzyce spisywały się tak dobrze jak w grach, więc czasem z żalem trzeba będzie je zamieniać na inne.
Gryzoń…
To ostatni, choć także bardzo ważny element zestawu, jaki miałem. Ocena jakości myszki nie dla każdego może być jednoznaczna, a wielu użytkowników nawet nie zdaje sobie sprawy z walorów czy parametrów takiego urządzenia – mam, na myśli rozdzielczość itp. Za dokładne dopasowanie i konfigurację myszy odpowiada specjalny driver i aplikacja za pomocą, której użytkownik może spersonalizować ustawienia. Mnie zazwyczaj wystarczają ustawienia domyślne więc pominę technikalia i skupię się na wrażeniach. W Omenie mysz oczywiście musi płonąc na krwisto – czerwono, to pewne i tak właśnie jest, ale to nie koniec. Myszka jest zasadniczo dosyć prostą ale udana konstrukcją. Oczywiście jest przewodowa i choć nie znajdziemy tu kabelka w oplocie to jednak jego elastyczność jest wystarczająca, by nie przeszkadzać w grze. Nie ma też możliwości skalowania wagi – dociążania myszy czy stosowania „super poślizgowych” ślizgów tuningowych. Myślę, że serio nie trzeba, chyba, że ktoś się wybiera na The World Games 2017 w charakterze faworyta. Bez tych dodatków mysz jest wygodna w użyciu. Oprócz dwóch standardowych klawiszy ma dwa kciukowe po prawej stronie oraz jeden mały nad rolką. Rolka posiada gumowy bieżnik dzięki, któremu wygodniej się nią operuje bez poślizgu palca.
Ile za tę przyjemność?
Musze przyznać, że z żalem oddawałem zestaw testowy. Nawet jeśli wziąć pod uwagę, że nie był to sprzęt z tej najwyższej półki, to jednak czego by nie powiedzieć daje on radę i w pełni, a nawet z zapasem spełnia oczekiwania, jakie mógłbym mieć wobec sprzętu w cenie, w jakiej można kupić HP Omen z myszką i słuchawkami. Mówiąc o konkretach, w ofercie LTE FreeNet - przy zakupie abonamentu lub przy przedłużeniu umowy to w sumie 3 899 zł, które można rozłożyć na 24 wygodne, nieoprocentowane raty, czyli po 135 zł miesięcznie plus 649 zł na start. Do tego cena abonamentu, na który można dostać oczywiście rabat za łączenie usług i płacić mniej. W komplecie dostaniemy wtedy także router Orange Airbox LTE. W tej cenie nie łatwo będzie o coś lepszego i pewność, że nowsze gry niebawem nie wyeliminują naszego nowego sprzęt z użytku. Na rynku HP Omen 15 występuje także w innych konfiguracjach sprzętowych – różnice dotyczą między innymi wielkości i rodzaju zainstalowanego dysku HDD lub SSD, pamięci RAM, pamięci karty graficznej i oczywiście ceny, która sięga nawet powyżej 5 000 zł. Są też i tańsze o słabszej specyfikacji np. z procesorem i3 - dla każdego coś dobrego. Ja zaś bardzo, ale to bardzo ucieszyłbym się z wersji, którą testowałem i która jest w naszej ofercie – mam nadzieję, że Omen okaże się w tym przypadku zapowiedzią pojawienia się także kolejnych gamingowych notebooków w Orange i któryś z nich na stałe zagości na moim biurku. A tymczasem myślę, czy nie dałoby się jeszcze raz pójść do komunii – w końcu maj tuż, tuż i pewnie nie jeden Omen stanie się prezentem na tę okazję. ;-)
Komentarze
Ale tekst!!! Chyba najdłuższy w historii blogów 🙂 Czyta się i czyta, ale czyta się bardzo przyjemnie.
OdpowiedzMi słowa laptop i gaming jakoś w parze nie idą. Jestem zwolennikiem tradycyjnych „PieCyków” 🙂
Odpowiedz