Michał Rosiak
Przyznam się Wam, że czasami nad tematami na bloga myślę długo i tak intensywnie, że mam wrażenie, iż wyżyma mi się mózg. Zdarzają się jednak takie dni jak dzisiaj, gdy przy zwykłej, codziennej sytuacji, dostaję impuls niczym Pomysłowy Dobromir kulką w łeb :)
Rezerwowałem dziś hotel na weekendowy wakacyjny wypad. Gdy zgłosiłem przy rezerwacji, że będę po 21, usłyszałem:
- W takim razie potrzebuję od pana numer karty płatniczej, żeby przedłużyć czas zameldowania poza godz. 18
No dobra, w sumie jak trzeba to - choć z bólem mojej bezpieczniackiej duszy - mogę dać, pytam więc panią, czy przyślą mi linka do strony, gdzie go wpiszę.
- Nie, nie, albo poda mi go pan przez telefon albo mailem
O-o... Mówimy o hotelu pan-europejskiej sieci, gdzie z jednej strony można domniemywać zaufanie (choć wciąż uważam, że w takich kwestiach absolutnie się nie powinno), ale z drugiej: no kurde, oni powinni mieć na to jakieś mechanizmy! Poteoretyzować jednak można, ale co w tej sytuacji zrobić, gdy - było nie było - po drugiej stronie telefonu jest ktoś, kogo nie widzieliśmy na oczy, a maili, które wysyłamy do hotelu, nie ma jak zaszyfrować? A jechać trzeba!
Najlepiej unikać takich sytuacji, ale jeśli już trzeba to np. możemy w mailu podać numer w formie xxxx1234xxxx5678, a pozostałe cyfry podać przez telefon. O ile w ten sposób nie unikniemy ryzyka związanego z nieuczciwym recepcjonistą, ale w przypadku, gdy nasz mail trafi w niepowołane ręce - już tak.
Ciekaw jestem, czy Wam też zdarzały się takie dylematy, związane z koniecznością podania numeru karty? A może robicie zakupy online i za każdym razem stresujecie się, czy na pewno chcecie wpisać dane karty? A jak z certyfikatem strony - sprawdzacie szczegóły, czy wystarczy Wam zielona zwodnicza zielona kłódeczka?
Komentarze
Zorganizować maraton oglądania filmów brazylijskich przez YT i VOD. Rekord wpisać do Księga rekordów Guinnessa
OdpowiedzVideo się wysypało czy tylko ja go nie widzę na Mozilli?
OdpowiedzFilmowe wakacje = zwiedzanie filmowych miejscowości, np. Lisbona, a wieczorami oglądanie ich w filmach na vod Orange dzięki Waszemu bezkonkurencyjnemu roamingowi.
OdpowiedzDokładnie, idealne podsumowanie 🙂
OdpowiedzMoje wymarzone wakacje na Filmowo to…
OdpowiedzJadę ze swoim chłopakiem nad klimatyczne rozlewisko, mój Przystojniak rozbija namiot i z kartonu robi atrapę telewizora z lat 80tych z małym okienkiem w które mocuje smartfona i w ciągu dnia odpalam Tu i Tam, by być na bieżąco z moimi serialami, a wieczorem oddajemy się chwili oglądając na tym „kartonowym, stylowym TV” najnowsze hity kinowe. Mogłabym tak spędzić całe wakacyjne weekendy.
Filmowo wakacje najlepiej spędzić…. w miejscu gdzie kręcono ulubiony film 🙂 wiadomo, że nie zawsze jest to możliwe, jednak myślę, że w granicach rozsądku jest to plan do zrealizowania. Może taka Nowa Zelandia gdzie kręcono Władcę Pierścieni byłaby dość kosztowną inwestycją, to już np. Malta z Gozo, gdzie kręcono Troję ( z Bradem Pittem) jest na wyciągnięcie ręki. Można pokusić się o odwiedziny restauracji, które zostały pokazane w filmach czy chociażby samemu ugotować potrawy z kultowych filmów jak np. z Pulp Fiction milkshake czy creme brulee z Amelii.
OdpowiedzFilmowe wakacje? Ale film to także serial,prawda? Więc już nie mogę się doczekać na cudowne seriale mojego dzieciństwa tudzież lat młodzieńczych… a to już lada chwila,kiedy zmieni się ramówka stacji tv i będę mógł po raz kolejny obejrzeć „Podróż za jeden uśmiech”. Świetna przygoda dwóch przyjaciół Dudusia i Poldka,którzy próbują się dostać nad morze z Krakowa.Mój kultowy tekst z tego filmu…”chcesz już iść? jeszcze ranek nie tak bliski.Słowik to a nie skowronek się zrywa”. Mam też nadzieję,że w te wakacje obejrzę serial „Samochodzik i Templariusze”.Z dwóch powodów. Po pierwsze to po obejrzeniu tego serialu,pierwszy raz doświadczyłem uczucia zakochania się w pięknej aktorce.A była nią pani Ewa Szykulska. Po drugie,poznałem wtedy nazwisko pana Zbigniewa Nienackiego. Nawet dziś bardzo często czytam jego „Pana Samochodzika i…” kolejne części serii powieści przygodowych. Niesamowite wrażenie wywarł na mnie „Jan Serce” z tytułową rolą pana Kazimierza Kaczora i cudowną muzyką Seweryna Krajewskiego. Poszukiwanie miłości i jednocześnie leku dla chorej matki w ostatnim odcinku (Kalina) porywa serce do dnia dzisiejszego.
OdpowiedzNajlepiej w kabriolecie jechać do kina samochodowego i razem z piękniejszą połówką zobaczyć komedię romantyczną, a z kolegami nowe Transformersy. Po takim seansie wracając z kina samochodowego będziemy czekać aż nasze kabrio zmieni się w robota 🙂 Można też zrobić sobie Cinema Trip po mniejszych miejscowościach, np. nad polskim wybrzeżem, i od kina do kina podróżować wynajętym ogórkiem-kamperem, a spać w namiotach na bezludnych plażach.
OdpowiedzGosia, Pan Pikuś i Maurycy – gratulacje. Poproszę o adresy do wysyłki gadżetów
OdpowiedzBardzo dziękuję 🙂
OdpowiedzDziękuję ☺️
OdpowiedzDzięku 🙂
Odpowiedz