Żeby słuchać muzyki wystarczy teraz telefon komórkowy z jedną z wielu aplikacji muzycznych: choćby Spotify, Deezer czy po prostu YT.
Mamy dostęp do większości płyt zaraz po wydaniu. Po prostu marzenie.
A jednak jakaś magia w tym wszystkim znika. Z wszystkich innych nośników: płyt winylowych, CD, taśm szpulowych najbardziej kochałem kasety. Łatwo było je nagrywać, jako pierwsze pozwalały na słuchanie muzyki poza domem na spacerze lub przejażdżki samochodem. No i ten unikalny szum, którym wtedy nikt się nie przejmował. Najważniejszy był sam fakt zdobycia nowej płyty ulubionego wykonawcy.
Nikt nie znał pojęcia piractwa, ba nawet w radio były specjalne audycje podczas których puszczali całe płyty - bez żadnej reklamy, bez żadnych pogaduszek, właśnie po to by słuchacze mogli sobie nagrać albumy. W ten sposób zdobyłem m.in. Metallicę "...and justice for all".
Zobaczcie pierwszy odcinek sentymantalnych podróży technologicznych. Swoimi wspomnieniami dzielą się również CyberMarian oraz Maciej "Mediafun" Budzich.
A Wy jakie macie wspomnienia związane z kasetami magnetofonowymi?