... następuje siedem lat chudych. My ten tekst znamy to z Biblii, a Anglicy mogą go poznać z boisk.
Choć u nich tak naprawdę było sześć tłustych lat (a chudy rok dopiero jeden - chudy przynajmniej na warunki angielskie), w których co najmniej jedna drużyna grała w półfinale Ligi Mistrzów. W ostatnich pięciu sezonach było lepiej bo aż pięciokrotnie Anglicy występowali w finale, przy czym raz finał w Moskwie był wewnętrzną sprawą wyspiarzy (Chelsea przegrała wówczas z Manchesterem). I teraz faworyzowany zespół United został wyrzucony z półfinału sprzed Bayern, który za jednym zamachem zemścił się za pamiętny przegrany finał sprzed 11 lat. Nie będzie więc wymarzonego przez fachowców rewanżu za finał w Rzymie, kiedy Barcelona wygrała z Manchesterem. Łatwo można sobie dziś jednak wyobrazić finał Bayern - Barcelona, bo te drużyny są faworytami półfinałów. Oczywiście ani Lyon, ani Inter nie są bez szans, choć pechowiec Mourinho po opuszczeniu swojej macierzystej Portugalii w Lidze Mistrzów zatrzymywał się już dwukrotnie właśnie w półfinale. Czy teraz powtórzy losy swoich przygód z Chelsea czy też powróci do roku 2005 kiedy świętował wraz z FC Porto zdobycie najsłynniejszego trofeum klubowego?
Półfinały pokazały też jedno, że mimo doskonałej organizacji gry, wybitnej taktyce, najlepszych zawodników na swoich pozycjach w Europie o losach meczu dalej potrafią zadecydować wybitne jednostki. Nie piszę już o Messim, bo to przypadek nie dla komentatorów sportowych, ale dla badaczy zjawisk nadprzyrodzonych, ale o o takich graczach jak Wyane Rooney, którego kontuzja była jak utrata najcenniejszego diamentu na pierścieniu sir Alexa Fergusona, czy Arjen Robben, który choć kontuzjowany w Monachium to już na Old Trafford strzelił chyba najpiękniejszą bramkę ćwierćfinałów i dał awans drużynie z Monachium.
A na koniec wyrazy "współczucia" dla angielskich kibiców. Dwie drużyny w ćwierćfinale Ligi Mistrzów to rzeczywiście klęską. Myślę, że dobrze to czuje każdy polski kibic. I nie będę perfidny, żeby Anglikom znów przypomnieć o pamiętnym Wemblay.