Uwielbiam seriale kryminalne, ale żaden chyba nie poruszył mnie tak, jak ten. Mroczny thriller, w trakcie którego chce się płakać? Raczej niespotykane. I nie chodzi tu o okrucieństwo czy strach – to nie zupełnie ta kategoria.
Niedawno, przypadkiem mignęła mi na „Ale kino+” zapowiedź premiery serialu „DNA”. Gdy zobaczyłam reklamujący go napis: „film twórców Mostu na Sundem i The killing” – wiedziałam, że warto go zobaczyć. Choć wszyscy zachwycają się „Mostem…”, to moje serce przed laty skradło duńskie „The killing” – znane także jako „Forbrydelsen”, czy po polsku przetłumaczone na „Dochodzenie” (kto nie widział – bardzo warto!). Serial, który zasłynął nie tylko jako pierwszorzędny kryminał psychologiczno-polityczny, ale wypromował też na świecie modę na… swetry w skandynawski stylu. Ciepłe, wełniane, z wzorami – taka ciekawostka.
Jest tutaj jakby światowo
A jeszcze jak przeczytałam, że w obsadzie „DNA” pojawi się Zofia Wichłacz – jedna ze zdolniejszych, młodych, polskich aktorek – pomyślałam tylko „wow!”. Choć wiadomo, że z naszymi gwiazdami w zagranicznych produkcjach bywa różnie… Ile razy się słyszało, że jakiś słynny rodak wystąpi w hollywoodzkim filmie czy serialu, a potem okazywało się, że sceny z jego udziałem zostały wycięte lub pojawia się on na ekranie na kilka minut, a nawet sekund. Nie generalizuję, bo ostatnio mieliśmy też przykład świetnego aktorstwa Marcina Dorocińskiego w „Gambicie królowej” (moją recenzję znajdziecie tutaj) i takich przypadków jest więcej. Zaciekawiłam się jak będzie w tym razem.
Okazało się, że serial „DNA” to większa międzynarodowa kooprodukcja. Akcja rozgrywa się w Danii, Francji i Polsce. I właśnie w tej Polsce dużo się dzieje, a naszych aktorów, grających tam jest więcej. Maciej Musiał, Wojciech Błach, Piotr Polk, Grażyna Zielińska, Jadwiga Jankowska-Cieślak - wcielają się tylko w niektóre drugoplanowe postaci, jakie pojawiają się w serialu. Zofia Wichłacz jest natomiast jedną z głównych bohaterek (bardzo dobrze zagrana, trudna rola). Oprócz niej na ekranie pojawia się Charlotte Rampling, a także Nicolas Bro (znany z kultowego - dla miłośników skandynawskiego kina – „Jabłka Adam”, czy głośnej polskiej produkcji, której ja akurat nie trawię – „Ataku paniki”). No i pierwsze skrzypce gra Anders W. Berthelsen („Włoski dla początkujących”) – serialowy Ralf Larsen.
Handel ludźmi z dzwonami w tle
To właśnie jego historię poznajemy na ekranie. Ralf Larsen jest szanowanym policjantem, ma żonę, którą bardzo kocha, no i niedawno urodziła mu się córeczka. Idylla trwa do czasu, gdy mężczyzna podejmuje się sprawy - zaginięcia w Kopenhadze małej dziewczynki. Ślady prowadzą do miejscowości, o jakże piękny brzmieniu… Tworóg (sprawdziłam na mapie - jest to mniej więcej za Częstochową, a przed Katowicami). Śledczy wypływa promem w znanym nam kierunku, ale na morzu dochodzi do tragicznego wypadku, w którym ginie jego córka. Larsen, jako jedyny, nie wierzy w nieszczęśliwy zbieg okoliczności ani w śmierć swojego dziecka.
W tym samym czasie, w okolicach Stalowej Woli, 19-letnia Julita Siemko (Zofia Wichłacz) dowiaduje się, że jest w ciąży. Dziewczyna na skutek wydarzeń, jakie nagle dzieją się w jej życiu, znajduje schronienie wśród sióstr zakonnych. Z czasem okazuje się, że żadna z młodych matek nigdy nie opuściła tego miejsca ze swoim dzieckiem. I tu zaczyna się mroczna opowieść pełna tajemnic.
Nie będę więcej zdradzać. Oczywiście po tym wstępie już można domyśleć się kilku rzeczy (w trakcie też przypominał mi się piękny film – „Tajemnica Filomeny” – kto oglądał, ten domyśli się, w jakim kierunku po części może podążać ten serial), ale zapewniam, że „DNA” jest bardzo przewrotny. Wielokrotnie zaskakuje i to, co mieliśmy za pewne, okazuje się być zupełnie czym innym. Historie przeplatają się ze sobą, a akcja lawiruje między różnymi miejscami, krajami, postaciami, prowadząc nas w coraz bardziej dramatyczną i emocjonującą stronę.
Jak to się robi w Polsce?
Ciekawe jest też patrzenie z punktu antropologiczno-kulturowego, jak Polska przedstawiana została oczami filmowców-obcokrajowców (produkcja duńsko-francuska). Z jednej strony irytuje pokazanie jej, jako takiego zaściankowego kraju, który zatrzymał się w czasie, a z drugiej momentami bywa zabawnie. Na przykład, gdy dowiadujemy się, że wszyscy nasi rodacy (w tym – nie umniejszając nikomu - staruszkowie czy osoby z marginesu społecznego) mówią pięknym, płynnym angielskim.
Wiem, że to fikcja i że było to na potrzeby serialu, ale wyglądało to trochę groteskowo. Szczególni,e gdy zagraniczni policjanci przyjeżdża do Tworóga (usłyszymy w tle też trochę po polsku) i szukają wspólnego języka. Z duńskiego przechodzą na angielski i okazuje się, że każdy napotkany przechodzień jest w stanie się z nimi dogadać. No ale mimo tych niuansów – miło ogląda się polskich aktorów razem z zagranicznymi gwiazdami, gdzie każdy utrzymuje taki sam wysoki poziom gry.
Prosto w serce
Plusów w tej produkcji jest znacznie więcej. Nie jest to typowy kryminał, gdzie tylko szuka się mordercy, chociaż wątek zabójstwa też się pojawi. Tutaj fabuła wchodzi głębiej - w głąb ludzkiej psychiki, wrażliwości, sfery pragnień i potrzeb. Nie zabraknie dyskusji o sprawach delikatnych, o dylematach moralnych, o których nie mówi się głośno. Aż człowiek zaczyna się zastanawiać co zrobiłby na miejscu naszych bohaterów, ile byłby w stanie wytrzymać, jakiej granicy przekroczyć by nie mógł.
Padają fundamentalne pytania – gdzie jest wiara, a gdzie już fanatyzm, czym jest miłość rodzicielska, gdzie jest dobro dziecka, do jakich poświęceń bylibyśmy zdolni?
Tematy trudne, ale z pewnością warte do obejrzenia, szczególnie w takim wydaniu. Tym bardziej – i to jest najważniejsze - że serial nie przybiera przez to dołującej, ciężkiej formy, nie staje się moralitetem. Twórcy dali radę to udźwignąć i zrobić to z klasą. Autorzy nie narzucają nam swojego zdania, nie mówią jednoznacznie co jest czarne, a co białe. Poza tym fabuła jest wciągająca, dużo się dzieje, a w trakcie seansu mamy w sobie ogrom targających nas emocji, ale bez poczucia przytłoczenia. Serial zmusza do refleksji i po seansie długo jeszcze zostaje w głowie. Ja przecierałam na końcu oczy – ze zdumienia i wzruszenia, a takiego zakończenia zupełnie się nie spodziewałam.
Serial „DNA” emitowany jest teraz na kanale „Ale kino+” (ci z Was, którzy nie zdążyli się załapać – są i z pewnością będą jeszcze powtórki), dostępnym w wybranym pakiecie z telewizją w Orange Love. Polecam rozszerzone opcje z kanałami kinowymi, na których - jak widać - jest wiele ciekawych propozycji. O nich zresztą co piątek piszę dla Was na blogu w sekcji "film".
*Zdjęcia wykorzystane w tekście to kadry z serialu i materiały prasowe.
Komentarze
Plastic not fantastic. Ja uważam że plastik jest „złem” tego świata. Wolałbym zapłacić za dany produkt kilkadziesiąt groszy więcej i kupić butelkę wody którą lubię w szklanej butelce, a nie plastikowej. Szkoda również że w Polsce „recykling” plastiku widnieje praktycznie tylko na papierze i nielegalnych wysypiskach śmieci. Dlatego sumiennie segreguję ten surowiec, żona czasem chce mnie wystawić z workiem na plastik za drzwi, ale……mój syn który ma 3 lata już wie, że każde plastikowe opakowanie wyrzucamy do innego pojemnika, który mamy w domu, a dokładniej na balkonie ;p
Odpowiedz