Oferta

Co w gadżetach piszczy (37)

Michał Rosiak Michał Rosiak
12 czerwca 2021
Co w gadżetach piszczy (37)

Gdy świat się szczepi i szykuje do wakacji, do mnie wpadają nowe gadżety. Nie ma więc co czekać – trzeba zaledwie nieco ponad miesiąc od poprzedniego odcinka opowiedzieć Wam o czymś nowym!

Dzisiaj bohaterami są: urządzenie wyjątkowo przydatne przy pracy w home office (a po powrocie tym bardziej), wyjątkowy laptop i – na koniec, jak zawsze – telefon z nieco większymi możliwościami.

Poly Studio P15 – Pokój konferencyjny tam, gdzie chcesz

Przyznam Wam szczerze, że nie mogę już się doczekać powrotu do biura! Nie na stałe – to se ne vrati i w mojej opinii bardzo dobrze – ale na kilka dni w tygodniu. Co jednak robić, gdy w domowym biurze trzeba zrobić poważne „telko”, a my nie lubimy siedzieć na tyłku na krześle, wolimy chodzić po pokoju? Lekarstwem jest Poly Studio P15.

To tzw. personal video bar, coś co z każdego pokoju zrobi profesjonalną salę konferencyjną (to drugie to już moje określenie, nie marketingowców). Produkt tak prosty w instalacji, że mój 12-letni średni syn nie miałby z nią problemu. Wyciągamy z pudełka belkę szerokości średniego monitora. Dokręcamy do niej przy pomocy integralnej śruby stopkę i cały zestaw nakładamy na górę monitora. Z dwóch kabli składamy zasilacz i podłączamy w odpowiednie miejsca. Drugi kabel z zestawu, dwustronny USB-C, podpinamy do belki i komputera. Doinstalowujemy oprogramowanie z linku na załączonej kartce. To wszystko.

I już przy pierwszym spotkaniu online widzimy dlaczego to tyle kosztuje... Żeby było jasne, w mojej opinii jest tego wart. Jednak kwota 599 dolarów spowoduje, że zwykły pracownik raczej sobie go nie kupi. Dźwięk testowałem chodząc po 14m2 sypialni. Zarówno kładąc się na łóżku dużo poniżej poziomu belki, jak i chowając się za szafą, poza potencjalnym zasięgiem mikrofonów. Nawet, gdy dopytywałem rozmówców, czy wszystko dobrze słyszą – nie mieli uwag.

Prawdziwy kosmos dzieje się jednak, gdy odsłonimy kamerę, obracając pierścieniem wokół niej. Być może w takich sprzętach to standard, ale Poly Studio 15 to pierwsza wideo belka, którą miałem. Otóż, gdy chodziłem po pokoju, kamera podążała za moją twarzą. Gdy ruszyłem, przechodziła na szeroki plan, by w momencie zatrzymania – zoomować na „nieco-więcej-niż” twarz. Fajnie to wygląda :)

Poza tym to bardzo ładne urządzenie, w stylistyce podobnej jak opisywane przeze mnie w marcu Poly Sync 20+. Jak dla mnie Red Dot Design Award 2021 w pełni zasłużone. Minusy? Jeden. Mojego laptopa ładuję przez USB-C, a dysponuje on niestety tylko jednym takim gniazdem. Na szczęście znalezienie odpowiedniego huba z dwoma gniazdami w jednym z sieciowych sklepów nie było problemem.

ThinkPad X1 Titanium Yoga – Laptop jak prom kosmiczny

Tytan, włókno węglowe i magnez. Masa niewiele ponad kilogram! Taki opis może się tyczyć wielu nowoczesnych gadżetów. Ale, żeby... laptopa?

Zacznę od minusów. Jedyna rzecz, do której można się w tym komputerze przyczepić to (co ciekawe, podobnie jak w poprzedniku) porty. A w zasadzie ich – niemalże – brak. 2 Thunderbolty/USB-C, gniazdo słuchawkowe i... tyle. Dodatkowe peryferia, pendrive ze starym USB, monitor – do tego wszystkiego potrzebny jest dodatkowy hub. Niektórzy powiedzieliby, że minusem jest też cena, ale ja uważam, że dobre rzeczy muszą swoje kosztować.

Poza tym ThinkPad X1 Titanium Yoga to komputer kompletny. Praktycznie niewyczuwalna masa (moja blokada rowerowa jest cięższa), obłędny ekran 2K Dolby Vision, świetne głośniki i mocna bateria. 16 GB RAMu i Intel Core i7 vPro. Ergo – sprzęt nie do zajechania. Do tego – moje bezpieczniackie ego zostało ugłaskane – komputer blokuje się automatycznie, gdy od niego odejdziemy. Mój wewnętrzny leniwiec też się cieszył :), bowiem wystarczyło otworzyć klapkę, by kamera Windows Hello rozpoznała mnie i odblokowała Yogę zanim zdążyłem odetchnąć. Szybki procesor i 16 GB RAM okazały się być opcją optymalną. Poza rozrywką używałem też komputera do rozbudowanego multitaskingu (MS Teams, przeglądarka, jedna-dwie maszyny wirtualne) – nawet nie kaszlnął ze zmęczenia.

Nową Yogę testowałem akurat podczas tygodniowego szkolenia online. Zdarzało się, że jadłem posiłki nie przerywając słuchania trenera, czy pilnowałem, by mój roczny berbeć nie zrobił sobie (przesadnej ;) ) krzywdy, hasając po mieszkaniu. Ze zwykłym komputerem byłoby mega trudno. Myślałem, że to składanie się ekranu o 360 stopni to takie marketingowe bla-bla-bla, jednak doceniłem ten „gimmick” w sytuacji, gdy brałem Młodego na ręce i mogłem nachylić ekran pod dowolnym kątem, czy przy kuchennym stole, gdy mogłem zrobić z komputera tablet, dzięki czemu inni też mieli dla siebie miejsce. W ogóle pomysł z tabletem jest fajny, gdy trzeba komuś coś pokazać. Składamy komputer „odwrotnie” i używamy dotykowego ekranu. Klawiatura w takich sytuacjach głównie przeszkadza, tak samo jak przy oglądaniu filmu w zaciszu sypialni. Jakby nie działało WiFi, możemy skorzystać - z tym w komputerze jeszcze się nie spotkałem - 5G!

ThinkPad X1 Titanium Yoga to jednak przede wszystkim urządzenie mobilne. Do łatwego wyjęcia w dowolnym miejscu, szybkiego zalogowania, skorzystania albo z sieci WiFi 6 (na domowym Funboxie 6 śmigała jak szalona), czy też eSIMa (ale wtedy, gdy upgrade oprogramowania wprowadzi m.in. możliwość skorzystania z usług Orange Polska) i schowania do plecaka, czy nesesera.

Motorola Moto G100 – Are you Ready for?

Testując ostatnimi czasy kolejne smartfony Motoroli odniosłem wrażenie, że firma skupiła się na urządzeniach z niskiej i średniej półki. Flagowiec, bo tak pozycjonowany jest G100 zaskoczył mnie, gdy zobaczyłem jego reklamy. Czy zaskoczył w korzystaniu? I tak i nie.

Zacznijmy od klasyków, wspólnych dla wszystkich nowych Moto. Duża bateria (w tym przypadku 5 Ah, półtora dnia wytrzyma bez problemu), intuicyjna nakładka na niemal czystym Androidzie, wreszcie tryb Always-on z możliwością interakcji z aplikacji z poziomu ekranu blokady. I ekran IPS LCD („kinowe” 21:9, HDR10), co zdaniem wielu (LCD, nie proporcje) flagowcowi nie przystoi.

Oj tam oj tam. Nieprawda. Jasność, nasycenie, widzialność w słońcu, kolory – nie mam jakichś wielkich wymagań, widzę różnicę z Amoledem, ale nie jakąś straszną. Bardziej martwi mnie brak naprawdę-szybkiego-ładowania. Choć z jednej strony Samsung S21 Ultra obsługuje 25W (przy 20W Moto G100) to nie są rzadkością urządzenia wspierające nawet przeszło 67-watowe ładowanie. Inna sprawa, że bateria G100 bez problemu wytrzyma cały dzień, a podłączenie jej na noc pod kabel nie powinno stanowić problemu.

W aspekcie wydajności mówimy już o flagowcu, nawet mimo Snapdragona 870 (to nie jest wyścig na trzycyfrowe liczby, ma po prostu dobrze działać), wspieranego wciąż nie tak częstymi 8 GB RAMu. Te technikalia są istotne przy codziennym użytkowaniu, ale wyjątkowo ważne przy autorskiej platformie Moto Ready For, która debiutuje właśnie na pokładzie G100. Słyszałem wobec niej zarzuty zbytniej inspiracji Dexem, jednak staję w kontrze do takich opinii. Po podłączeniu telefonu dedykowanym kablem do telewizora poza opcją „mobilny pulpit” możemy też wybrać „telewizor”, „gra” lub „czat wideo”. Co czyni Ready For platformę nie li tylko dla geeków, ale też dla ludzi, którzy w delegacji, czy w hotelu chcą po prostu bez kombinowania obejrzeć film, zadzwonić komunikatorem do bliskich, czy nawet pograć na dużym ekranie hotelowego telewizora.

„Sekcja foto” to główny aparat 64 Mpix ze światłem f/1.7 i dwoma autofokusami, szeroki 16 Mpix, makro i czujnik głębi. Warto zaznaczyć obecność świecącej obwódki wokół obiektywu makro. Nie jest to mikroskop z Oppo Find X3 Pro, ale faktycznie często pomaga. Z przodu mamy nieco archaiczne rozwiązanie z dwoma obiektywami, normalnym i szerokokątnym. Wygląda ciekawie, ale widziałem już rozwiązania robiące to samo, z jednym obiektywem. Zdjęcia to też element, który od „flagowych flagowców” nieco odstaje. Jest dobrze, takie mocne szkolne 4.

Czy warto? Jeśli czujecie, że możecie skorzystać z Ready For – warto się przyjrzeć G100. Jeśli lubicie interfejs Motoroli (ja bardzo) i możecie pójść na pewne kompromisy w zakresie zdjęć – też. Ale w tym drugim przypadku poczekałbym nieco na promocję lub spadki ceny. A póki co zajrzyjcie do nas do sklepu - też mamy Motorole!

Komentarze

pablo_ck
pablo_ck 21:54 13-06-2021

Motorola G100 kusi ?

Odpowiedz

Rozrywka

Co obejrzeć w weekend? Top 5 seriali na HBO

Beata Giska Beata Giska
11 czerwca 2021
Co obejrzeć w weekend? Top 5 seriali na HBO

Będzie to mój subiektywny ranking najciekawszych propozycji, które znalazłam na HBO. Miks nowości, trochę klasyków, a wszystko to doprawione do smaku szczyptą kina niszowego. Dziś opiszę seriale, a niebawem mogą pojawić się też w piątkowym cyklu najlepsze (według mnie) filmy, które też tam znajdziecie.

Czemu warto oglądać?

Od niedawna mogliście zaobserwować, że w letnim sezonie promocyjnym – z nowymi pakietami z 5G jest naprawdę dobra oferta na z HBO GO. Mówiąc w skrócie – możecie oglądać filmy na telewizorze, laptopie, telefonie, gdzie tylko Wam pasuje i gdzie akurat jesteście. Co jest wygodną opcją, szczególnie w perspektywie zbliżających się wakacji. I tak jedni podczas urlopu będą z przyjemnością wylegiwać się na kanapie, hamaku, leżaku i pochłaniać kolejne odcinki ulubionego serialu (pakiet tv i dużo gb się przydadzą). Podczas gdy inni – miłośnicy aktywnego wypoczynku - postawią na zwiedzanie, a wtedy telewizyjna atrakcje pójdą w odstawkę więc po co płacić, gdy nie używamy? Warto skorzystać z opcji, że HBO można wyłączać i włączać w dowolnym momencie. Uruchomić potem, np. na długie jesienne wieczory, czy gdy pojawi się interesująca nas premiera. A jak to zrobić i jak wybrać odpowiedni pakiet – przeczytacie tutaj. Teraz powiem Wam lepsze – co ciekawego znalazłam do obejrzenia.

Subiektywny ranking seriali HBO – top 5 seriali na weekend i na lato

  1. Mare z Easttown – serial, o którym już rozpisywałam się na blogu (odrębny wpis). Wtedy byłam tylko po kilku pierwszych odcinkach, teraz obejrzałam całość i powiem tylko wow! To chyba najlepsza rola Kate Winslet od czasów „Titanica”! Tutaj gra zmęczoną życiem panią detektyw, która musi rozszyfrować sprawę morderstwa młodej dziewczyny, a także porwań kobiet z okolicy. Zakończenie bardzo zaskakuje! Widzowie już przypuszczają, że jest szansa na drugi sezon.
  2. Przyjaciele: spotkanie po latach – odcinek specjalny. Kto z Was nie zaprzyjaźnił się z tym serialem i nie jest to już wieloletnia znajomość? Kultowe teksty, żarty do których lubimy wracać, czy sceny, które znamy na pamięć. Bo u tej paczki jest zawsze tak swojsko, zawsze po seansie mamy lepszy humor. A teraz po latach pojawił się – i to właśnie tutaj – długo wyczekiwany przez fanów odcinek specjalny, nakręcony po latach – Reunion. Koniecznie zobaczcie. Można też przypomnieć sobie wcześniejsze odcinki, a nawet wszystkie serie, bo jak zniknęły z innych platform streamingowych to są teraz dostępne na HBO.
  3. Pakt – serial, który swoją premierę miał wiele lat temu, ale nadal jest aktualny i uważam, że stale trzyma się na podium najlepszych polskich produkcji. Obraz powstał na podstawie skandynawskiego oryginału (co już wróży dobrze), przeniesiony jednak w nasze rodzime realia. I tak wyszedł mocny, trzymający w napięciu kryminał, thriller polityczny na światowym poziomie. Na czele z Marcinem Dorocińskim w roli dociekliwego dziennikarza śledczego. Musi on rozwiązać sprawę, w którą mogą być wmieszani bardzo wpływowi i niebezpieczni ludzie, stojący u władzy. Kawał dobrego kina.
  4. Seks w wielkim mieście – choć niektórzy pomyślą, że jest to wyjątkowo kobieca propozycja, to nie ukrywajmy, wielu panów z uśmiechem na twarzy poogląda, trochę by się pośmiać, a może i by choć trochę zrozumieć panie. To tak jakby obserwować potajemne babskie spotkanie, na które ktoś otworzył nam drzwi i powiedział – usiądźcie w kącie, przysłuchujcie się i bawcie się dobrze. No ale dlaczego pisze teraz o tym serialu? Nie dość, że to prawdziwy evergreen, który nie boi się tematów tabu, to jeszcze głośno jest ostatnio o wielkim powrocie – o kontynuacji nagrań tego hitu. Potwierdzono nawet, że pojawi się w nim słynny Mr. Big. Warto sobie przypomnieć wcześniejsze sezony.
  5. Przystań – serial prawdziwie wakacyjny. Wraz z „Domem z papieru”, który szturmem podbił Netflixa nastała moda, a właściwie fascynacja produkcjami hiszpańskimi. Śpiewny język, którego brzmienie już samo w sobie brzmi intrygująco i zmysłowo, do tego inna kultura, gorący temperament oraz piękne, egzotyczne scenerie. Odskocznia od mroźnych i mrocznych krajobrazów ze Szwecji czy Danii, czy w końcu inne twarze, niż w typowych hollywoodzkich hitach. Po prostu coś nowego. Jeśli też spodobał Wam się ten nurt – ciekawą propozycją jest serial „Przystań”. Palmy, piękne domy, ogrody, morze, zieleń – taka namiastka urlopu czy dalekich wypraw, które w tym roku mogą być jednak trochę bliższe. A w tle tajemnicza śmierć. Kobieta chce odkryć, co stało się z jej mężem i dowiaduje się, że prowadził on podwójne życie… W głównej roli męskiej El Profesor, tzn. Álvaro Morte. Wciągający dramat psychologiczny.

top seriali

To tylko namiastka dobrych seriali. Resztę znajdziecie w Orane Love z telewizją lub w abonamencie komórkowym – w Planach z HBO. Wśród wartych uwagi, propozycji tego kanału, są też liczne seriale: dokumentalne lub inspirowane prawdziwymi historiami (genialny „Czarnobyl”), kryminały (nagradzany „Detektyw”, „Fargo”), horrory („The walking Death”), produkcje komediowe, romantyczne, historyczne („Rzym”), wojenne („Kampania braci”); dramaty („Genialna przyjaciółka”, „Sukcesja”, „Terapia”) czy science-fiction („Westworld”), a także kultowe, tytuły jak „Gra o tron”, „Rodzina Soprano”, „Opowieść podręcznej”. Sporo jest też nowych, nieznanych szerszej publiczności pozycji, które warto obejrzeć, szczególnie jeśli myślicie, że znacie te powyższe i nic Was tam nie zaskoczy – takiej opcji nie ma! Miłośnicy polskich tytułów powinni być usatysfakcjonowani „Watahą” (polecam z całego serca!) czy ekranizacją głośnej, kontrowersyjnej produkcji „Ślepnąc od świateł”. Sprawdźcie zresztą sami.

A Wy jaki serial polecacie na ten weekend?

 

Komentarze


Odpowiedzialny biznes

Kilka słów o eko-ściemie, odpowiedzialności i faktycznych zmianach

Julien Ducarroz Julien Ducarroz
11 czerwca 2021
Kilka słów o eko-ściemie, odpowiedzialności i faktycznych zmianach

Raz jeszcze dołączam do Hani w ramach Eko-Piątków. Dziś chciałbym się z Wami podzielić kilkoma przemyśleniami po wysłuchaniu naszego środowego wydarzenia online – Miasteczko Myśli. Razem dla Planety.

Jeśli miałbym zamknąć dyskusje, jakie się wtedy odbyły w jednym słowie, byłoby to działanie. W przypadku zmian klimatycznych, jak powiedział Barack Obama, jesteśmy pierwszym pokoleniem, które dostrzega ich znaczenie i ostatnim, które może coś z tym zrobić. Nie ma już miejsca na eko-ściemę, musimy przekuć deklaracje w działanie – i to jak najszybciej. Pozostawanie biernym to w tym kontekście bardzo wymowne działanie.

Dlatego traktujemy w Orange nasze klimatyczne ambicje poważnie, jako integralną część naszej działalności biznesowej. Znajdą się w naszej nowej strategii, to nasze publiczne zobowiązanie. To też zdecydowanie więcej, niż wizja prezesa, to działanie właściwie wszystkich zespołów w naszej firmie.

Podczas środowego wydarzenia miałem przyjemność rozmawiać z profesorem Muhammadem Yunusem, laureatem Pokojowej Nagrody Nobla, założycielem Banku Grameen. Jego idea biznesu społecznego (social business) jest ogromnie inspirująca. Wierzę, że może być zastosowana, w różnym stopniu, w każdej działalności biznesowej. Warto poszerzać perspektywę i bardziej skupiać się na interesariuszach, uważnością zastępując tradycyjny model zorientowany na udziałowców i krótkoterminowy zysk.

Tutaj możecie posłuchać naszej rozmowy:

A całe Miasteczko Myśli możecie obejrzeć na Facebooku.

Za oknem zielono – a więc dobrego weekendu!

Komentarze

Scroll to Top