Rozrywka

Dzień trzeci Open’er powered by Orange, czyli „coś całkiem innego”

Piotr Domański Piotr Domański
02 lipca 2016
Dzień trzeci Open’er powered by Orange, czyli „coś całkiem innego”

Piątek różnił się od dwóch poprzednich dni. Wystarczy stwierdzić, że jako pierwszy na Orange Main Stage występował artysta, którego jeszcze rok czy dwa lata temu niewielu mogło sobie wyobrazić na festiwalu – Zbigniew Wodecki. Razem z Mitch & Mitch orkiestra zagrał materiał ze swojej pierwszej płyty, wydanej w 1976 roku. Wtedy nie zdobyła rozgłosu, teraz przypomniana płytą koncertową nagraną razem z Mitch & Mitch, robi furorę. Artystom udało się przyciągnąć tłumy jakich nie widziałem na żadnym koncercie o tej godzinie festiwalu. Atmosfera była iście piknikowa, natomiast muzyka udowadniała, że dobrze napisana piosenka obroni się sama.

adc9362567ab0b9dfdee57d0e2f0c511bc6

LCD Soundsytem, jeden z dwóch headlinerów wczorajszego dnia również wyróżniali się na tle innych zespołów. Zagrali eklektyczne połączenie punka, rocka i muzyki elektronicznej, przy którym doskonale bawili się zarówno fani ostrego grania jak i elektroniki. Było Dance Yourself Clean, Daft Punk Is Playing at My House i Someone Great. Po LCD Soundsytem na Orange Main Stage pojawili się Panowie z Sigur Ros – islandzkiego zespołu znanego z pięknej intymnej muzyki. I właśnie tak było – delikatnie lecz rozmachem. W sumie trio zagrał 12 pięknych utworów, a wśród nich Sæglópur czy Glósóli. I choć idę o zakład, że niewielu rozumiało o czym śpiewa Jón Þór Birgisson, to i tak było to magiczne przeżycie.

99d73dacb3661c703204ce25ad959874348

Na Tent Stage i Alter Stage wystąpiło dwóch panów, którzy również nieco wyłamywali się z konwencji radosnego letniego festiwalu – Kortez i Kurt Vile. Obu panów można zaliczyć do kategorii singer-songwriter, czyli artystów którzy tworzą zarówno teksty, jak i muzykę swoich piosenek. Kurt Vile, bardziej doświadczony z nich był również swoistą maszyną czasu, która przetransportowała słuchaczy kilkadziesiąt lat wstecz do czasów gdy najwięksi amerykańscy bardowie – Neil Young czy Tom Petty byli u szczytu sławy. I chociaż nieco mu do dwóch wymienionych brakuje było warto posłuchać.

8ee6f93e02c575abe7d256d30bcccb87ca8

Dzisiaj ostatni dzień festiwalu to przede wszystkim koncert Pharrell Williamsa, autora przeboju Happy oraz Bastille. Będzie też ekipa bloga Orange, więc spodziewajcie się czegoś więcej ;-).


Odpowiedzialny biznes

Rusza Leadership Academy for Poland

Kasia Barys Kasia Barys
01 lipca 2016
Rusza Leadership Academy for Poland

Mam dwie wiadomości, jedną złą, drugą dobrą. Niestety, ale badania pokazują, że polskie uczelnie wypadły z pierwszej światowej pięćsetki uniwersytetów. Jesteśmy daleko, daleko za szarym końcem. Ale jest dobra wiadomość. Są tacy, którzy chcą stworzyć w Polsce światowej klasy Uniwersytet. Partnerem tego przedsięwzięcia jest min. Orange.

Wiodące uczelnie na świecie to miejsca kształcenia elit i centra tworzenia innowacji rozwiązujących problemy w skali globalnej.

Polska, by konkurować globalnie, musi stworzyć przynajmniej jeden taki ośrodek. Startuje zatem nabór do Leadership Academy for Poland.  Twórcy LAP chcą zbudować uczelnie poprzez wspólny wysiłek biznesu, organizacji i osób prywatnych mających kontakty z uczelniami ze światowego Top 25 oraz wybitnymi profesorami z najlepszych uniwersytetów świata. Pomysłodawcą LAP jest prof. Wójcik. Rekrutacja już ruszyła. Więcej informacji tutaj. Powodzenia.

 


Rozrywka

Prawdziwy Letni Festiwal, czyli drugi dzień Open’er

Piotr Domański Piotr Domański
01 lipca 2016
Prawdziwy Letni Festiwal, czyli drugi dzień Open’er

Bo jak inaczej powiedzieć o dniu, w którym na Orange Main Stage wystąpili Red Hot Chili Peppers? To było bez wątpienia muzyczne wydarzenie dnia. Zagrali największe koncertowe hity – Can’t Stop, Californication, By the Way. Biorąc pod uwagę nadruki na koszulkach, wielu fanów liczyło na utwory z płyt Blood Sugar Sex Magik i  Mother’s Milk, lecz zespół zagrał tylko trzy. Na bis poleciał także cover Warsaw Davida Bowie. Nieco zabrakło mi choćby sztandarowego „Under the Bridge”, ale gdy gra taki zespół nie można mówić o niedosycie. Red Hot Chili Peppers to koncertowa potęga, bez względu na oceny kolejnych albumów. Szczególnie, że Flea kibicował ze sceny naszej reprezentacji, bez zająknięcia wyśpiewując „Polska, biało-czerwoni”.

06344ccbded9b23f82768a23915e6c7d2d7

I w ten sposób płynnie przechodzimy do najważniejszego poza muzycznego wydarzenia festiwalu, czyli strefy kibica i meczu Polska-Portugalia. Doping fanów, którzy przez ponad trzy godziny kibicowali drużynie narodowej był fantastyczny. Sądzę, że gdybym miał się pokusić o statystykę, to nazwisko Pazdan było najczęściej padającym na festiwalu w czasie całego dnia.

Lecz by stworzyć „Prawdziwy Letni Festiwal” nie wystarczy jeden zespół. Potrzebnych jest kilka innych, na przykład Foals, Open’erowi weterani, grający energetycznego, wesołego rocka. I choć ich muzyka nie powala wirtuozerią to na pewno robi to ich zapał i entuzjazm do grania. Czyli to wszystko co najlepiej sprawdza się na letnim festiwalu. Zagrali między innymi taneczny My Number, był też Mountain at My Gate.

f77d94d35c9c7fa029efd7840068c78544f

Klimat letniego festiwalu budowali też Panowie z Kamp! i M83 swoją rozbujaną elektroniką. Był też Beirut, ze swoją piękną, spokojną muzyką idealną na czerwcowy wieczór. Zagrali najbardziej znane utwory w bardzo „koncertowych” aranżacjach. Bardziej do środy, niż do wczoraj pasowała mi Maria Peszek, która grała na Tent Stage równolegle z meczem. Były mocne teksty i świetna muzyka, wg mnie Maria Peszek stała się Kazikiem Staszewskim w spódnicy.

A dzisiaj w planach Zbigniew Wodecki i Mitch& Mitch, LCD Soundsytem oraz Sigur Ros. Do zobaczenia!

Scroll to Top