Oferta

Co w gadżetach piszczy (18)

Michał Rosiak Michał Rosiak
16 lipca 2016
Co w gadżetach piszczy (18)

Przychodzą wakacje, a ja zaczynam pisać jak szalony. Ostatnio znów było trochę przerwy od pisania o gadżetach, a że przez ten czas zebrało mi się ich całkiem sporo, pora podzielić się z Wami wrażeniami. Dziś będzie o tym, jak w dzisiejszych czasach nie doceniamy ciszy; o smartwatchu, który wreszcie wygląda jak zegarek; i o tym, że firmie znanej z urządzeń do nawigacji, nie zaszkodzi, gdy czasem zrobi coś innego.

4cec05dcfedd2f2d68138c6c3578743d45dBose QC35 – Słuchawki do słuchania ciszy

Produkty firmy Bose to słuchawki specyficzne, jedne z niewielu tego typu produktów, które mogą zainteresować osoby... nie słuchające muzyki. Model QC35 to kolejne bezprzewodowe słuchawki amerykańskiej firmy, ale pierwsze z aktywną redukcją szumów, które nie potrzebują kabli.

Macie czasami dość miejskiego „szumu tła”? Jeśli idąc w centrum spychacie go automatycznie do podświadomości, to mogę Wam tylko pozazdrościć. We mnie wywołuje on permanentne napięcie, które spadało od razu, gdy założyłem na uszy QC35. To lekkie słuchawki „over ear”, przykrywające uszy miękkimi muszlami z alcantary, dopasowującymi się bez ściskania głowy, po włączeniu uruchamiające magię :) Do tego stopnia magię, że gdy w pewną sobotę leciałem samolotem do Wrocławia sędziować Weekend Mistrzów Polskiej Ligi Lacrosse, obudziłem się dopiero, gdy koła dotknęły pasa na lotnisku w Strachowicach, a w Pendolino przespałem prawie całą drogę powrotną. Świat był zupełnie inny, spokojniejszy, a i muzykę, którą czasami uruchamiałem, odbierałem w zupełnie inny sposób, czystszą i naturalniejszą. Bateria ma starczać na 20 godzin i faktycznie po całym dniu w słuchawkach została jeszcze połowa pojemności ogniwa.

Do tego mamy możliwości aktywnego parowania z dwoma urządzeniami – jeśli oglądamy film na tablecie, to zatrzyma się on w momencie rozmowy przychodzącej, a słuchawki automatycznie przełączą źródło. Jakość mikrofonu kierunkowego na lewej muszli jest lepsza od niektórych mikrofonów... wbudowanych w telefony.

694b0be9056a67bee6d50dfed4b4719ef0bGarmin Fenix 3 – Na bieżnię, rower, spadochron i... do garnituru

Lubię smartwatche, w ogóle lubię nowe gadżety, a w przypadku inteligentnych zegarków korzystając z ich zalet przyjmuję jednocześnie ich wady: fakt, że wyglądają jak gadżet fitnessowy, no i trzeba je co dwa/trzy dni podpinać do ładowarki. Dokładnie te wady, których... brakuje w Garminie Fenix 3.

To dla mnie bezdyskusyjnie najlepsze urządzenie ubieralne dostępne na rynku, choć trzeba przyznać, że większego zegarka chyba nie znajdziemy :) Do garnituru wciąż idealny nie będzie, ale ja nie wahałbym się go założyć. Da radę również w zastosowaniach bardziej ryzykownych dla tego typu urządzeń – podczas testów wielokrotnie zdarzało mi się uderzać nim choćby we framugę drzwi, co nie  zostawiło śladów ani na metalowej ramce, ani kryjącym wyświetlacz szkle.

Fenix to jednak – mimo przyzwoitego wyglądu – przede wszystkim urządzenie fitnessowe, z szeregiem predefiniowanych dyscyplin, które możemy z nim uprawiać. Po wciśnięciu guzika start, wyborze i potwierdzeniu dyscypliny, zegarek monitoruje cechy ruchu konkretne dla danej dyscypliny, by w trakcie ćwiczenia pokazywać na kolorowo, na w pełni konfigurowalnych ekranach, aktualne dane z treningu, na końcu zaś – w aplikacji mobilnej – rozbudowane statystyki. W zegarek wbudowano antenę GPS obsługującą również system Glonass, zaś w pudełku znajdziemy zapinany na piersi pasek z miernikiem tętna. Jedni będą narzekać, inni docenią, iż z racji braku czujnika w urządzeniu, korzystając z niego jako wyłącznie ze smartwatcha, będziemy ładować baterię nawet co 10 dni (z włączonym nieprzerwanie GPSem wystarczy na kilkanaście godzin)! „Na pokładzie” tego bynajmniej nie niepozornego urządzenia, mamy też termometr, barometr, czy wysokościomierz, nie zdziwiłbym się więc widząc Fenixa 3 np. na nadgarstku skoczka spadochronowego. Tym bardziej, że choć mamy do czynienia ze smartwatchem, obsługujemy go wyłącznie za pomocą przycisków! Potrzeba na to chwilę czasu, ale można się przyzwyczaić :) Na ekranie zegarka możemy oglądać powiadomienia z aplikacji, w telefonie zaś – dokładniejsze statystyki zebrane przez Fenixa.

e9c2b8a15850404e82ea8f3446c0e12dd4aTomTom Bandit – Mały, smukły i waleczny

Pamiętam, jak z czasów prehistorycznych, gdy mianem smartfona określano Nokię E51, korzystałem na niej z nawigacji TomToma, która działała z dokupionym podłączanym na Bluetooth modułem GPS. Prehistoria, co? :) No ale jako, że gros klientów zamiast dedykowanej nawigacji używa smartfonów, trzeba poszukać dla siebie miejsca gdzie indziej. Na przykład na rynku kamer sportowych.

Oczywiście na tym rynku każdego nowego gościa porównuje się do GoPro. Bandit zatem jest smuklejszy i jak dla mnie ładniejszy, a jeśli GoPro schować do wodoodpornego case’a, to okazuje się też mniejszy. Dzięki temu, iż w przypadku urządzenia TomToma rozmiar idzie w długość, a nie w szerokość wygląda ono zdecydowanie dynamiczniej. Inaczej jest też z mocowaniem – w zestawie znajdziemy oczywiście przejściówki do standardu GoPro, jednak Banditów nie trzeba za każdym razem „przykręcać śruby” – wystarczy wcisnąć go w małe, płaskie, ale stabilne złącze, aż usłyszymy kliknięcie. Ja np. jedno mam zamocowane na wentylowanym kasku, drugie zaś na kierownicy roweru – kamerę mogę przepiąć jedną ręką podczas jazdy. Kamera na kierownicy sprawdza się lepiej, bowiem możemy ustawić opcję prędkościomierza (w urządzeniu TomToma nie mogło zabraknąć GPSa), albo odczytów z pulsometru.

Stabilizacja jest idealna, obsługa kamery przy użyciu małego monochromatycznego ekranu intuicyjna (a w aplikacji mobilnej jeszcze łatwiejsza), filmy możemy kręcić w rozdzielczości od 720p/120fps do 4k/15fps. Kamera nie ma własnej pamięci, trzeba więc włożyć kartę do battery packa (dużą! 20’ filmu w 720p zajmuje 4GB), a sama bateria starcza nawet na ok. 3 godzin. Świetnie wychodzą timelapse’y. Podobno równie świetnie automatycznie montuje minutowy film z dziesięciu wybranych przez siebie sześciosekundowych migawek, ale tu mamy akurat odmienne zdania :)


Bezpieczeństwo

Wpis przewrotnie antytechnologiczny

Michał Rosiak Michał Rosiak
14 lipca 2016
Wpis przewrotnie antytechnologiczny

Szaleństwo Pokemonów w ostatnich dniach (wyczytałem, że ponoć ruch w sieci związany z grą Niantica przekroczył nawet ten, związany z pornografią!) spowodowało, że zacząłem się zastanawiać - nie pierwszy raz zresztą - nad tym, co by było, gdyby rzucić to wszystko w diabły i pojechać w Bieszczady :D Autentycznie mam coraz częściej chęć zamknąć się w jakiejś samotni i choć ostatnio na Twitterze żartowałem, że zrobiłbym to pod warunkiem, że będzie do niej dochodziło porządne FTTH (Fiber To The Hermitage :) ), zrobiłem sobie listę, z czego musiałbym zrezygnować, rzucając świat online.

- informacje on-line: akurat polityka niemiłosiernie irytuje mnie od ok. 10 lat, a cała reszta newsów to click-baity o tym, która gwiazda czego akurat nie założyła; trochę byłoby mi szkoda newsów technologicznych i czytanych od bodaj 7-8 lat codziennie RSSów ze Spiders Web i Antyweba; no i ominęłyby mnie szaleństwa Pokemonów i pomysłów polityków (nie wiem, co gorsze)

- seriale: rezygnacja z dobrodziejstwa sieci bolałaby jak diabli, ale przynajmniej część seriali da się obejrzeć w stacjach telewizyjnych, a że z opóźnieniem? Cóż, bez sieci i tak nie wiedziałbym, który sezon akurat nadają w USA

aparat fotograficzny: jakoś przed erą komórek radziłem sobie z cyfrową "idiotenkamerą"

media społecznościowe: Twittera brakowałoby mi bardzo, ale wtedy przynajmniej wiedziałbym, który z przyjaciół jest naprawdę wartościowy i poświęci swój czas, by odwiedzić mnie w samotni

nawigacja w mieście i poza nim: na przystankach są rozkłady jazdy, a atlasy drogowe zdaje się jeszcze produkują

e-booki: na Kindle'u mam tyle nieprzeczytanych książek, że wystarczyłyby mi na roczny detoks

A co znalazłoby się po stronie zysków?

- spokój, koniec przygniatającego FOMO

- odpoczynek dla mózgu, nie nadążającego z przetwarzaniem nieprzerwanego ciągu danych

- przeżywanie swojego życia, zamiast przeżuwania podawanej nam papki

- odbudowa faktycznych, offline'owych więzi międzyludzkich

I - last, but not least:

- brak jakichkolwiek ryzyk, związanych z cyber-przestępczością

Przyznajcie się, kusi Was taki detoks? Mnie bardzo i spróbuję go wprowadzić w życie podczas urlopu: pomoże mi sytuacja, będę go bowiem spędzał za granicą, wystarczy po prostu nie kupić lokalnej karty prepaidowej z transferem internetu. Na co dzień też bym chciał podjąć to wyzwanie, ale charakter mojej pracy na to nie pozwala... A Wy? Gotowi byście byli podjąć wyzwanie, niech będzie: "Miesiąc bez internetu"? Amerykanie robią już nawet obozy "detoksykacyjne" - myślicie, że przyjęłoby się to w Polsce?

Frontpage photo: DavityDave/Flickr


Oferta

Wszystko, co powinniście wiedzieć o rejestracji numerów na kartę

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
13 lipca 2016
Wszystko, co powinniście wiedzieć o rejestracji numerów na kartę

Temat rejestracji kart prepaid nie przestaje Was interesować. Nie brakuje emocji i często go komentujecie. Jak zawsze przy takiej okazji rodzi się też sporo, nie zawsze prawdziwych informacji. Dlatego pomyślałem, że przyda się Wam pigułka sprawdzonej wiedzy. Czytajcie i rejestrujcie.

Czy trzeba zarejestrować numer na kartę?

Tak, rejestracja numeru jest obowiązkowa. I nie ma przed tym ucieczki.

Do kiedy należy zarejestrować numer na kartę?

Jeżeli aktywowaliście, bądź aktywujecie kartę prepaid przed datą wejścia w życie ustawy, czyli 25 lipca - macie czas na rejestrację do 1 lutego 2017. Jak tego nie zrobicie w wymaganym terminie, będziemy musieli wyłączyć numer. Taki obowiązek nakłada na nas ustawa. Jeśli natomiast aktywujecie kartę lub ją po prostu kupicie po 25 lipca 2016 roku, to zanim z niej skorzystacie będziecie musieli ją zarejestrować. Inaczej nie zadziała. I nie ma znaczenia, czy nabyliście ją w kiosku, supermarkecie czy przydomowym sklepiku.

Gdzie można zarejestrować numer prepaid?

W salonach Orange oraz supermarketach Media Markt i Saturn. Musicie mieć ze sobą kartę SIM, którą chcecie zarejestrować i dowód tożsamości. Rejestracja trwa krótko. Podajecie numer PESEL, imię i nazwisko oraz numer telefonu. Z uwagi na ochronę danych osobowych nie wprowadziliśmy możliwości rejestracji we wszystkich miejscach, gdzie można kupić starter. Nie wprowadziliśmy też możliwości i rejestracji przez internet. Dlaczego? Trzymamy się twardej litery prawa i zamiaru ustawodawcy, który chciał mieć pewność, że karta jest zarejestrowana na jej użytkownika. Naszym zdaniem nie dają tej pewności rozwiązania takie jak np. przesyłanie skanu dowodu.

Kto może zarejestrować numer na kartę?

W praktyce każdy. Osoby poniżej 13 roku życia muszą przyjść z prawnym opiekunem, który zarejestruje numer na siebie. W przypadku obcokrajowców okazują paszport i na tej podstawie zarejestrują numer.

Dlaczego warto się pośpieszyć z rejestracją?

Po pierwsze, aby mieć to z głowy. Po drugie - bo się opłaca. Jeśli zdecydujecie się zarejestrować numer do 18 sierpnia br. otrzymacie bonus 1000 minut do wszystkich sieci oraz 10 GB na internet. Możecie także przenieść już zarejestrowany numer do Orange od  innego operatora. Wtedy za 28 zł dostaniecie nielimitowane rozmowy i SMS-y do wszystkich sieci oraz 14 GB na internet.

Ile numerów można zarejestrować na jedną osobę?

Do 20 numerów na jedną osobę fizyczną i do 100 numerów na firmę.

Gdzie można dowiedzieć się wszystkiego o rejestracji numerów na kartę w Orange?

Polecam stronę: www.zarejestrujnumer.pl

Scroll to Top