Odpowiedzialny biznes

Autor: nowojorski wiatr

Bartosz Nowakowski Bartosz Nowakowski
09 września 2010
Autor: nowojorski wiatr

W Stanach Zjednoczonych tenisowe święto. Osobiście lubię US Open, pomimo znacznej różnicy czasowej między Warszawą a Nowym Jorkiem. Najlepsze spotkania zazwyczaj rozpoczynają się późną porą wieczorną, wtedy kiedy człowiek, mieszkający nad Wisłą chciałby położyć się spać. Dlatego mam przy czym zasypiać. I wcale nie chodzi mi o nudne przedstawienie, po prostu, zasypiać przy sporcie to jedna z piękniejszych spraw. Jeśli ktoś nie próbował, gorąco namawiam. Problem mogą stanowić emocje, które ten sen zabiorą z powiek. Cóż, bywa.

Wczoraj oglądałem zaciekle mecz Novaka Djokovica z Gaelem Monfilsem. Panowie biegali od jednego końca do drugiego kortu, ile tylko sił w nogach. Były emocje, były ciekawe sytuacje, a większość spowodowana przez hulający wiatr. Śmiało stwierdzam, że to on przyczynił się do wielu nieoczekiwanych, czasem śmiesznych sytuacji. Śmiesznych jak dla kogo, bo zawodnicy w niektórych momentach nie byli zadowoleni. W takich momentach zastanawiam się, czy warunki są takie same dla wszystkich?

Nie od dziś wiadomo, że warunki atmosferyczne, zwłaszcza wiatr, potrafią układać scenariusze w różnych dyscyplinach. W lekkiej atletyce, wiatr w plecy to za duża pomoc od natury; w skokach narciarskich zbyt duże podmuchy to już niebezpieczeństwo dla zawodników; w kolarstwie, wiatr wymaga odpowiednich ustawień zawodników w peletonie. Pojedyncze ucieczki podczas bardzo wietrznego etapu, to jak niedzielny, długi spacer w krótkich spodenkach w środku polskiej zimy. W piłce nożnej wiatr potrafi zdziałać nawet takie sytuacje:

Wracając do tenisa. Lubię tę dyscyplinę jeszcze z jednego powodu i to właśnie w połączeniu z wiatrem. Szczególnie w wydaniu pań, kiedy to zwiewne spódniczki ulegają, raz lekkim, raz silniejszym podmuchom wiatru. I zawsze się zastanawiam, jak one mogą schować jeszcze do kieszonki dwie, trzy piłeczki?


Bezpieczeństwo

Gadżet dla bezpieczeństwa dziecka

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
09 września 2010
Gadżet dla bezpieczeństwa dziecka

Firmy przyzwyczaiły nas do różnych gadżetów dodawanych do produktów. Jedne są lepsze inne gorsze. Ten, który my postanowiliśmy dawać na pewno jest sensowny i przydatny. Chodzi specjalną odblaskową, samozaciskową opaskę dla dzieci, aby były lepiej widoczne na drodze. Żeby ją otrzymać wystarczy kupić dowolny starter za 20 zł lub doładowanie za minimum 50 zł w jednym z kilku tysiący punktów np. kioskach, marketach Żabka, na stacjach paliw i sklepach Saturn oraz Media Markt.

bezpieczni-w-drodze-do-szkoly.jpg


Bezpieczeństwo

Google Street… Spy?

Tomasz Sulewski Tomasz Sulewski
08 września 2010
Google Street… Spy?

"Myślę, że społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się, gdy wszystko o każdym jest bez przerwy zapisywane i dostępne. Uważam, że powinniśmy przemyśleć to jako społeczeństwo." Czy ktoś z Was uważa inaczej? Taki objaw troski byłbym gotów nawet wziąć za dobrą monetę, gdyby nie fakt, że słowa te wypowiedział Eric Schmidt, szef Google'a, czyli firmy nieustannie oskarżanej o nadmierne gromadzenie danych. Pamiętacie kontrowersje wokół GoogleBuzz, które zupełnie nieproszone zasysało informacje o użytkownikach? Wydaje się jednak, że nie była to ostatnia burza wokół działań technologicznego potentata. Tym razem ciemne chmury zbierają się nad Google Street View.

Szczególnie drażliwi w tym zakresie okazali się Niemcy, ale głosy oburzenia dobiegają praktycznie z całego świata - od Korei Południowej po USA. Amerykański koncern oskarżany jest o naruszanie prawa internautów do prywatności: nieuprawnione zbieranie i przechowywanie danych, szczególnie tych pozyskiwanych z sieci Wi-Fi oraz o publikowanie danych wrażliwych (zdjęcia twarzy, numerów rejestracyjnych, itp.) bez zezwolenia. Protesty u naszych zachodnich sąsiadów były tak gwałtowne, że Google wręcz wstrzymał realizację projektu na terenie Niemiec.

Widok na Central Park West w Nowym Jorku

Google tłumaczy, że stosuje rozwiązania gwarantujące zachowanie anonimowości: automatyczne zamazywanie twarzy czy rejestracji. Jeśli to dla kogoś zbyt mało, może zgłosić zdjęcie, które mu się nie podoba. Wystarczy kliknąć na odpowiedni link. Pytanie jednak, czy to wystarczy? Szczerze mówiąc, mam poważne wątpliwości - blankowanie twarzy to zabieg skuteczny, ale wcale nie działa tak doskonale, jak by tego chcieli autorzy. Do tego wiele z uwiecznionych na zdjęciach osób może nie zdawać sobie zupełnie sprawy z tego, że na nich jest - jak więc ma to zgłosić?

A może, z drugiej strony, cała ta burza jest jednak burzą w szklance wody? Bo przecież GSW to narzędzie niezwykle przydatne - pozwalające obejrzeć lepiej miejsca, do których się wybieramy, zaplanować naszą drogę w najdrobniejszych szczegółach (np. wybierając sklepy, do których będziemy chcieli zajść), a ludzie, którzy nie chcą być widywani w jakichś miejscach, po prostu nie powinni tam chodzić? Ostatecznie przecież do "namierzenia" osoby wychodzącej z sexshopu nie potrzeba wielkich technologii, wystarczy takiego kogoś spotkać na ulicy. A jak Wy na to - nomen omen - patrzycie?

Scroll to Top