Dziś Światowy Dzień Uchodźcy. W tym roku, zwłaszcza tutaj, w Polsce, ta data nabiera wyjątkowego znaczenia. W ośrodku Orange Polska w Serocku mieszka obecnie ponad 300 osób, kobiet i dzieci. Ich świat zmienił się w ciągu kilku godzin. Musieli opuścić swoje domy, często swój kraj – swoich bliskich, ojców, mężów, braci, którzy zostali, by walczyć za ojczyznę.
Łatwo jest poprzestać na myśleniu o rodzinach ukraińskich szukających schronienia w Polsce jako masie, bezimiennej i bezosobowej. Często w taki sposób rozmawia się o nich w debacie publicznej. „Uchodźcy” – słowo, które podobno mówi wszystko. Ale nie opowiada ich historii.
Rodziny, które mieszkają w naszej placówce, mają swoje historie i własne potrzeby. Gdy najbardziej podstawowa z nich – bezpieczne schronienie – zostanie zaspokojona, musimy pomyśleć o tym, co dalej. Jedni decydują się na powrót do Ukrainy, inni chcą zostać w Polsce, na trochę dłużej lub na kolejne lata.
Ponad połowa mieszkających u nas dorosłych deklaruje wykształcenie wyższe, głównie ekonomiczne, ale są też nauczyciele i personel medyczny. Co czwarty deklaruje chęć pozostania w Polsce na dłużej. Jednocześnie 60% dzieci przebywających w Serocku ma mniej niż 10 lat. Te rodziny myślą o swojej przyszłości, i my też musimy to robić. I wspierać je tym, co mamy do dyspozycji. Dzięki dobrej współpracy z lokalnymi władzami możemy zapewnić im lekcje języka polskiego, a grupa ukraińskich dzieci trafiła do miejscowej szkoły podstawowej. Lokalny Urząd Pracy pomaga naszym gościom wejść na rynek pracy, wyjaśniając podstawowe zasady i pomagając w przygotowaniu odpowiednich CV odpowiadających potrzebom polskich firm.
W czerwcu Pierwsza Dama Agata Duda-Kornhauser odwiedziła rodziny mieszkające w Serocku. Mówiła o bieżących potrzebach społeczności ukraińskiej, które się pojawiają i wyzwaniach na najbliższe miesiące. Co najważniejsze, wysłuchała ich historii. Jestem przekonany, że założona przez nią biblioteka pomoże wielu naszym gościom w otwarciu nowego rozdziału w Polsce.
W czwartek 24 lutego obudziłem się wcześnie. Tego dnia świat wokół nas zmienił się w ciągu kilku godzin. Chociaż wszyscy pragniemy, aby wrócił do normy, musimy zdać sobie sprawę, że żyjemy już w innej rzeczywistości, że po prostu nie będzie tak samo.
Polacy otworzyli swoje serca i domy na naszych ukraińskich sąsiadów. Widziałem to na własne oczy, z koleżankami i kolegami z Orange Polska, którzy organizowali zbiórki w naszych siedzibach w całym kraju (20 transportów z zaopatrzeniem dla ukraińskich szpitali i wojska wyruszyło już tylko z warszawskiego biura) i dobrowolnie wspierali naszych gości jak tylko mogli. W Serocku lokalni wolontariusze pracują ramię w ramię z naszym personelem i wolontariuszami Orange, opiekując się rodzinami. Myślę, że wszyscy jesteśmy winni ogromne podziękowania ludziom, którzy poświęcili swój czas i środki, aby pomóc sąsiadom w potrzebie.
Niewątpliwie oddolne inicjatywy były motorem napędowym jeśli mówimy o wspieraniu Ukraińców w tym kryzysie, zwłaszcza w pierwszych dniach i tygodniach wojny. Jednak najwyższy czas przyznać, że jest to wyzwanie długoterminowe. Wielu naszych gości potrzebuje poczucia normalności. Zdają sobie sprawę, że ta wojna nie skończy się w ciągu kilku dni czy tygodni. Chcą zarabiać na życie, być częścią nowej lokalnej społeczności. Aby to umożliwić, musimy działać wspólnie, społeczności, biznes i władze.
Zdjęcia, które widzicie w tym tekście, za wyjątkiem fotografii z wizyty Pierwszej Damy Agaty Dudy-Kornhauser, wykonał Jacenty Dędek, polski fotograf, człowiek, który potrafi naprawdę uchwycić emocje i utrwalić je w swoich pracach. Autor Portretu prowincji.
Komentarze
Super za Wasz wkład w pomoc. Polscy zdali egzamin z pomocy na 6+. Zastanawia mnie tylko jedno…..czy stać nas na długoterminową pomoc i……czy za jakiś czas nie będzie sytuacji ze pracownicy z Ukrainy wyprą z rynku pracy Polaków z niektórych branż. Pożyjemy, zobaczymy.
Odpowiedz