Za oknem zima, a więc zmiana dyscyplin. Głównym sprzętem stają się narty, a na boiskach pojawiają się czerwone linie i czerwona piłka. W ostatni weekend, centrum zimowych dyscyplin było mroźne Kuusamo. Bez szału, ale z wielkim optymizmem na rozpoczęty sezon zaprezentowały się polskie, zimowe gwiazdy.
Na rozgrzewkę, biegi narciarskie. Zwycięstwa Justyny Kowalczyk stały się normą, stąd pewnie to stwierdzenie „bez szału”. Oczywiście drugie miejsca, to bardzo dobry wynik, a rywalizacja na linii Kowalczyk-Bjoergen będzie do końca sezonu niezmiernie ciekawa. Po piątkowej dyskwalifikacji, niektórzy chcieli chyba doszukiwać się podwójnego dna. Cieszy, bardzo dobra postawa Aleksandra Wierietelnego, który po biegu od razu oficjalnie przyznał, że „decyzja sędziów była poprawna i nie będzie żadnych odwołań”. Dzięki temu, wskazał miejsce rywalizacji, które jest na trasach podczas biegów, a nie za kulisami konkursów.
Po solidnej rozgrzewce, czas na skoki narciarskie. Według trenera Lepistoe, pierwsza „dziesiątka” w indywidualnym konkursie to cel jaki razem z Adamem Małyszem postawili przed zawodami. Gdzie pozostali skoczkowie? Brak w „trzydziestce” kolejny raz daje do myślenia. Usłyszałem gdzieś komentarze, choć może się przesłyszałem, że efektem braku w drugiej serii i słabej dyspozycji, może być dobrze zakończony sezon letni. Czyli zimowy ledwo, co się rozpoczął, a tu przemęczenie letnim Grand Prix? Jakoś nie mogę w to uwierzyć.
Z lekkim przegrzaniem, troszkę o piłce nożnej. Na początku wspomniałem o czerwonych liniach i czerwonej piłce. Taka sytuacja (nie tylko w Kielcach) miała miejsce podczas meczu Korony z Lechem. Czasem nie było widać piłki, czasem stylu, czasem polotu i chyba czasem chęci. A podobno grały czołowe polskie drużyny. Czym zaskoczy Lech włoską drużynę z Turynu. Prędzej śnieg może zaskoczyć piłkarzy ze stolicy Piemontu. Chociaż im biały puch wcale nie jest obcy.