Czwarta edycja Orange Warsaw Festival za nami. Jamiroquai porwał tłumy do zabawy, Skunk Anansie dali energetyczny show, a Moby zarażał swą charyzmą. Po 5 latach rewelacyjnie na scenę wróciła też grupa Sistars. A wszystko na stadionie Legii, który okazał się doskonałą muzyczną areną.
Na siedmiu koncertach Orange Warsaw Festival bawiło się ponad 50 000 ludzi. To była publiczność jakiej grający na co dzień na tej arenie piłkarze mogą tylko pozazdrościć. Fani My Chemical Romance w trakcie utworu "Na Na Na" wyciągnęli w górę kartki z napisem "Na", a podczas kawałka "SING" maski, a na ostatniej piosence - latarki. Z kolei gdy Moby zagrzewał publiczność słowami „lubię, kiedy tysiące ludzi buja się w takt mojej muzyki” – stadion falował.
Drugiego dnia na koncercie Sistars wzruszona publiczność odśpiewała im „sto lat”. Jay Kay, lider zespołu Jamiroquai, który zdominował ten koncertowy wieczór dyrygował publicznością podczas grania swoich najlepszych utworów. Roztańczony tłum długo nie pozwalał mu zejść ze sceny. Zobaczcie zresztą sami krótką próbkę tej atmosfery. A do tych którzy byli prośba - napiszcie jak się bawiliście.
My uruchomiliśmy też strefę Orange, w której czekały dodatkowe atrakcje. Można tam było zrobić sobie festiwalowy makijaż bądź tatuaż, spróbować sił w tworzeniu biżuterii i wianków, czy zagrać na własnoręcznie przygotowanych ekologicznych instrumentach. Wszyscy zainteresowani mogli też bawić się na symulatorach gier. W ciągu dwóch dni w strefie bawiło się ponad 35 000 osób.