Gdy pisałem o blamażu Jagi na boiskach Kazachstanu, Tomasz w komentarzu napisał, że może przynajmniej siatkarze osłodzą nam tamtą porażkę. I osłodzili wystarczająco.
Ja powiem więcej - spokojnie wezmę w pakiecie takie blamaże jak Jagi pod warunkiem, że będą łączone z takie sukcesy jak w ten weekend.
Ameryki nie odkryje, że przed Ligą Światową raczej niewiele osób wierzyło w brąz dla Polski i pewnie jak wielu kibiców pierwsze mecze oglądałem "lewym" okiem czytając przy okazji gazetę i robiąc milion innych rzeczy. Zresztą sprawy nie szły najlepiej i po meczu z Włochami właściwie byliśmy już za burtą, po to by za chwilę ogłosić podniośle "Wszyscy jesteśmy Bułgarami", dzięki którym znów weszliśmy do gry. Przy okazji bardzo mi się podobało tłumaczenie Andrei Anastasi (trenera Polaków), który tak tłumaczył przegraną z jego rodakami: "Powodem naszej porażki jest siatkówka. To sport. Czasami jest lepiej, czasem gorzej."
To co działo się Argentyną zapamiętają wszyscy, którzy ten mecz widzieli. Przed takimi spotkaniami warto dawać w telewizji plansze dla wszystkich cierpiących na serce "Oglądasz na własną odpowiedzialność!!!". Tym razem potencjalny zawał zakończył się sukcesem, choć nie ukrywajmy pomógł nam nie tylko czasem dość rezerwowy skład Argentyny, ale i decyzje sędziów, którzy tym razem chyba czasem byli "po naszej stronie".
Dlaczego nie wygraliśmy z Rosją, pokazała Rosja w finale wygrywając z Brazylią, z która my najwyżej potrafimy czasem ładnie przegrać. Przyznajmy, że finał był zdecydowanie poza naszym zasięgiem. Pólfinał a później zwycięska walka o brąz myślę, że nagrodziła nam nie tylko piłkarskie stresy - choć obawiam się, że znowu będziemy długo czekać na podobne emocje i sukcesy nie tylko w siatkówce. Dzisiaj możemy się jednak naprawdę cieszyć!!!