Kiedy zbliża się weekend, mój brat ma w zwyczaju ustawiać taki mini-terminarz, co dobrze byłoby zobaczyć ze sportowego świata. Złożyłem ręce, by ustawić priorytety, ale nie po to by liczyć na jakieś cudy.
Informacja, że nasza liga zaczyna się z takim rozmachem (chodzi o wynik), przyprawiła mnie w lekkie zdziwienie, lecz to nie był jeszcze cud. W końcu to beniaminek, tyle, że po nazwiskach piłkarzy (ktoś napisał niechcianych, nielubianych?) nie spodziewałbym się takiego "wejścia (a może wyjścia?) smoka". Wszakże powiadają, że grają piłkarze, a nie nazwiska. Lech miał sześć strzałów, a strzelił pięć bramek. Taka skuteczność to w naszej lidze cud.
Jak już jesteśmy przy piłce kopanej, to słów kilka o losowaniu. Jeszcze Mistrzostwa Europy przed nami, a tu już losują nam grupę eliminacyjną do Mistrzostw Świata. Być może opatrzność czuwała w postaci pomnika Chrystusa Zbawiciela z Rio de Janeiro, a może tego ze Świebodzina. W każdym razie mamy naszych ulubionych Anglików. Będą trywialne powroty do Wembley z 1973 roku, niczym mantra przypominana przed tymi spotkaniami. Tak trochę jak śpiewanie przez polskich rycerzy "Bogurodzicy" przed bitwą na grunwaldzkich polach. I zupełnie nie wiem, czemu tyle tu religijnych porównań, ale ja się o Anglików się nie modliłem.
Ale ręce mocno składałem za Konrada Czerniaka. Oczywiście wiedziałem, że w zwycięstwie z Phelpsem to nawet cuda nie pomogą, ale drugie miejsce to znakomity wynik. Skromny chłopak. Mam nadzieję, że tak pozostanie, a ja takich bardzo podziwiam.
Zaczęli kręcić kolarze po ulicach Warszawy czyli Tour de Pologne rozpoczęte. Nasi niby znowu aktywni, ale żeby na ostatniej kresce, któryś z nich wjechał pierwszy, to byłoby ekstra. Jak tak dalej pójdzie to nawet Najwyższy zapomni, o ostatnim, etapowym zwycięstwie. Na poprawę mają cały tydzień.
Na koniec trochę z silnikowym warkotem. Nasz mistrz świata, Tomasz Gollob troszkę zawiódł, ale najlepszym się zdarza. Deszczowo na Hungaroringu, bastionie polskich kibiców, który trochę przycichł. Pod nieobecność Roberta wyśmienicie zastępuje go Kuba Giermaziak, który wygrał wyścig w Supercup. A w F1, jeśli wyspiarska pogoda, to cudów nie ma, wygrywa Brytyjczyk.