Lubię spełniać obietnice, więc skoro obiecałem, że dziś zaczynamy, to zaczynamy. Na początek również obiecana „Instrukcja obsługi”:
po pierwsze: ma być świetna zabawa;
po drugie: pisząc nikogo nie obrażamy i nie używamy wulgaryzmów;
po trzecie: żeby wszystko szło sprawnie, swoje wersje ciągu dalszego przysyłacie na moją skrzynkę: krzysztof.swidrak2@orange.com, a ja będę je sklejał w całość;
po czwarte: nowe wątki naszej wspólnej opowieści będą pojawiały się na blogu pod koniec tygodnia;
Wszystko jasne? No to do dzieła. Macie nieograniczną możliwość rozbudowania tej opowieści. W każdym kierunku, czasie i przestrzeni. Możecie z nią w zasadzie zrobić wszystko. Z niecierpliwością czekam na pierwsze propozycje ciągu dalszego.
Poniżej obiecany "zaczyn," czyli pierwszy odcinek:
UFO przyleciało! - krzyczał „Brzdąc” w krótkich gaciach biegając po głównym placu Dzierżawinu. Ufo, Ufo, powtarzało echo. Wierzyć, nie wierzyć, wyjść zobaczyć można – pomyślał „Piegowaty”. Zamknął drzwi mieszkania. Wychodząc z klatki zderzył się z biegnącym „Brzdącem”. Uderzenie może mocne nie było, ale obaj się zachwiali. Patrząc na obu dziwne, że nic więcej się nie stało. „Gdyby Dąb Bartek umiał chodzić, to można by go pomylić z „Brzdącem” - tak opisano go kiedyś w lokalnej gazecie. „Piegowaty” różnił się tylko kolorem włosów.
- Ty, ale z tym UFO, to ty na poważnie, czy znowu miałeś wizję – rzucił w stronę „Brzdąca” „Piegowaty”. Zapytał na wszelki wypadek, ponieważ kilka tygodni temu „Brzdąc” był w stolicy. Z daleka zobaczył wielką pomarańczową kulę. Po godzinie świat podziwiał z pomarańczowego balonu Orange. A gdy wrócił do Dierżawinu, w jego opowieściach balon urósł do rozmiarów sterowca Zeppelin, a panorama stolicy dość elastycznie zmieniła się w zależności od audytorium, które go słuchało.
- A jaki dziś dzień? – zapytał „Brzdąc”.
- Środa – odparł lekko zdziwiony „Piegowaty”.
- No to na poważnie – odparł „Brzdąc”.
- Gdzie?
- Tam.
„Piegowaty” miał wrażenie, że jego kumpel odpowiadając słowa dobiera prawdopodobnie losowo. Niezrażony pytał dalej.
- Ale to Ufo, to gdzie?
- Na plaży.
Plaża pobliskiej rzeki Domiążka, była centrum miejscowego życia towarzyskiego. Tu splatały się losy i rozplątywały języki. I tak „Brzdąc” z „Piegowatym” poszli zobaczyć UFO i tym sam pisać nowy rozdział w historii Dierżawinu. Do plaży było ok. kilometra. Nawet nie spodziewali się, że droga na plażę zajmie im cały tydzień.