Kilka dni temu zatrzasnęło się okienko transferowe. Królem polowania okazał się AC Milan, który zakontraktował Mario Balotellego i… Bartosza Salamona. W Polsce transfer Salamona odbił się szerokim echem. I nie ma się co dziwić. Przecież nasi piłkarze nie podpisują na co dzień umów z uznanymi markami na świecie.
Jednak trochę bawią mnie głosy, które słychać coraz częściej, że Salamon powinien czym prędzej trafić do reprezentacji Polski. A niby czym Salamon zasłużył sobie na powołanie do kadry? Podpisanie kontraktu z Milanem to niewątpliwie wielka sprawa, ale nie zapominajmy, że Polak nie powąchał jeszcze murawy w koszulce „Rossoneri”.
Dlatego w przypadku transferu Salamona zalecałbym odrobinę wstrzemięźliwości. Podpisanie kontraktu z Milanem o niczym jeszcze nie świadczy. Sławomir Wojciechowski, Tomasz Kuszczak czy Jerzy Dudek też mogą wpisać do swojego CV nazwy wielkich klubów, ale - odpowiednio - w Bayernie, Man Utd i Realu byli tylko statystami.
Tak samo może być w przypadku byłego obrońcy Brescii. Choć oczywiście nie musi. Nie wiemy, jakie plany wobec Salamona ma włoski klub. Trener i dyrektor sportowy Milanu zapowiadają, że Polak jest kandydatem do gry w pierwszym składzie. Ale niby co innego mieli powiedzieć. Że kupili Salamona, bo mają kilka wolnych miejsc na ławce rezerwowych?
Jednak do słów Adriano Gallianiego i Massimiliano Allegriego trzeba podejść z dystansem. Ich słowa nie idą w parze z czynami, bo Salamon nie został zgłoszony przez klub do rozgrywek Ligi Mistrzów. Choć z tej decyzji też nie można wyciągać zbyt daleko idących wniosków.
Dlatego dajmy czas Salamonowi i nie rezerwujmy mu już miejsca w podstawowym składzie reprezentacji. Znajomość z Balotellim to trochę za mało, żeby otrzymać powołanie do kadry.