Odpowiedzialny biznes

Pisz sam – jest ciąg dalszy

Krzysztof Swidrak Krzysztof Swidrak
31 sierpnia 2012
Pisz sam – jest ciąg dalszy

f492c74e50b6ae2aae1bb274f6a6f6cb497

Przygód naszych  bohaterów ciąg dalszy. Jeżeli masz ochotę doipisać nowy wątek, to zapraszam. Wyślij go na mój adres: krzysztof.swidrak2@orange.com.

- Kim jesteście – usłyszeli ponownie.

„Piegowaty” już w zasadzie miał odpowiedzieć, ale coś go tknęło. Kim my jesteśmy, to pół biedy, ale kim, a może czym jest głos, który pyta. No właśnie.

- Ej, my tu byliśmy pierwsi, więc sam powiedz, kim jesteś – powiedział odważnie „Piegowaty”. I chyba sam czuł lekki absurd tego pytania zadanego w takich okolicznościach, ale fason trzeba było jednak trzymać. Bez względu na okoliczności.

- No właśnie – dorzucił zza jego pleców „Brzdąc”.

Zapanowała niezręczna cisza, a światło, które do tej pory rozświetlało przestrzeń delikatnie przygasło.

- Patrz. Taki chojrak z niego był, jak pytał o nas. Wystarczyło zapytać o to samo i już zamilkł – powiedział do kumpla „Piegowaty”.

- Chojrak, nie chojrak, ale w zasadzie to gdzie on jest - pomyślał „Brzdąc”.

Niespodziewanie „Piegowatego” zaczęły gnębić pytania, które były jak najbardziej na miejscu. Po pierwsze idą zobaczyć UFO, tak? Po drugie to właściwie gdzie oni są? No i zaraz, zaraz. Ale który to właściwie dzień ich wędrówki? Może chwilowe okoliczności lekko zaciemniały poszukiwanie prostych odpowiedzi, ale jednak. No to zacznijmy od początku. Wyprawa jest nie byle jaka. Na plaży wylądowało UFO. To pewne.

- Ale czy na pewno? No, bo tak właściwie to skąd to wiadomo? – zaczął zastanawiać się „Piegowaty”. Nie skończył nawet szukać odpowiedzi, gdy usłyszał znajomy już głos, który pytał, kim są.

Głos zadał im bardzo intrygujące pytanie. Ale czy na pewno był to tylko jeden głos?


Odpowiedzialny biznes

Dzieci wracają do szkoły

Jarosław Konczak Jarosław Konczak
31 sierpnia 2012
Dzieci wracają do szkoły

Koniec wakacji, czas do szkoły. Wiedzą to dzieci, wiedzą też piłkarze, szczególnie Lecha Poznań, Ruchu Chorzów, Śląska Wrocław i Legii Warszawa. Po klęsce w europejskich pucharach wszyscy wracają do szkółki piłkarskiej zwanej potocznie Ekstraklasą. Pytanie tylko czy dobrze w tej szkółce uczą skoro do żadnej lepszej szkoły nie możemy się dostać.

Jeszcze w ubiegłym roku niemal wszystko było pięknie. Wisła i Legia wyszły z fazy grupowej Ligi Europejskiej. Stadiony budowały się jeden za drugim. Wylosowaliśmy najłatwiejszą grupę na Euro – i gdyby nie blamaż z Włochami w  końcówce roku byłoby niemal pięknie.

Rok 2012, który miał być przełomowym rokiem i stworzyć koniunkturę na piłkę nożną na razie przynosi same rozczarowania. Najpierw błyskawicznie w lutym odpadły z pucharów Legia i Wisła. Później końcówka naszej ligi, gdzie każdy kandydat do tytułu słabł w oczach – efekt mamy chyba najsłabszego mistrza od wielu lat. Później przyszła klęska na Euro 2012 – ostatnie miejsce w najsłabszej grupie. Za tym poszła zmiana trenera, ale nie zmiana stylu gry – blamaż w Estonii. Równocześnie odbywały się zawody na najbardziej żenujące odpadnięcie z pucharów. Tę konkurencję dla mnie wygrał Śląsk Wrocław, który jaka rasowa hokejowa drużyna traci po pięć bramek na mecz, ośmieszając się w Europie, a i przy okazji na ligowych boiskach.

Wróciliśmy do szkółki, która wygląda na podstawówkę. Tymczasem już za chwileczkę czekają nas sprawdziany  - w dzisiejszej rzeczywistości - na miarę matury. Za tydzień gramy pierwszy mecz Eliminacji do Mistrzostw Świata 2014. Czarnogóra jako państwo istnieje dopiero 6 lat i ma około 700 tys mieszkańców  - czyli ponad 50 razy mniej niż Polska. Niestety nie wygląda na to, że mamy 50 razy więcej talentów piłkarskich niż oni, raczej mamy 50 proc. szans na wygrana z krajem, który nie dał się pokonać Anglii ani u siebie, a nie na Wembley. Później w eliminacjach czeka nas niewiele starszy i ludniejszy kraj Mołdawia, którego piłka jest na podobnym poziomie do naszej – czyli po prostu nic nie znaczy w Europie.

Kiedyś zastanawiałbym się ile jednym i drugim dokopiemy – dziś drżę o wyniki. Czy potrzebnie? Może ktoś podbuduje moją wiarę…


Bezpieczeństwo

Dropboksie, zdecydowanie idź tą drogą

Michał Rosiak Michał Rosiak
30 sierpnia 2012
Dropboksie, zdecydowanie idź tą drogą

Kiedyś dyskietki, potem płyty, obecnie coraz większe pendrive’y – przez różnego rodzaju dane przenosiliśmy między komputerami na wiele sposobów. Wraz z upowszechnieniem się „chmur”, czyli w tym przypadku wirtualnych dysków leżących gdzieś w cyberprzestrzeni, de facto nie przenosimy danych, tylko zachowujemy je w jednym, dostępnym z wielu lokalizacji miejscu. A coś, nad czym nie mamy pełnej kontroli (jak na przykład nad wiszącym na szyi pendrivem) możemy w najgorszym przypadku wpaść w ręce złych ludzi...

Gigantyczny nawał atakujących nas zewsząd informacji powoduje, że gdy tylko możemy, dajemy mózgowi „odetchnąć”. Niestety – o czym czasami piszemy na Blogu Technologicznym – często dzieje się to wtedy, gdy ustalamy hasła do internetowych aplikacji, witryn, czy serwisów. Pal sześć, gdy w trywialnie prosty sposób zabezpieczamy dostęp np. do mało istotnych forów internetowych, problem pojawia się, gdy sami otwieramy przestępcom dostęp do naszego banku, e-maila, portali społecznościowych, czy właśnie dysku w chmurze.

e07fa2269f6aa7f3ce47d58caa1417e654dRozwiązaniem jest uwierzytelnianie dwuskładnikowe, na zasadzie „coś, co wiem” + „coś, co mam”. Mówiąc jaśniej :) – to pierwsze, to hasło (mimo wszystko, najlepiej mocne), drugie zaś to np. telefon komórkowy. W czasach, gdy nasycenie kartami SIM nawet w Polsce przekracza 100 procent, coraz więcej terminali to smartfony, a znacznie ponad połowa Polaków czułaby się źle, wychodząc z domu bez telefonu, trudno wyobrazić sobie lepszy „nośnik” drugiej części hasła. Z tego typu ochrony mogą od jakiegoś czasu korzystać użytkownicy usług Ggle, SMS z dodatkowym kodem jest też używany przez internetowe banki do autoryzacji przelewów. W przypadków posiadaczy telefonów komórkowych w sieci Orange dwuskładnikowe uwierzytelnianie jest wymagane w przypadku istotnych działań na koncie abonenckim, jak zmiana planu taryfowego, czy zamawianie usług.

Z dodatkowego elementu autoryzacji od kilku dni mogą też korzystać użytkownicy Dropboxa. Jego właściciele usiłują zatrzeć złe wrażenie, po udanym ataku, który zaowocował wysyłką spamu do części osób korzystających z tej popularnej usługi. Mechanizm jest analogiczny do Google. Po uruchomieniu uwierzytelniania dwuskładnikowego w zakładce „Security” dodatkowy kod możemy otrzymywać SMSem, bądź skorzystać z instalowanego na smartfonie niewielkiego programu, generującego co minutę nowy sześciocyfrowy kod. Zdecydowanie polecamy, nawet tym, którzy nie mają obsesji na punkcie bezpieczeństwa :), a na pewno tym, którzy załapali się do niechlubnego Top 20.

PS: Tak, używam LastPassa :)

 

Scroll to Top