21,5% polskiej młodzieży w wieku 14-17 lat dostarczyło przemocy w internecie. Niby to „tylko” 20 procent, ale jeśli wyobrazimy sobie szkołę z czterema 25-osobowymi oddziałami na każdym z sześciu poziomów, okazuje się, że mówimy o... 129 dzieciach. To już robi wrażenie – szczególnie jeśli w tej grupie wyobrazimy sobie nasz własne dziecko.
Czyli można podsumować sprawę krótko – jest źle. Nie ma co bagatelizować problemu, tym bardziej, że – o czym ochoczo informują media – czasami problemy młodych ludzi w sieci kończą się tragicznie. Co z tym zrobić? Brytyjska organizacja BeatBullying wpadła na pomysł, by zorganizować marsz. Ale nie taki standardowy, na ulicach (przyznam, że do takich imprez jestem nastawiony mocno sceptycznie), ale wirtualny. Awatary uczestników, którzy mogli zarejestrować się i stworzyć swój transparent na stronie www.wielkimarsz.pl, przemaszerowały bowiem przez... witryny WWW w bardzo wielu krajach Europy. W Polsce udział ponad 100 tysięcy wirtualnych demonstrantów z 26 krajów przemaszerowało m.in. przez strony Fundacji Orange, Pracowni Orange, Akademii Orange, Fundacji Dzieci Niczyje, czy witrynę Sieciaki.pl. Akcją zainteresowało się również szereg mediów, a informacje trafiły do TVN 24, Polskiego Radia, czy też serwisu Polskiej Agencji Prasowej.
Pomysł nieco przewrotny i jak dla mnie świetny, bo nie tylko wywołuje uśmiech, ale też daje sporo do myślenia, a przede wszystkim trafia bezpośrednio do grupy docelowej, która – niestety – coraz częściej zamiast podwórka wybiera internet i tam łatwiej zobaczy maszerującą pikietę. A przede wszystkim zobaczy, że żadna ofiara cyber-bullyingu nie jest i nigdy nie powinna być sama. Ta świadomość może dodać odwagi, by nie poddawać się woli łobuzów tylko dlatego, że rzecz dzieje się w internecie.