Czekaliśmy lat 17, poczekamy przynajmniej kolejny rok. Champions Legaue znów bez polskiej drużyny. Na osłodę Legionistów czeka teraz rywalizacja w fazie grupowej Ligi Europejskiej - przy czym wcale nie będzie tam drużyn łatwiejszych niż Steua. Za to pieniądze i prestiż na pewno mniejszy.
Nie można było wczoraj odmówić warszawskiej drużynie charakteru, woli walki czy też składnych akcji. To wszystko było, ale Steua po udanym początku umiejętnie się broniła i przetrzymała kilkadziesiąt minut naporu gospodarzy. Na pewno brakuje nam napastnika na miarę Ligi Mistrzów, kogoś kto jak Kosecki zakręci kilkoma zawodnikami i strzeli z każdej sytuacji, jak wczoraj włoski gracz mistrza Rumunii. Jeśli jednak Legia będzie grała jak wczoraj i jak tydzień temu w Bukareszcie będzie szansa na piękne chwile w LE i na zebranie doświadczenia, które może zaprocentować już w przyszłym roku (pod warunkiem, że znów mistrzem będzie Legia).
Drużna widać, że ma potencjał, doskonałą bazę, stabilne finanse, stadion i kibiców, którzy wczoraj bez jednej trybuny zaprezentowali fantastyczny doping, przy okazji dając prztyczka UEFA ("Ultra Extreme Fanatical Atmosphere"). Być może ten prztyczek odbije się czkawką, ale myślę, że w kilku miejscach wywoła dyskusję nad tym, czy UEFA dba o kulturę dopinu, czy też pod byle jakim pozorem po prostu zabija spontaniczny doping od zawsze towarzyszący piłce nożnej