
Dokładnie tydzień temu czekaliśmy na otwarcie bram Orange Warsaw Festival. Nie mogło zabraknąć ekipy blogowej. Jedni uczestniczyli jako część Ekipy Orange, inny stawiali Strefę Orange & Netflix. Zobaczcie filmik jak festiwalowicze bawili się na najlepszym miejskim festiwalu i jakie wrażenia mają Stella, Hania, Bartosz i ja.
Stella – na OWF mam swoje miejsce
Są festiwale, które dojrzewają i rosną ze swoimi fanami (tak jest z Open’er Festival Powered by Orange, gdzie zawsze znajdę scenę z „moją” muzyką). OWF jest kierowany z kolei do młodych fanów i po frekwencji widać, że decyzje programowe Alter At są słuszne. Po sobie jednak widzę, że już nie łapię się w target grupę „młodzi”, bo na tegorocznej edycji znałam tylko jednego artystę i jedną piosenkę (Michael Kiwanuka „Cold Little Heart” - czołówkę ze wspaniałego serialu „Wielkie kłamstewka”). Ale nie smucę się – na Orange Warsaw Festival mam swoje miejsce i ludzi, z którymi spotykam się co roku w "Strefie Seniora" (na próżno szukać jej na mapce wydarzenia, bo to miejsce nieformalne 😉). I właśnie ludzie i rozmowy to dla mnie prawdziwy klimat miejskiego festiwalu. Niczego nie żałuję! Nawet zapiekanki i frytek! 😉
Hanna – i jej muzyczne odkrycia
Ta edycja Orange Warsaw Festival zapadnie na długo w mojej pamięci. Przede wszystkim za sprawą genialnego koncertu Chapell Roan, na który czekałam od momentu ogłoszenia! Widowiskowy, piękny w oprawie, z wyjątkowo utalentowaną artystką i jej kobiecym bandem. Chapell Roan wykonała swoje największe przeboje i zachwyciła wielotysięczny tłum, i oczywiście też mnie.
Line up tegorocznej edycji był mocno kobiecy i to było słychać na obu scenach. Ja świetnie się bawiłam przy zjawiskowej Loreen, odkryłam twórczość Mariny i szalałam wraz z tłumem fanów przy muzyce headlinerki Charli XCX. Nie mogę nie wspomnieć o zabawie w najlepszej strefie na festiwalu czyli strefie Orange x Netflix. Tu także rządziła muzyka – rap - młodych, zdolnych finalistów programu Rythm &Flow Polska. Nie zabrakło tez odjazdowych festiwalowych atrakcji dla gości. Wszystko pięknie zagrało. Bardzo udana, epicka edycja.
Bartek – wspomnień czar
Orange Warsaw Festival pod względem line-upu nie zawiódł. Byłem pozytywnie zaskoczony frekwencją. Choć większość zespołów nie należy do moich ulubionych, a ich nazwy były mi obce, w trakcie koncertów bawiłem się świetnie i bawiłem z tłumem. Dlaczego? Bo okazuje się, że większość utworów znałem z tiktoka czy Instagram reels. Dużo młodych pojawiło się na wydarzeniu dla swoich ulubionych artystów, trendujących dzisiaj na mediach społecznościowych. Orange Warsaw Festival podąża za trendami, co mi się bardzo podoba. Prywatnie uwielbiam OWF za ludzi. To niesamowita energia, na której można pokazać swoje oblicze. Gdy robiłem zdjęcia z narzeczoną całkiem daleko od sceny, ale nadal blisko tłumu, przeżyłem szok. Odwzorowywaliśmy scenę zaręczyn sprzed 2 lat, które odbyły się również na tym festiwalu. Gdy klęknąłem, wokół nas zrobiło się kółko ludzi, którzy gratulowali nam. To przeżycie było jeszcze ciekawsze, niż same zaręczyny.
Kasia – najlepiej w tańcu
Niezmiennie moim ulubionym miejscem na festiwalu jest Silent Disco. W tym roku tłumy tańczyły i śpiewały piosenki wykonawców z koncertów np. Charlie XCX, ale zatańczyliśmy też wspólnego… poloneza. Zresztą Silent Disco wcale nie jest takie silent. To impreza taneczna, wyjątkowe doświadczenie muzyczne, ale i towarzyskie, które zdecydowanie wyróżnia się formą. Najlepszy koncert: dla mnie taneczna Charlie XCX, z realizacją tego co dzieje się na ekranach w czasie rzeczywistym teledysku widocznego na ekranach. Jedna, wielka impreza z tłumem ludzi i rekordami zabawy pod sceną.
