Z wyniku na Wembley najbardziej niezadowoleni byli Polacy i Niemcy. Zaskoczeni? Zaraz wyjaśnię. Siedząc w sobotę w sportowym pubie miałem wrażenie, że o najcenniejszy klubowy puchar na Starym Kontynencie walczy polska drużyna. Niemal wszyscy dopingowali Borussii - pojawiały się nawet głosy by ją jeszcze bardziej spolszczyć i włączyć w nowym sezonie do piłkarskiej Ekstraklasy.
Emocji więc w sobotni wieczór było chyba więcej niż na Euro 2012. Nie mnie było tylko rozczarowań. "Polska" Borussia przegrała, a żaden z Polaków nie strzelił, choć szanse były. Ktoś dowcipny nawet rzucił tylko na pocieszenie, że "przynajmniej Niemcy przegrali". Ot takie drobne złośliwości, ale pamiętajmy, że nie mniej sukcesu Bayernu żałowali Niemcy, którzy gremialnie niemal tylko z wyjątkiem Bawarii i Gelsenkirchen dopingowali Borussii. Według różnych opinii i statystyk 70-80 proc naszych zachodnich sąsiadów było za drużyną z Dortmundu.
W cieniu tego wydarzenia pozostało zdobycie przez Legię tytułu mistrza Polski. Po sobotniej przegranej Lecha, Legia w podwójnej koronie. To jednak znów nie najlepszy news dla polskich kibiców. Stołeczna drużyna ma, bowiem nie mniej antagonistów w Polsce niż Bayern w Niemczech. (Do tego pojedynku Legia kontra "reszta świata" nawiązywała oprawa meczu ze Spartakiem z hasłem "Nienawidzimy wszystkich"). Kibice Legii więc świętują, a na forach inni już kpią z "Ligi Mistrzów dla Legii. Ale nawet z Poznania pojawia się kpiące „głosy rozsądku” jak ten poniższy „Przynajmniej kibice świętując sukces nie zdemolują rynku w Poznaniu tylko Starówkę w Warszawie”.
Ja dziś gratuluję Bayernowi – może nowemu klubowi Lewego (mydlana opera pt. transfer Lewandowskiego będzie miała jeszcze wiele odcinków). Gratuluje Legii i po raz kolejny przystąpię do przyszłego sezonu z nadzieją, że w końcu nasza drużyna zagra w Lidze Mistrzów. Dziś jednak ważniejsze jest to, co za dwa tygodnie czeka nas w Mołdawii. Inny wynik niż nasze zwycięstwo stawia nas przez najbliższy rok nie w roli graczy a tylko obserwatorów reprezentacyjnej piłkarskiej Europy.