Niedawno pisałam o konferencji na temat działań CSR w Orange. Wizyta w Paryżu była dla mnie ciekawym doświadczeniem także z innych wzgledów. Zupełnie przypadkowo byłam światkiem niezwykłego wydarzenia – Diner en blanc (white dinner). W ogrodach Luwru tysiące Francuzów ubranych w przepiękne białe stroje spotkało się, by wspólnie zjeść posiłek. To było dość dziwne, gdy z okien muzeum zobaczyliśmy grupki na biało ubranych postaci z krzesełkami i koszykami podążających przez dziedziniec w stronę parku. Wiele osób zamiast patrzeć na obrazy zaczęło wyglądać przez okna ;).
Jak się okazało paryżanie spotykają się tak od kilku lat w różnych miejscach miasta. O tym, gdzie tym razem jest „Diner en blanc” dowiadują się tuż przed imprezą dzięki sieci i SMSom. Ważne, żeby władze nie dowiedziały się o tym, bo spotkanie jest nielegalne. Oprócz białego stroju należy wziąć ze sobą kosz piknikowy, stół, krzesło i kogoś do towarzystwa.
Jak nazwać to wydarzenie. Czy to klasyczny flashmob (ang. dosł. błyskawiczny tłum)? Pomysł takich akcji narodził się w Nowym Jorku. Pierwszą akcję w 2003 roku zorganizował Mob Project. Zabawa polegała na zgromadzeniu się w sklepie Macy’s i dopytywaniu się sprzedawców o dywanik miłości dla komuny. Jeden z pierwszych flashmob w naszym kraju odbył się na stacji metra Centrum w Warszawie. Zgromadzeni o umówionej godzinie ludzie ku zdumieniu pasażerów metra, zarzucili peron stacji łyżkami.
Dla mnie tego typu akcje nie niosły dotąd innego znaczenie niż „absurdalna zabawa”– zrobienie czegoś dziwnego w danym miejscu i znikniecie. „Diner en blanc” przekonał mnie, że to może być coś więcej.