Dwa lata temu Leszno, rok temu duńskie Vojens i teraz Gorzów. Po raz kolejny udowodniliśmy, że czarny sport ma biało-czerwone barwy. Polacy po raz trzeci z rzędu (a po raz piąty w historii) zostali drużynowymi mistrzami świata. Tomasz Gollob, Jarosław Hampel, Krzysztof Kasprzak, Piotr Protasiewicz i Janusz Kołodziej w sumie zdobyli 51 punktów, a najwięcej oczywiście obecny mistrz świata. Teraz zwłaszcza przed Gollobem znacznie trudniejsze zadanie - obrony tytułu indywidualnego mistrza świata., a przed Jarosławem Hampelem obrona tytułu wicemistrza. Na razie w klasyfikacji generalnej Gollob jest drugi ale traci do Grega Hancocka (USA) 22 oczka, a Hampel na czwartym miejscu traci do trzeciego Chrisa Holdera (Australia) już tylko cztery punkty. Piąty Nicki Pedersen (Dania) ma jednak tyle samo punktów co Hampel a Jason Crump (Australia) ma do nich tylko trzy oczka straty. Pozostaje więc banalne stwierdzenie, że wszystko może się zdarzyć, nawet powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu Polaków w Toruniu, kiedy pierwszy raz w historii na pudle znalazło się trzech zawodników białoczerwonych. Tegoroczne GP w Toruniu już za miesiąc.
W Polsce w weekend rządził czarny sport. Za oceanem na Copa America zagościła natomiast czarna rozpacz. Brazylia i Argentyna za burtą. Jak patrzy się na Canarinios to chciałoby się powiedzieć "bo strzelać to trzeba umieć". Brazylijczycy nie potrafili Paragwajowi strzelić bramlki nie tylko przez 120 minut gry, ale również nie wbli żadnego karnego, a to już jest trzeba przyznać"sztuka" choć w najgorszym wydaniu. Takiej Brazylii z przyjemnością za występ już dziękujemy i cieszymy sie, że nie obroni tytułu. Na karnych polegli też Argentyńczycy choć tu nie strzelił tylko Tevez. To jednak wystarczyło, by odwiedczny rywal upokorzył albicelestes na ich stadionie.
I tu taka mała nauczka dla nas, że gospodarzom nie ściany pomagają, ale najwyżej sędziowie, i nie w Euriopie czy Ameryce Południowej tylko w Korei Południowej. A najbliższy piłkarski turniej jest w Polsce więc na sędziów nie liczmy (na szczęście) a w ściany nie wierzmy. Zagramy tak jak potrafimy i bez pomocy jak będziemy potrafić, to pokonamy europejskie odpowiedniki Brazylii czy Argentyny. A jak nie to będzie jak zawsze.