Cudze chwalicie, swego nie znacie… Gdańsk, podobnie jak inne miasta – gospodarze Mistrzostw Europy, odwiedziły tysiące zagranicznych kibiców. Fanów zadowolonych i zauroczonych atmosferą piłkarskiego święta.
Ćwierćfinał Niemcy – Grecja zakończył EURO 2012 na gdańskim stadionie. Od soboty miasto nie jest już tak kolorowe i coraz trudniej spotkać kibiców, ubranych w narodowe barwy. Poprzednie dni to jednak nieustająca zabawa na ulicach Starego Miasta.
Hiszpańska fiesta na ul. Długiej trwała ponad tydzień
Zaczęło się 8 czerwca. W Warszawie mecz otwarcia – Polacy grają z Grekami. Już za dwa dni swoje spotkanie rozegra w Gdańsku reprezentacja Hiszpanii, a nad morzem nie brakuje fanów z Półwyspu Iberyjskiego. Polacy w nie najlepszych nastrojach po remisie na inaugurację, za to Hiszpanie w świetnych humorach. Stare Miasto i ulica Długa została opanowana przez czerwono-żółty rozśpiewany tłum. Po dniu pełnym emocji czas na powrót do domu. Na przystanku tramwajowym spotykam kolejnych fanów La Furia Roja. – Polska, czerwo-czerwoni – śpiewają uśmiechnięci Hiszpanie. Chętnie rozmawiają z Polakami, a prawdziwą furorę zrobił polski chłopczyk, ubrany w koszulkę Fernando Torresa.
Fiesta będzie trwała przez kilka najbliższych dni. – Cześć. Możemy porozmawiać? – pytam w języku angielskim dwójkę Hiszpanów, spędzających przedpołudnie w jednej z kawiarni. – Niestety, znamy tylko hiszpański – powiedzieli łamaną angielszczyzną. Dominacja hiszpańskich kibiców na gdańskich ulicach skończyła się wraz z przyjazdem nad morze fanów z Irlandii. Około dwudziestu tysięcy Irlandczyków sprawiło, że faktycznie mieliśmy w Polsce drugą Irlandię. Jej pozytywną i radosną stronę. Ze swoimi zawodnikami byli do samego końca, mimo trzech porażek w turnieju. Tłumy kibiców, ubranych na zielono i z piwem w ręku, nie były rzadkim widokiem. I te chóralne śpiewy. W dniu spotkania Hiszpanii z Irlandią z trudem udawało mi się poruszanie w przejściu podziemnym na Dworcu Głównym. Istny piłkoszał.
Kibicom z Irlandii tak spodobało się w Polsce, że jeszcze kilka dni po odpadnięciu z turnieju podopiecznych Giovanniego Trapattoniego, można było spotkać ich na terenie Gdańska. Jednym z nich był Patrick, spacerujący po Starym Mieście z czwórką znajomych. Oczywiście każdy z nich miał na sobie koszulkę swojej reprezentacji.
– Po przyjeździe do Polski wszystko było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Świetny turniej, znakomici ludzie i mnóstwo rozrywki. Wspaniałą atmosferę tworzą też polscy kibice. Są przyjaźni i bardzo często robią sobie z nami zdjęcia. Chciałbym powiedzieć, że Mistrzostwo Europy zdobędzie Polska, ale tą reprezentacją będą Niemcy. Co mnie rozczarowało? Niech pomyślę… Minusem jest na pewno długi czas podróży po Polsce. W pociągu do Gdańska spędziliśmy aż siedem godzin. Irlandia jest mniejszym krajem – mówi kibic z Irlandii.
Policja była wyrozumiała dla irlandzkich kibiców
Niemcy świętowali awans do półfinału razem z Polakami
Do Gdańska na krótko zawitała również liczna grupa Chorwatów, którzy rozgrywali tu ostatnie spotkanie grupowe. Ubrani w koszulki z charakterystyczną czerwono-białą szachownicą korzystali ze słońca i czas przed meczem chętnie spędzali na plaży w Brzeźnie. Po zakończeniu fazy grupowej na dwa dni miasto opustoszało. Gdańszczanie czekali już jednak na Niemców, którzy w miniony piątek zmierzyli się w ćwierćfinale z Grekami. Kibice zza naszej zachodniej granicy bawili się głównie w strefie kibica, a po zakończeniu spotkania świętowali awans do półfinału na Starówce. Większość z nich została w Polsce na cały weekend i podobnie jak kibice innych nacji o Polsce wypowiadali się w samych superlatywach. – Polska to świetny kraj i jestem szczęśliwy, że mogę tu być. Macie naprawdę świetnych kibiców. Polskie słowa? Potrafię powiedzieć „dzień dobry” i … „śrubokręt” – mówi Manuel, kibic reprezentacji Niemiec. – Śrubokręt? Skąd znasz to słowo? – pytam z zaciekawieniem. – Mam dziewczynę, która pochodzi z Polski. Czekaj, znam jeszcze jedno słowo. Po polsku „danke” to będzie „dziękuję”. A jeśli chodzi o Mistrzostwa to bez wątpienia wygrają Niemcy – dodaje Manuel, ubrany nie tylko w niemieckie barwy. Na ręku ma zawieszoną polską flagę. Manuel woła moją siostrę, przysłuchującą się naszej rozmowie. – Jesteś z Polski? – pyta Niemiec. – W taki razie ta flaga jest dla ciebie – kończy z uśmiechem.
Kosta (w środku) ze swoimi greckimi znajomymi
Grecy stanowili zdecydowaną mniejszość kibiców, bawiących się na ulicach Gdańska. Dzień po spotkaniu ćwierćfinałowym spotkałem spacerującego samotnie po Długiej Kostę. Na co dzień mieszka w Australii, a do Polski przyjechał dopingować swoją reprezentację. Spędza u nas kilka tygodni i zdążył odwiedzić m.in. Kraków, Warszawę oraz obóz w Auschwitz. – W Polsce przebywam już przez dwa i pół tygodnia. Przez ten czas obejrzałem wiele genialnych spotkań. Polacy są generalnie świetni. Kiedy idę ulicą, to spotykam się z życzliwymi reakcjami. Podróż do waszego kraju to dla mnie niesamowite doświadczenie. Macie nie tylko świetnych kibiców, ale również piękne zabytki. Jakie miasto najbardziej mi się spodobało? Kraków, do którego wracam na najbliższe trzy dni. Warszawa jest świetna, ale Kraków ma swój klimat – opowiada Kosta.
W Gdańsku rozpoczęło się wielkie sprzątanie po dwutygodniowej piłkarskiej zabawie. Miejscowi już zaczynają tęsknić za uśmiechniętymi i rozśpiewanymi kibicami innych reprezentacji. Czas na powrót do rzeczywistości i życie nadzieją, że może jeszcze do nas wrócą…