Bezpieczeństwo

Czy moje hasło też wyciekło?

Michał Rosiak Michał Rosiak
21 grudnia 2017
Czy moje hasło też wyciekło?

Przeszło 10 milionów loginów i odszyfrowanych haseł w domenie .pl, a w sumie 1,4 miliarda par login-hasło - tyle znalazło się na opublikowanej w ostatnich dniach w sieci największej liście wycieków danych autoryzacyjnych z całego świata.

Kluczowe pytanie: czy powinienem/powinnam się bać? Odpowiedź brzmi: to zależy. Znacząca część odszyfrowanych haseł to efekt wycieku sprzed 5 lat z serwisu LinkedIn, istnieje więc możliwość, że ówczesne ofiary zdążyły już zmienić swoje hasło. Co jeśli nie? A przede wszystkim: jak sprawdzić, czy jestem na tej liście?

Sprawdź swój adres

Odpowiedź na drugie pytanie jest najprostsza. Wystarczy wejść na polską wersję serwisu HaveIBeenPwned umieszczoną na witrynie naszego CERTu i wpisać adres e-mail, co do którego mamy obawy. Można go wpisać bez ryzyka, Waszych maili nie gromadzimy my, ani anglojęzyczny serwis, do którego z naszej strony trafia zapytanie. Jeśli strona zaświeci się na czerwono, też nie ma powodów do paniki, tym niemniej zalecamy:

  • natychmiastową zmianę hasła z danego serwisu oraz innych miejsc, gdzie do logowania używaliśmy tej samej pary login-hasło
  • uruchomienie w serwisach, które na to pozwalają, uwierzytelniania dwuskładnikowego
  • zachowanie szczególnej ostrożności w przypadku dziwnych maili: twój adres jest znany publicznie, więc stanowisz cel dla ukierunkowanego phishingu

Spokojnych świąt. Najlepiej analogowych :) - w dzisiejszym świecie nawet do Netflixa nie jest potrzebny tablet, wystarczy Orange TV i dekoder ICU100 :)

Komentarze

MAURYCY
MAURYCY 11:53 21-12-2017

Główny mail na zielono, ten drugi do logowań na mniej ważnych stronach i podawania we wszelkiej maści sklepach/serwisach/blogach na czerwono. Tyle tylko że na skrzynkę tego czerwonego się nie loguję i mam z niej autoprzekierowanie na tego zielonego o mocnym haśle, więc raczej się nie dostaną 😉 A spam przekierowywany przy okazji mnie nie interesuje, bo i tak trafia tam gdzie jego miejsce.

Odpowiedz
pablo_ck
pablo_ck 21:14 21-12-2017

Moje adresy email wszystkie są zielone 🙂 ;p

Odpowiedz
emitelek
emitelek 21:17 21-12-2017

Moje nie wyciekły!!! 😀

Odpowiedz

Rozrywka

Huawei Mate 10 Pro do zgarnięcia w konkursie!

Piotr Domański Piotr Domański
18 grudnia 2017
Huawei Mate 10 Pro do zgarnięcia w konkursie!

Czas na ostatnią odsłonę naszego konkursu z Huawei Mate 10 w roli głównej. Jak zapowiedział Wojtek, na koniec zostawiliśmy coś ekstra – Huawei Mate 10 Pro. Pro w nazwie zobowiązuje. To telefony ze świetnym ośmiordzeniowym procesorem HiSilicon Kirin 970, wyświetlaczem AMOLED o przekątnej 6 cali i rozdzielczością ekranu 2160x1080. Do tego 6 GB RAM, 128 GB pamięci i bateria o pojemności 4000 mAh. Jednym z elementów procesora jest Neural Processing Unit,  który uczy się naszego zachowania i dostosowuje się do niego.

Huawei Mate 10 Pro - konkurs

Wspiera on także dwuobiektywowy aparat fotograficzny, robiący doskonałe zdjęcia ;-)

I tu przechodzimy do sedna - ostatniego zadania, które przed Wami stawiamy. Jest niełatwe, wymagające wprawy i wyczucia… Oto ono:

Huawei Mate 10 Pro ma świetny aparat. Pokażcie, że na niego zasługujecie, przesyłając nam najładniejsze zdjęcie świątecznej choinki

Zdjęcia umieszczacie w internecie, na ogólnodostępnych portalach czy w mediach społecznościowych i linkujecie do nich w komentarzach na blogu. Ruszamy dzisiaj o 10 rano. Na odpowiedzi macie czas do 20 grudnia do godziny 23:59.

Regulamin konkursu znajdziecie tutaj. Zachęcam do lektury ;-)

A jeżeli chcecie się dowiedzieć się więcej o samym Huawei Mate 10 Pro zajrzyjcie tutaj.

AKTUALIZACJA - WYNIKI KONKURSU!

W odpowiedzi na zadanie konkursowe dostaliśmy wiele fajnych prac. Jury miało co robić i między nami powiem Wam, że wybór był trudny a dyskusja gorąca. Ostatecznie, zdaniem Jury, zwycięstwo w III odsłonie naszego konkursu przypadło KWZL (20:19 20-12-2017), za kreatywność i ciekawą formę oraz najbardziej magiczną choinkę jaką nam pokazaliście. Zwycięska praca to ten film.

Na wyróżnienie zasługuje jeszcze jedna praca, która o włos przegrała w walce o pierwsze miejsce. Decyzją Jury postanowiliśmy przyznać specjalne wyróżnienie dla Mateusz (23:24 20-12-2017) za dobre zdjęcie i inwencje oraz naprawdę markową choinkę. Mateusz dostanie od nas solidnego powerbanka.

Serdecznie za wszystkie nadesłane prace. Zwycięzcom gratulujemy i przypominamy by jak najszybciej skontaktowali się z Organizatorem konkursu - na adres: KonkursBlogOrange@kamikaze.digital.

Komentarze


Oferta

Co w gadżetach piszczy (26)

Michał Rosiak Michał Rosiak
15 grudnia 2017
Co w gadżetach piszczy (26)

Idą święta, nie zaszkodzi więc wrócić z gadżetowym nieregularnikiem. Dziś postaram się wzbudzić Wasze zainteresowanie, opisując krótko i w miarę zwięźle jeden telefon (który jeszcze niedawno mogliście u nas wygrać, ale nieprzerwanie możecie kupić), przydatny sprzęt do samochodu i – już standardowo w „co w gadżetach piszczy” – inteligentny zegarek.

Huawei Mate 10 Lite – Cztery aparaty to nie wszystko

Kto z Was pamięta jeszcze czasy, gdy o urządzeniach Huawei nie wyrażało się inaczej, niż (używając odpowiednio pogardliwego tonu) per „chińszczyzna…”? To już od paru lat se ne vrati, a znakomita pozycja na rynku firmy z pawiem w logo to w znacznej części zasługa nie flagowców, ale świetnie wykonanym telefonom ze średniej półki, takich jak Huawei Mate 10 Lite.

Na pierwszy rzut oka Lite robi wrażenie „wysokopółkowca”. Nie ma czego się czepnąć – aluminium, szkło, czytnik odcisków – wszystko jest! Nawet ekran w proporcjach 2:1 z wąziutkimi ramkami. Można się czepnąć, że to IPS, a nie AMOLED, ale na czymś trzeba oszczędzić – w końcu dwa Mate Lite’y to cenowo jeden „bazowy” Mate :)

Jeśli by znaleźć jedno, czym Mate Lite się wyróżnia, byłyby to aparaty fotograficzne. To jeden z niewielu telefonów, z czterema aparatami! Z tyłu mamy duet 16+2 Mpix, zaś z przodu dwie 13-megapikselowe matryce. A to pozwala na sporo zabawy przed wykonaniem zdjęcia, oczywiście w trakcie, ale też już po jego zrobieniu. No i jak Huawei zrobi bokeh, to nie ma... Hmmm, wielbiciele polskiego kina wiedzą ;) A jak już go zrobi to i z przodu i z tyłu, a w obu przypadkach doświetli fleszem.

Huawei Mate 10 Lite na co dzień działa płynnie, nie zamula (w czym pomagają 4 GB RAMu), brakuje mu tylko (lub – w moim przypadku – aż) NFC. Ja jestem fanem technologii nie wyobrażam sobie płacenia czymś innym, niż Android Pay, ale jeśli Wy możecie bez tego żyć, to warto zajrzeć do naszego sklepu.

Ferguson EyeDrive FHD170 – I Ty możesz współtworzyć „Polskie Drogi”

Oglądacie Youtube’ową serię „Polskie Drogi”? Ja jestem jej fanem niemal od początku i mam wrażenie, że przynajmniej kilka razy świadomość tego, co może wpaść do głowy innemu kierowcy, uratowała mój samochód od wizyty u blacharza i/lub mnie od wizyty w szpitalu. Czasami można mieć wrażenie, że kamera w aucie przyciąga takie sytuacje. Na szczęście u mnie, od czasów, gdy używam rejestrator Ferguson EyeDrive FHD170, nic złego się nie stało.

Sama kamerka jest raczej mała, dzięki czemu nie zasłania widoku. Wygląda na sprzęt z wyższej półki, a jedyne co na to nie wskazuje, to – na szczęście – cena. Menu z jednej strony jasne, ale z drugiej – nie całkiem przejrzyste, może się więc okazać, że po wybraniu opcji „mikrofon-włącz”, na ekranie pokaże się przekreślona ikonka mikrofonu. No ale potem można przełączyć :) Wideorejestrator może się uruchomić automatycznie po włączeniu silnika, a gdy już zadziała, na górnym pasku widzimy wielkie czerwone kółko i jakość nagrania (maksymalnie Full HD_, zaś na dole – godzinę i datę. Jakość jest na tyle dobra, że widać, nawet po ciemku, rejestracje mijających nas pojazdów. Szerokokątny obiektyw zbiera dużo, auto stojące obok widać też na ekranie rejestratora. Oczywiście ten po chwili się wyłącza i widzimy tylko świecącą się lampkę. Nagrywamy ile chcemy – kasowanie najstarszych nagrań, gdy kończy się miejsce, to już standard. FHD170 sam zablokuje do edycji nagranie, jeśli czujnik wstrząsowy odnotuje „dzwona”, możemy też zrobić to sami, wciskając guzik z wykrzyknikiem. Urządzenie dysponuje też trybem parkingowym, uruchamiającym się w momencie wstrząsu i trzymającym w buforze nagranie z ostatnich chwil przed uderzeniem w nasze zaparkowane auto.

Irytują tylko dwie rzeczy – umiejscowienie wtyczki do ładowania na górze (!) urządzenia i dziwny standard plików wideo – nie poznaje ich domyślny odtwarzacz w Windows 10, Chromebook też nie, wyłącznie Windows Media Player. Ale, biorąc pod uwagę cenę, da się z tymi wadami żyć.

Fitbit Blaze – Trener na nadgarstku

Ostatnio co odcinek piszę o inteligentnych zegarkach, ale co poradzę na to, że lubię kwantyfikować swoje życie? Nie potrafię inaczej, kręci mnie to, lubię grywalizować nawet sam ze sobą. Dlatego na mój nadgarstek trafił Fitbit Blaze. Firma z San Francisco to prekursor fitness trackerów. Przypinany do ubrania klip Ultra wszedł na rynek w 2011 roku i mierzył kroki oraz jakość snu.

Młodszego o sześć lat (toż to epoka w technologii!) Blaze’a na upartego można by założyć do garnituru (po wymianie paska, co da się zrobić jednym ruchem). W sieci wygląd Blaze’a wzbudza kontrowersje, ale mnie się podoba. Mocna, niezniszczalna aluminiowa ramka z kwadratowym trackerem wewnątrz wygląda intrygująco. Co więcej, mówimy o urządzeniu fitnessowym, nie sposób więc nie docenić dodatkowego wietrzenia spoconej ręki. Kolorowy dotykowy ekran 1,58″ rozjaśnia się po wciśnięciu przycisku, ale przede wszystkim po uniesieniu ręki. Intuicyjny interfejs w soczystych kolorach, widoczny w pełnym słońcu, bateria wystarcza nawet na pięć dni. Pytanie jednak, czy to ostatnie to plus, skoro chcąc zapisać trasę treningu i tak musimy wziąć... telefon? A to dlatego, że Blaze „pasożytuje” na jego GPSie. No ale bateria starcza na dłużej.

Do obsługi instrukcja jest zbędna. Przesuwamy palcem w lewo i widzimy: Today (osiągnięcia z dziś), Exercise (bieg, chód, rower, bieżnia, stepper eliptyczny, cardio), Fitstar, Relax, timer, alarm i ustawienia. Fitstar to trener fitness, Relax zaś – pomocnik do ćwiczeń oddechowych. Na ekranie widzimy polecenia, dotyczące predefiniowanych aktywności, a zegarek informuje nas wibracją, że mamy spojrzeć na ekran po kolejne polecenia. Fitbit Blaze przy swojej cenie to ciekawa alternatywa dla droższych lub „mniej mających” urządzeń.

Komentarze

Scroll to Top