Jarku, jak już sięgamy do historii, to czy masz jeszcze w pamięci inauguracyjny mecz z Grekami podczas ME 2012? Zasunięto dach w obawie o czyhającą burzę, która harcowała nad Warszawą. Efekt był tego taki, że wszyscy przebywający na stadionie czuli się jak w szklarni. Na mecz z Anglikami dachu nie zamknięto i, tak jak wspomniałeś, były jesienne podtopienia. W tym pierwszym przypadku decyzyjna była UEFA, wczoraj PZPN.
W sumie ten dach to już był na pierwszych stronach gazet. Słynne rozegranie Superpucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa a Wisłą Kraków. Wszystko fajnie, będzie pięknie, ale jak mróz sieknie to klops, bo mechanizm nie zadziała. Wszyscy wiemy, jakie były rezultaty tej historii.
Ciekaw jestem, czy naprawdę procedura zamykania dachu to taka wielka filozofia zawarta w tomach papieru? Kto może to zrobić? Czy muszą być do tego specjalnie namaszczone osoby? Może to cały rytuał? Wybierając się na kilka godzin przed meczem sprawdziłem jaka będzie pogoda. To nie było trudne. Skoro wiedziałem, że muszę wziąć kurtkę przeciwdeszczową, to co za problem było nawet w ostateczności poradzić się ekspertów od pogody (jeśli już się nie chce samemu sprawdzać), zapytać, ustalić, czy zasuwamy ten "narodowy dach"?! Czy ktoś widział luksusowy kabriolet w czasie deszczu bez zasuniętego dachu?
Tak sobie myślę, że włącznik od uruchomienia "narodowego dachu" nie różni się wiele od przeciętnych włączników, choćby światła u przeciętnego Kowalskiego w polskim domu czy przeciętnego Smitha w domu angielskim. Bardzo chciałbym zobaczyć ten włącznik "narodowego dachu" i jeśli miałbym zdjęcie z pewnością opublikowałbym na naszym blogu.
Masz rację Rooney i spółka mogą się solidnie pośmiać (nie kryli się z tym angielscy kibice), jednak pierw musieli znaleźć dach nad głową, przecież po meczu czekał na nich od razu samolot czarterowy.
Jarku, jak już wspomniałeś o schnięciu to zdradzę Ci, że "narodowy dach" się nie sprawdził, ale za to działały grzejniki w toaletach, które były oblegane przez rzeszę kibiców.