Niedługo miesięcznica wprowadzenia nju mobile. Ze startu jesteśmy zadowoleni, ale z chwaleniem się liczbami poczekamy do wyników za II kwartał. Dotychczasowe propozycje konkurencji jeszcze mocniej utwierdziły mnie w przekonaniu, że działania robione na szybko, nie są w stanie dorównać starannie przygotowanej strategii nju mobile. Zrobiony na kolanie Red Bull Mobile już komentowałem. Nie zanosi się na dalsze zmiany i czuję, że fioletowemu operatorowi zapał do agresywności marketingowej opadł wraz ze zrównaniem stawek MTR oraz kupnem drogich częstotliwości. T-Mobile postarał się mocniej. Jak w reklamie nie występuje kontrowersyjny Lenin, to pojawił się diabeł. I właśnie w nim tkwią szczegóły, które decydują, dlaczego wciąż uważam naszą propozycję za najlepszą dla klientów szukających oszczędności i bycia niezwiązanym żadną długą umową. Po pierwsze oferta Heyah jest ograniczona czasowo, czyli tylko do końca lipca. Czyżby nadzieja, że szybko zrezygnujemy z nju mobile? Nic z tych rzeczy. Po drugie i najważniejsze, brakuje mechanizmu z niskim progiem. Magentowy no limit oznacza określony wydatek. Amen i płacisz. W nju mobile korzystasz dużo – płacisz mało, a jak korzystasz mniej, zapłacisz jeszcze mniej. Proste. Wreszcie nieprzyjemny brak no limit na MMS-y i potrzeba dokupowania wszystkiego, co nie jest rozmowami. Czy opcja telefonu na raty i mit łapy mogą zrekompensować takie braki? Nie wydaje mi się. O Plusie nie mam nic do powiedzenia i pewnie doskonale wiecie, dlaczego.
- rozmiar tekstu
- RSS
-