W ostatnim czasie Jarek pisał o reformach piłkarskiej Ligi Mistrzów, a teraz Michel Platini serwuje nam na srebrnej tacy swoje kolejne pomysły. Turniej mistrzostw Europy 2020 w 12 krajach... Być może nawet w 20, 24 albo 32! W żadnym razie nie wyklucza tego prezydent UEFA, choć na razie wszystkie te hasła są w sferze projektu to wstępne akceptacje Platini już posiada. W Zurychu niejeden z działaczy przyklepał Francuzowi "piątkę" za pomysł.
Jakby to wszystko miało wyglądać? Skoro kilkanaście krajów byłoby organizatorami to logika podpowiada, że będzie dużo przemieszczania. Może to przypominać rozgrywki NBA bądź NHL, gdzie długie odcinki (np. Nowy Jork - Los Angeles) pokonuje się kilkakrotnie i nikt nie krzyczy. Zabawmy się jednak w małe teorie spiskowe. Czy nie nonsensem będzie latanie, przykładowo z Lizbony do Moskwy na mecz Portugalia-Anglia? Przecież nie jest powiedziane, że organizator-gospodarz będzie grał w swoim kraju. I tak, znów teoretycznie, na Stadionie Narodowym w Warszawie zamiast Polaków wystąpią dwie inne europejskie reprezentacje.
Swoją drogą, uważam, że pomysł nie jest jakąś totalną innowacją. To kwestia przewartościowania samego turnieju finałowego. Przecież jakby się temu przyjrzeć to wystarczyłoby podnieść rangę rundy eliminacyjnej, a zwycięzcy grup (ewentualnie drugie miejsca) zagrałyby w systemie pucharowym (mecz-rewanż), dalej latając po całej Europie. Przy takim sposobie możemy wykluczyć nawet sytuacje, o których pisałem w poprzednim akapicie.
Pomysł na razie w szerszej skali to "gdybanie", chociaż daty pewnych kroków, takich jak wybór gospodarzy (wiosna 2014) zostały ustalone. Turniej w taki sposób ma obchodzić 60-tkę, a na emeryturze wskazane jest zwiedzać świat. W tym przypadku Europę.
Źródło ilustracji: Petar Pismestrovic Kleine Zeitung, Austria