Odpowiedzialny biznes

Gdańskie nauki

Jarosław Konczak Jarosław Konczak
08 września 2011
Gdańskie nauki

Grubo po ponad 24 godzinach od meczu Polska-Niemcy głowa już się nie gotuje jak bezpośrednio po nim. Większy dystans to szansa, żeby więcej zobaczyć. A materii do wniosków po tym meczu jest mnóstwo.

Z jednej strony żałuję i to bardzo, że nie wygraliśmy. Po latach styl przestałby być ważny, zostałyby wspomnienia zwycięstwa, do którego niewiele brakowało. Wydawało mi się przed meczem, że sposób na Niemcy to bronić się przez 90 minut, później strzelić bramkę by wściekli Niemcy nie mieli czasu wyrównać. Okazuje się, że trzeba strzelić w 94 minucie i też może nie być pewności. Żałuję też, że nie wygraliśmy, bo słowo „niemiecka klątwa” z tytułów prasowych może przeniknąć do serc zawodników, jak przyjdzie nam grać np. o punkty podczas ME, a wtedy klęska gotowa.

Z drugiej strony to, że pokazaliśmy, że da się skontruować akcje przeciew Niemcom, mieć „setki” i przy okazji strzelać gole. To podnosi wiarę w siebie i obala mit, że bramka niemiecka jest zaczarowana. Dzięki temu, ale też dzieki remisowi – nie będzie znowu takich, którzy po ewentualnej wygranej już by ogłosili nas jako faworyta ME 2012. A fantastów po jakimkolwiek sukcesie białoczerwonych nie brakuje.

Mimo, że  Niemcy grali bez kilku podstawowych zawodników i raczej przez większość meczu na pół gwizdka to materiał szkoleniowy dla Franza jest bezcenny. To w końcu trzecia drużyna świata i jeden z głównych faworytów za rok. Sam Smuda już dziś deklaruje, że ma podstawowy skład 30 zawodników i wie co robić dalej. Nie oceniam czy wie, ale znamienne jest, że mówi to po meczu z Niemcami. Wiemy też, ze wygreany mecz można przegrać w kilka sekund. Wiemy, że bojaźń nie popłaca (mówię o tej żenującej sytuacji w doliczonym czasie gry, gdy wykonujący rzut rożny nie miał do kogo podać, bo niemal cała nasza drużyna była na własnej połowie). Wiemy też, że marnując „setki” w takich meczach jesteśmy skazani na porażkę.

Rewolucja dokonuje się też na trybunach. Z jednej strony dobrze, że nie widać na nich  bandytów. Ale z drugiej strony zniknęli ci najbardziej zaangażowani kibice. Dla tych, którzy od lat chodzą na mecze, wiedzą, że doping na PGE Arena, ale też podczas wcześniejszych meczów reprezentacji  w Warszawie był żałosny (ci którzy chodzą bardzo okazjonalnie - możliwe, ze będą mieli inne zdanie) . O ile kibice potrafili być 12 zawodnikiem białoczerwonych, podczas ostatnich lat, to teraz są jednym z najsłabszych ogniw zespołu. Wszyscy zawodnicy przyznają, że wsparcie kibiców jest czasem bezcenne. Tej wartości na rok przed Euro nikt nie potrafi wykorzystać. Na własne życzenie strzelamy sobie gola do własnej bramki.

Reprezentanci potrzebują teraz właśnie dopingu na stadionie, bo szacunek walką na PGE Arena zdobyli. Choć byli wyraźnie słabsi to nie przyjęli tego do wiadomości. Choć ustępowali technicznie i taktycznie Niemcom, to jednak walczyli i potrafili napędzić stracha faworytom. Na końcu myślę, że bez fanfaronady, ale też uwierzyli, że mogą grać z każdym, nawet jak obiektywnie, według wszystkich fachowców, są skazani na porażkę.


Oferta

Wygrali ChaChę

Marek Wajda Marek Wajda
07 września 2011
Wygrali ChaChę

„Juuuhuuuu! Jestem jedną z 50 osób, które zatrzymają ChaChae na stałe! Dziękuję Orange za sam konkurs i htc, a wszystkim którzy odwiedzali bloga, za to, że go odwiedzali :D Jestem taaaaaaaaaaaka szczęśliwa!!” – napisała Iwona Krocz z Lublina. 50 najaktywniejszych testerów smartfonu HTC ChaCha otrzyma go na własność – właśnie zakończono kolejną edycję konkursu, w którym internauci testowali smartfona. Była to już trzecia edycja konkursu, wcześniej nasi klienci mogli sprawdzać jak działa Motorola Flipout i Motorola Defy.

Do testowania smartfona zgłosiło się blisko 22 tys. osób. Do „finału” zakwalifikowano 100 testerów, którzy przez 2 miesiące wykonywali zadania, które proponowali internauci. Sprawdzali więc jak działa GPS, jak zrobić zdjęcie panoramiczne, jak wysłać MMS czy skorzystać z portali społecznościowych. Łącznie wykonali 16 zadań testowych (8 serii zadań publikowanych co tydzień, w każdej serii po 2 zadania). Wyniki testów opisywali na bieżąco, również na stronach orange.pl.

Już teraz możecie proponować kolejne konkursy, o których Was na pewno poinformuję.


Bezpieczeństwo

Sposób na najgroźniejsze „bankowe” trojany!

Michał Rosiak Michał Rosiak
07 września 2011
Sposób na najgroźniejsze „bankowe” trojany!

Fińska firma Fitsec, zajmująca się testami penetracyjnymi systemów teleinformatycznych, stworzyła i udostępniła za darmo oprogramowanie DeBank, wykrywające najgroźniejsze tzw. „bankery” (m.in. niesławnego Zeusa i  SpyEye). Banker to złośliwe oprogramowanie, tzw. koń trojański, wykradające z zaatakowanego komputera dane autoryzacyjne do systemów bankowości elektronicznej.  Niektóre z nich potrafią nawet podmienić dane przelewu „w locie” – czyli po zatwierdzeniu przez użytkownika zlecenia przelewu, lecz przed jego wysłaniem do banku. O SpyEye informowaliśmy w kwietniu, otrzymaliśmy bowiem informacje, że jego twórcy przeprowadzają szeroko zakrojony atak na polskich internautów.

Jedną z wielkich zalet DeBank jest fakt, iż wykrywa on złośliwe oprogramowanie używające najnowszych technik maskowania. Programy tworzone przez sieciowych przestępców coraz częściej potrafią bowiem zmieniać  formę, co utrudnia zidentyfikowanie ich przez programy antywirusowe. Fiński program tymczasem wyszukuje po prostu charakterystyczne drobne fragmenty kodu, wspólne dla każdej mutacji złośliwego oprogramowania. Po uzyskaniu informacji o wykryciu wirusa, użytkownik powinien podjąć próbę wykrycia go za pomocą różnych programów antywirusowych. Jeśli nie przyniesie to efektu – najlepiej oddać komputer w ręce specjalistów.

Program DeBank można ściągnąć stąd, a wiele różnych porad, jak zabezpieczyć swój komputer, znajdziecie na witrynie TP CERT.

Źródła: Team Cymru Internet Security News, ComputerWorld Australia

Scroll to Top