Odpowiedzialny biznes

Gloria na paryskich ulicach

Bartosz Nowakowski Bartosz Nowakowski
26 lipca 2010
Gloria na paryskich ulicach

Już po wszystkim. Ponad trzy tysiące kilometrów pokonane w trzy tygodnie. W tym czasie tylko dwa dni wytchnienia. Pozostał niemiłosierny ból mięśni i ogólne wycieńczenie. I pytanie, czy było warto tak się poświęcać? Na to, z uśmiechem na twarzy odpowiedziałby Alberto Contador (ciekawe, czy szampan popijany trzeci raz w stronę Paryża smakuje tak samo?), co do reszty uczestników peletonu - nie wiem.

Uśmiech na twarzy pojawił się także u dyrektora wyścigu Tour de France, Christiana Prudohomme. Jego optymizm wynikał z faktu, że na wyścigu nie wybuchła żadna afera dopingowa. To sukces, biorąc pod uwagę dzieje z ostatnich lat. Ale nie ma co wracać, do niemiłych wydarzeń. Trzeba radować się z pasjonującej i efektownej sportowej walki.

Po wczorajszym etapie, przeanalizowałem moje przyznawanie "zębatek" we wpisie Rowerem z Rotterdamu do Paryża. Wielkim objawieniem, a zarazem królem gór stał się Francuz Anthony Charteau, którego w ogóle nie brałem pod uwagę. Zresztą pewnie nie byłem samotny w tej kwestii. Być może zawiódł Mark Cavendish, ale pięć etapowych zwycięstw w pewnym stopniu wypełnia lukę. Brytyjczyk zapewne marzy o zielonej koszulce. Może za rok.

Brakowało polskiego akcentu. Sylwester Szmyd przed wyścigiem zapowiadał, że powalczy o zwycięstwo w górach. Zakończyło się na wygranej premii górskiej na przełęczy Peyresourde. Warto podkreślić, że bydgoszczanin wypełnił swoją rolę w drużynie, pomagając Romanowi Kreuzigerowi wejść do pierwszej dziesiątki w klasyfikacji generalnej.

Tegoroczny Tour de France przeszedł już do historii. Setny raz, kolarze przejeżdżali przez Pireneje. Piąta minimalna przewaga w historii zwycięzcy wyścigu na drugim kolarzem w klasyfikacji generalnej. Prawdopodobnie ostatni wyścig Lance'a Armstronga w roli kolarza...

Jeśli kogoś nudziły mozolne relacje z "Wielkiej Pętli", to zapraszam do obejrzenia trzyminutowego podsumowania wyścigu:

Już za niecały tydzień światowy peleton pomknie po polskich szosach. Czas na Tour de Pologne.


Rozrywka

Skarbonka w telewizorze

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
25 lipca 2010
Skarbonka w telewizorze

Staram się nie przegapić żadnej reklamy z mojej ulubionej serii "W krainie Orange na kartę". Dlatego dziś o kolejnym spocie, który możecie zobaczyć w TV. Tym razem wzięliśmy się za promocję Skarbonki, z której korzysta już sporo osób, ale chcemy aby było ich więcej. Przypomnę, że dzięki niej dostajecie 5 proc. bonus za każde doładowanie.


Odpowiedzialny biznes

Ugodowe szepty

Bartosz Nowakowski Bartosz Nowakowski
23 lipca 2010
Ugodowe szepty

To było dziesięć kilometrów wspinaczki na historyczną przełęcz, gdzie miały dziać się historyczne sprawy. Niestety, pomimo swoistego pomnika, jaką jest przełęcz Tourmalet nic wielkiego się nie zdarzyło. Nadmuchany balon został przebity. Wszyscy czekali na mocne ataki Andy'ego Schlecka, dzięki którym odjedzie Alberto Contadorowi. A tu... nic z tego. Mało tego, ataku próbował Hiszpan. Co się okazało, próby nieskutecznej.

Po tym ataku, Luksemburczyk dojeżdżając do Contadora wymienił z nim klika zdań. Pytanie narzuca się samo. O czym przeprowadzili krótką konwersację? Z drugiej strony nie wiem, czy chciałbym wiedzieć, o czym rozmawiali. Może powinni zostawić to dla siebie. Choć nie ukrywam, że lubię snuć teorie spiskowe. Przyjmuję możliwość, że ci dwaj znakomici kolarze dogadali się, a mogło to wyglądać w następujący sposób:

Andy Schleck:Albercik, nie tak łatwo "urwiesz koło" (udana ucieczka)

Alberto Contador:Andy, w takim razie wygrywasz "królewski" etap na historycznej przełęczy Tourmalet, dojeżdżamy razem, a ja pozostaje liderem. Widzisz, że przejechałem dłuższy odcinek z tobą pod górę i ty też nie możesz mnie zgubić. Nie jesteś w stanie zbudować przewagi. Jak się zapatrujesz na tę propozycję?

Andy Schleck:Ok, pod warunkiem, że w sobotniej "czasówce" wszystko może się jeszcze zdarzyć. Nie będę składał broni.

Alberto Contador:Zgadzam się. 

Andy Schleck:Zgoda.

Tyle, że z takiego założenia Andy jest, co tu ukrywać, w dużo gorszej sytuacji. Szanse na wygranie "czasówki" przez Luksemburczyka są nikłe. Strata ośmiu sekund, mogłby się wydawać, że to niewiele, a jednak. Swoją drogą, przemyślenia Schlecka muszą być niezmiernie intensywne. Pech na wcześniejszym etapie, gdzie na przełęczy Aubisque zerwał mu się łańcuch, może śnić mu się do końca życia.

Po tym incydencie wybuchła wielka dyskusja, czy Alberto powienien zaczekać na rywala? A z jakiej racji? To już mały obłęd. Porównajmy to z innym przykładem. Wyścig Formuły 1. Czy w momencie, gdy lider wyścigu, załóżmy, niech będzie to Mark Webber przebije oponę i konieczny jest zjazd na wymianę, to wszyscy kierowcy czekają, aż Australijczyk powróci z padoku na fotel lidera? Chyba nie. Nie ukrywajmy w życiu jak i w sporcie potrzebne jest szczęście, a z takiego skorzystał Contador.

Jeszcze do końca niczego nie wiadomo, ale chyba Schleckowi na dzień dzisiejszy odpowiada drugie miejsce. Może to rzeczywiście wielki sukces dla młodziutkiego jeszcze zawodnika, choć myślę, że jego ambicję są dużo większe. Być może przesądziłem jego pozycję, ale chyba nic się nie zmieni. A może miła niespodzianka na próbie czasowej na ulicach Pauillac?

Scroll to Top