Oferta

Honor Magic5 Pro – rzut okiem

Michał Rosiak Michał Rosiak
28 lipca 2023
Honor Magic5 Pro – rzut okiem

Gdy pojawiły się pierwsze wieści, że na polski rynek wraca Honor, nie ukrywam, że oczka mi się zaświeciły. Swego czasu był on określany jako tańsza i niedużo słabsza submarka Huawei. Od 3 lat działa już samodzielnie. Czy nowy flagowiec, Honor Magic 5 Pro, godzien jest tego miana?

Co różni obie firmy na H? Z punktu widzenia użytkownika smartfonów co najmniej jedna, ale kluczowa cecha. "Hua" objęty amerykańskim embargo nie ma usług Google, co czyni go od lat dostępnym praktycznie tylko dla power userów. Powrót na rynek Honora daje natomiast wielu zwykłym użytkownikom możliwość powrotu do przeszłości.

Telefon od marki na H

Jeśli korzystaliście przed Trumpowym embargo z produktów "tego drugiego" chińskiego producenta, Honor Magic5 Pro będzie dla Was powrotem do korzeni. MagicOS 7.1, nakładka na Androida, w najnowszej wersji 13, kontynuuje pomysł na system z zielonym robotem utrzymywany od lat, wyglądając jak brat bliźniak EMUI. W mojej opinii to dobrze - klienci chętnie przyzwyczajają się do marki i nie lubią trzęsień ziemi.

Honor Magic5 Pro daje nam zgrabny, spójny interfejs użytkownika z wieloma możliwościami konfiguracji, a także szereg inteligentnych ułatwień przy codziennym korzystaniu. Mnie zaintrygowały - już wcześniej, gdy przyglądałem się Honor Magic5 Lite - widżety Honor, które okazują się być... nieskalowalne. W sumie rozumiem - być może po zmienieniu rozmiaru będą odstawać od ideału, podczas gdy twórcy chcą być perfekcyjni. Jeśli jednak przewiniecie w dół, znajdziecie tam opcję "widżety klasyczne".

Wielki telefon, przepiękny wyświetlacz

Telefon mieści się w dość sporym, nie do końca idącym za trendem eko pudełku. Co więcej, wyciągnąwszy wkładkę z urządzeniem, okazało się, że dole znajdziemy ładowarkę i kabel! Ta pierwsza obsługuje dostosowany do telefonu prąd ładowania 66W. Maruda może powiedzieć, że mało, ale jak dla mnie - czy 66, czy 100, czy 125, i tak jest po prostu szybko. Inna sprawa, że 5100 mAh bateria to jedno z lepszych ogniw, z których korzystałem. Właśnie teraz, pisząc ten tekst, zorientowałem się, że nigdy nie musiałem doładowywać telefonu w trakcie dnia!

Ekran, jak przystało na flagowca, to przepiękny Amoled, o przekątnej 6,81 cala, z częstotliwością odświeżania 120Hz LTPO, obsługujący HDR10+ i z jasnością 1300 (do 1800 nitów). Efekt? Ogromny, piękny, jasny w każdych warunkach, świetnie oddający kolory wyświetlacz. Do tego delikatnie zagięty na bokach - mnie się to zawsze podobało. Po wysunięciu szufladki mamy miejsce na dwa SIM-y, możemy też podłączyć e-SIM.

Słowo "ogromny" nie trafiło tu przypadkiem. O ile Honor Magic5 Pro z szerokością 76,7 mm jest zaledwie o 2,1 milimetra większy w tym wymiarze od Xiaomi 13 Pro, ta różnica robi wrażenie dość sporej, do tego stopnia, że konkurent wydaje się znacznie smuklejszy. Mnie to nie przeszkadza, ale warto mieć tego świadomość. Widziałem też narzekania, że jest dość ciężki, ale mi 219g nie sprawia problemu. Jest spoko.

Honor Magic5 Pro - flagowiec pełną gębą

Gdy Honor Magic5 Pro trafił w końcu w moje ręce, wymsknęło mi się "Wow!". Dostałem egzemplarz w kolorze Meadow Green. Wreszcie jakaś odmiana od czerni/bieli. Większość plecków jest matowa, o ziarnistej, mieniącej fakturze. Na górze w środku za to mamy wyspę z trzema aparatami, czujnikiem laserowego autofocusa i fleszem.

Tak jak w ostatnich latach miałem wrażenie, że producentom wyczerpały się pomysły na foto-wyspę i lepiej już się nie da - okazuje się, że projektanci Honora o tym nie wiedzieli i jednak się da. Jak dla mnie to najładniejszy pod tym względem telefon od długiego czasu i nawet fakt, że przestrzeń foto wygląda bardziej jak spory kontynent, w tym przypadku mi nie przeszkadza. Bardziej przejmowałbym się resztą plecków, która jest nie tylko ładna, ale i niestety wyraźnie bardziej śliska, niż inne telefony, które ostatnio testowałem. Honor Magic5 Pro nie wypadł mi ani razu z ręki, ze stołu też się nie ześlizgnął (wyspa blokuje), ale warto uważać, jeśli łapiemy urządzenie "na szybko" za dolną część.

Oczywiście urządzenie spełnia normę IP68. Urlop jeszcze przede mną, więc nie miałem okazji wrzucić go do basenu, tym niemniej mycie go pod bieżącą wodą, gdy wcześniej robił mi za kartkę z przepisami podczas gotowania obiadu, nie sprawiło mu żadnego kłopotu.

3*50 (Mpix) = bardzo ładne zdjęcia

A skoro o pleckach i wyspie było, to przyszła pora na to, co tygrysy lubią najbardziej - czyli aparaty. Honor Magic5 Pro to kolejny dowód na to (mam nadzieję!), że producenci przestali ścigać się na megapiksele.

Szeroki: 50 MP, f/1.6, 23mm, 1/1.12" 1.4µm, wielokierunkowy PDAF, laserowy AF, OIS
Peryskopowy: 50 MP, f/3.0, 90mm, PDAF, OIS, 3.5x zoom optyczny
50 MP, f/2.0, 13mm, 122˚ (ultraszerok), 1/2.76", AF
czujnik TOF 3D (głębia)

Zapewniam Was, że fakt, iż żaden z aparatów nie przekracza 50 Mpix, nie wpływa źle na jakość wykonywanych przez nie zdjęć (przynajmniej jak na mnie - ostatnio mam fazę na kontrasty w architekturze, możecie zerknąć na mój Instagram, zdjęcia oznaczam też modelem telefonu, którego użyłem). I choć można by się spodziewać, że obiektyw z zoomem w nocy poradzi sobie gorzej - to jest zdjęcie przy 10-krotnym zbliżeniu zrobione krótko przed północą:

Idealnie? Nie, wcześniejsze to zdjęcie zrobione chwilę wcześniej obiektywem głównym. Ale nie zmienia to faktu, że spodziewałem się, iż będzie dużo gorzej.

Co do zooma - jak być może zobaczyliście, na wyspie z aparatami widać napis "100x". I, jak być może się domyślacie, to - jak zawsze - chwyt marketingowy. Jeśli jednak ograniczymy się zbliżenia 20-30-krotnego, zdjęcia wyglądają bardzo dobrze. A filmy możemy natomiast robić nawet w kinowych proporcjach 21:9, w 4K w 60 FPS. Nice.

Jeśli spojrzycie na zdjęcie Magica z przodu, zobaczycie podwójne oko aparatu. To drugie to jednak nie kamera, a coś, co bardzo mnie jako bezpieczniaka cieszy - trójwymiarowy czujnik głębi. Po co? Po to, by znacznie podnieść bezpieczeństwo odblokowywania telefonu twarzą. Nie próbowałem, ale dam sobie rękę uciąć, że fotografią użytkownika Honor Magic5 Pro odblokować się nie da.

Honor Magic5 Pro - czy warto?

Nie pisałem jeszcze o ogólnych wrażeniach z działania telefonu, ale czego się spodziewać po flagowcu? Śmiga jak zwariowany, aplikacje zamyka bardzo niechętnie (jak się ma 12GB RAM to nie trzeba ich pochopnie zamykać - a nuż za godzinę się przydadzą?), a Snapdragon 8 Gen2 praktycznie się nie nagrzewa. Zdarzały się co prawda lagi przy wpisywaniu treści. W moim przypadku do komunikatora, ale np. Kasia Pura miała tak odpisując na maile w Chrome. Irytujące? Tak. Da się usunąć aktualizacją? Mam nadzieję. Być może przyczyną jest też fakt, iż ustawiając telefon "pod siebie" włączyłem klawiaturę GBoard, podczas, gdy domyślną systemową jest SwitfKey.

Honor Magic5 Pro to coś na co fani "chińskich marek na H" długo czekali. Sprzęt bliski ideałowi, który w końcu obsługuje 5G i ma dostęp do usług Google, bez których wielu nie wyobraża sobie funkcjonalnego urządzenia mobilnego. Do tego jest piękny i wyróżnia się w tłumie.

"A może jakiś nie jest'?" - spytacie?

No dobra. Nie jest tani. Ale u nas dostaniecie go z prezentami wartymi 1500 zł. Warto zerknąć. Fajny jest :)


Zielony Operator

Kolejny „Zielony Salon” Orange w centrum Warszawy

Hanna Jaworska-Orthwein Hanna Jaworska-Orthwein
28 lipca 2023
Kolejny „Zielony Salon” Orange w centrum Warszawy

W sercu Warszawy, przy ul. Marszałkowskiej 126/134 w Sezamie wystartował drugi „Zielony Salon” Orange. To wyjątkowy koncept, w którym promujemy ofertę zrównoważonych produktów i usług zachęcając klientów do wspólnego dbania o planetę. Warto nas odwiedzić, by dowiedzieć się o naszych działaniach w realizacji celów klimatycznych i skorzystać z oferty programu RE.

Przypomnę, że pierwszy „Zielony Salon” otworzyliśmy na początku tego roku w Miasteczku Orange w Warszawie. Teraz zapraszamy Was do centrum miasta.  

Co wyróżnia „Zielony Salon”

Przede wszystkim szeroka oferta odnowionych smartfonów, które stanowią ok. 20% prezentowanych urządzeń oraz akcesoriów z mniejszym wpływem na środowisko (ok. 30% ekspozycji).

W salonie zobaczycie też wybrane modele smartfonów z wysoką oceną Eco-Rating, czyli ujednoliconego systemu oceny pod kątem wpływu na środowisko całego procesu produkcji, transportu, użytkowania i utylizacji. Znajdziecie także duży wybór eko-akcesoriów wyprodukowanych z plastiku pochodzącego z recyklingu, energooszczędnych czy biodegradowalnych.

Koncept salonu zakłada również więcej widocznych  informacji o działaniach Orange Polska dla klimatu i środowiska, a w szczególności mierzalnych celach klimatycznych i postępach w ich realizacji, odświeżony design oraz cyfrowe rozwiązania, które pozwalają ograniczyć zużycie papieru w salonie niemal do zera.

Punkt naprawy telefonów

W salonie działa punkt naprawy telefonów, z którego może skorzystać każdy, nawet nie będąc naszym klientem. Usługa jest płatna, ale jeśli macie usługę Ochrona Smartfona naprawa jest realizowana bez dopłat, o ile limit wystarcza na pokrycie kosztów.

W „Zielonym Salonie” Orange dowiecie się także więcej o programie Re, dzięki któremu dajemy urządzeniom szansę na dłuższe życie. Chodzi o:

- odkup przez Orange używanych smartfonów i zbiórkę zużytych telefonów komórkowych do recyklingu,

- ofertę odnowionych smartfonów i możliwości ich naprawy w ramach usługi Ochrona Smartfona.

Salon jest otwarty w dni robocze oraz w sobotę w godzinach 9-19. Zapraszamy.


Bezpieczeństwo

Dlaczego Threads nie ma w Europie

Michał Rosiak Michał Rosiak
27 lipca 2023
Dlaczego Threads nie ma w Europie

Twitter w ostatnich miesiącach mocno się zmienia. W opinii wielu - w tym mojej - na gorsze. Nic więc dziwnego, że konkurencja, w postaci Mety, skopiowała... tzn. zainspirowała się i wymyśliła aplikację Threads. Chcielibyście ją zainstalować? Poza USA się nie da. Tak, dobrze widzicie nie ma słowa "niestety".

Na wstępie dzięki dla Bartka, największego social mediowego zwierzaka w naszej redakcji za pomysł na ten tekst. A dlaczego to dobrze, że z Threads nie skorzystamy w Polsce? Ano dlatego, że ilość naszych wrażliwych danych, które pobiera i którymi bez skrępowania dzieli się (zgodnie z prawem - na szczęście nie europejskim) z partnerami, powoduje, że włosy na głowie stają dęba.

Patrzysz: "Ooo, trzeba pięć cukierków ułożyć obok siebie i fajnie znikają! Co mam zrobić?"
Oddaj swoje dane.
"Hehehe, wyrażam zgodę!!!"

Fragment programu "Zaodrze" mojego ulubionego stand-upera Abelarda Gizy idealnie oddaje istotę nie tylko odmóżdżających mobilnych gier, ale - de facto - większości naszej sieciowej aktywności! Wyobrażacie sobie, że trzeba było płacić za korzystanie z internetu? Nie za dostęp do internetu (jakby co, to u nas jest dobry ;) - znam z autopsji, sam korzystam). Ale za wyszukiwarkę, za aplikację mailową, za Facebooka, Twittera, za więcej niż trzy wpisy miesięcznie w kalendarzu, za funkcję budzika w telefonie! Abstrakcja, nie?

Tylko, że my właśnie za to płacimy! Nie pieniędzmi, ale niewyobrażalnym mnóstwem informacji o nas. Dane - nie osobowe, ale przede wszystkim te o tym, jak korzystamy z sieci - pozwalają nas sprofilować. Pół biedy, gdy jest to używane do tego, żeby trafiały do nas reklamy tylko tych towarów, które nas interesują. A co, jeśli dzięki pozornie błahym informacjom będzie można nas zmanipulować tak, byśmy oddali w wyborach głos taki, jakiego oczekuje manipulant. Polecam film Hakowanie Świata, (Netflixa też dostaniecie u nas).

Threads "trochę" przesadza

Jakich Twoich danych może potrzebować medium społecznościowe? Skoro już "uwziąłem" się na konkurencję Twittera, to spójrzmy najpierw na wymagania apki z niebieskim ptakiem, póki nie zostanie na dobre srebrnym X.

No to po kolei:

  • Lokalizacja. To jasne - pod kątem reklam, niestety. Ale można jej nie dać - ja nie zezwoliłem i #umniedziała
  • Podstawowe dane osobowe. Potrzebne do logowania + info o koncie.
  • Historia zakupów. U mnie wyłączona. Mam na innym koncie, z Twitter Blue.
  • Wiadomości. Wewnątrz aplikacji, jasne.
  • Zdjęcia i filmy. Jeśli wrzucamy na TT memy albo inne, mniej ciekawe rzeczy.
  • Audio. Jak wyżej - niezbędne też jeśli korzystamy z Pokojów.
  • Kontakty. Jeśli chcemy sprawdzić, kto z naszej książki telefonicznej jest na TT. U mnie wyłączone.
  • Aktywność w aplikacjach. To mi się średnio podoba, jako jedyne chyba. Ale zastanawiam się, czy to jest powiązane np. z otwieraniem linków z TT w Chrome.
  • Przeglądanie internetu. To też jasne.
  • Diagnostyka. Oczywiste.
  • Identyfikatory urządzenia. J.w.

Nie wygląda przesadnie źle, prawda? No to przyjrzyjmy się Threads. Tu Wam oszczędzę wklejania kolejnego screenshota, szczegóły możecie zobaczyć sami. Wyliczę tylko te wymagania, które mi się nie podobają:

Rozbudowane jak diabli dane osobowe: Nazwa, Adres e-mail, Identyfikatory użytkowników, Adres, Numer telefonu, Poglądy polityczne lub wyznanie, Orientacja seksualna itp.

Informacje zdrowotne i informacje o aktywności fizycznej.

Wiadomości. E-maile, SMS-y lub MMS-y i inne wiadomości wysyłane w aplikacji.

Grubo, co?

Po co aplikacji społecznościowej orientacja seksualna?

Czemu "zabójca Twittera" chce wiedzieć na jaką partię głosuję? Po co aplikacji społecznościowej mój adres pocztowy? Threads to nie Pokemon Go, żeby potrzebował szczegółów, dotyczących mojego aktywności fizycznej! Po co to wszystko?

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze!

O te z reklam, które zaczną płynąć szeroką falą, gdy tylko Meta: "otworzy Threads czystą drogę do miliarda użytkowników". Takie asy jak Amazon, Pepsi, czy - to akurat moja bajka - National Football League już nerwowo przebierają nóżkami w blokach startowych, gotowi do kampanii idealnie wcelowanych w oczekiwania klienta.

A ja oddycham z ulgą, że w Europie mamy RODO/GDPR, które absolutnie nie pozwala firmom na tego typu aktywności. Nawet nie mając wśród swoich wrażliwych danych niczego, czego nadużycie może sprawić nam krzywdę, czujemy się źle, gdy te dane do kogoś trafiają. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy ktoś otwiera drzwi do Waszego domu, spędza w nim pod Waszą nieobecność kilka godzin, zagląda do szuflad. Po czym wychodzi niczego nie zabierając. Czujecie się z tym lepiej? Mnie by to nie poprawiło humoru i wciąż byłbym świadom, że moja prywatność została zbrukana.

Co teraz z Threads

Jestem ciekawy, jakie długofalowe plany względem Threads i Starego Kontynentu ma Mark Zuckerberg i jego ludzie. Nie wydaje mi się, by odpuścili Europę. Zbyt łakomy kąsek, zbyt wiele pieniędzy do zebrania kosztem wszystkich, którzy powiedzą: "Hehehe, wyrażam zgodę!". Myślę jednak, że jeśli Threads trafią do nas, będą zupełnie inną aplikacją, nie wymagającą od użytkownika tylu danych i być może dzięki temu nieco mniej dokładnie dopasowującą reklamy. I tak już oddajemy swoje dane mnóstwu firm, za cenę "darmowych" aplikacji. To i tak aż nadto, a jeśli możemy czuć się bezpieczniej dlatego, że tak abstrakcyjnego wynalazku jak Threads nie zainstalujemy w Europie,

TO BARDZO [...] DOBRZE!

Scroll to Top