Nareszcie! Jako wielki sympatyk smartfonów na Androidzie (choć teraz mam przyjemność bawić się Lumią 920 i z drżeniem w głosie przyznaję, że Windows Phone 8 chyba mi się podoba) z żalem - i rosnącą obawą - czytałem przez ostatnie miesiące o lawinowo rosnącej liczbie złośliwego oprogramowania na telefony spod znaku zielonego robota. Na szczęście inżynierowie z Google poszli w końcu po rozum do głowy i o nadchodzącej nowej wersji Androida JellyBean, sygnowanej numerem 4.2, będzie można z całą konsekwencją powiedzieć, że jest znacznie bezpieczniejsza, bez ryzyka narażenia się na złośliwe uśmieszki posiadaczy iPhone'ów.
Użytkownicy telefonów z Żelkiem nie będą się już musieli obawiać, że złośliwe oprogramowanie bez ich wiedzy będzie dzwoniło i wysyłało SMS na numery premium. Telefon bowiem - przynajmniej do momentu, gdy źli ludzie poradzą sobie także z tym zabezpieczeniem - w każdym takim przypadku zapyta użytkownika, czy aby na pewno chce to zrobić. Co więcej, w Mountain View wpadli wreszcie na pomysł jak, konsekwentnie promując Androida jako system otwarty, pomóc ryzykantom, którzy decydują się instalować aplikacje spoza sklepu Google Play. O czystość oficjalnego kanału sprzedaży dba od jakiegoś czasu tzw. Bouncer (Bramkarz), mechanizm skanujący każdą umieszczaną tam aplikację pod kątem znanych fragmentów złośliwego kodu. Niebawem to samo będzie się działo na poziomie naszego terminala (wymagana będzie wcześniejsza zgoda użytkownika, choć ja w tym przypadku wolałbym, by działo się to obligatoryjnie, z możliwością rezygnacji) - każda instalacja spoza sklepu Play będzie przepuszczana przez lokalnego "Bouncera". Ochrona oczywiście nie będzie stuprocentowa - antywirus zawsze jest narzędziem reaktywnym i nie wykryje nowego "szczepu" malware'u zanim nie uzyska jego sygnatury - tym niemniej lepszy rydz, niż nic.