Czy innowacje są opłacalne i czy rynek jest na nie gotowy? Jak stymulować kreatywność pracowników w firmie? Na te i inne pytania odpowiedział dyrektor Orange Labs, Krzysztof Kozłowski w rozmowie z dziennikarzem Rzeczpospolitej, Łukaszem Dec. Poniżej znajdziecie fragment wywiadu, który ukazał się w dzienniku w dn. 25 października 2011.
Rzeczpospolita: Trudno w warunkach dużego przedsiębiorstwa wyhodować i wdrożyć innowację?
Krzysztof Kozłowski: Kiedy dochodzi do realizacji, wszystkim się wydaje, że to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Nikt nie kwestionuje przydatności telefonu z ekranem dotykowym, ale tylko Apple’owi udało się poskładać w jedną funkcjonalną całość dobrze znane technologie i wprowadzić na rynek pod postacią iPhone’a. Takie innowacje budzą zresztą najwięcej emocji, podczas gdy efektywność R&D moim zdaniem jest sumą prostych, praktycznych udogodnień. Na przykład w Grupie TP: optymalizacja klimatyzacji w obiektach telekomunikacyjnych. Mało spektakularna, ale przynosząca konkretne oszczędności kosztów energii elektrycznej.
Trudno jest wydobyć od ludzi pomysły?
Nie. Trudniej jest znaleźć dla nich zastosowanie i przeprowadzić wdrożenie. Inżynierowie, często pracując nad jednym projektem, wpadają na pięć nowych pomysłów. Trzeba je od nich wydobyć i pomóc zamienić we wdrożenie. Kluczem jest rozmowa, stała komunikacja w ośrodku R&D. Dlatego zależy mi na jak najbardziej bezpośrednich kontaktach pomiędzy moimi pracownikami. Walczę z zamkniętymi pomieszczeniami, z długimi korytarzami. Nie wszystko da się zrobić od razu, ale udało się zmienić sposób myślenia pracowników, że drzwi powinny być otwarte. Ja mam swoje otwarte ciągle.
Ludzie myślą praktycznie czy bardziej abstrakcyjnie?
Bardzo praktycznie, ale często ich wiedza i pomysłowość ograniczają się do centrum R&D. Czasem brakuje wiedzy, gdzie to zastosować. Dlatego tak ważne jest, żeby nie zamykać się i ciągle rozmawiać z kolegami z innych pionów przedsiębiorstwa. W naszym przypadku oznacza to pion techniki. Często rozmowa wygląda tak: „mamy taki a taki problem… ale przecież my to dawno już w R&D rozwiązaliśmy!”. Uważam, że udało nam się wytworzyć kulturę komunikacji unikalną na skalę całej Grupy France Telecom, do której należy TP.
Dlaczego?
Nasze kontakty z kolegami z jednostek operacyjnych, mimo że zorganizowane polegają na wielu niesformalizowanych interakcjach. Na całym świecie, w każdej korporacji są tendencje do budowania pionowych silosów izolujących ludzi wewnątrz jednej firmy. My staramy się te silosy burzyć. Koledzy z Francji mówią o tym z uznaniem, a koledzy z Chin z zazdrością, bo tam w ogóle nie ma pionów operacyjnych.
(…)
A jak ocenia pan otwartość swojej grupy na innowacje? Innowacje oznacza zwykle zmianę, a zmian ludzie nie lubią…
Odpowiem trawestując cytat z polskiej komedii: „Polacy bardzo lubią nowości… pod warunkiem, że je dobrze znają”. Na poważnie: innowacja jest zmianą, a zmiana ryzykiem, więc trzeba odwagi, aby je podjąć. Paradoksalnie najłatwiej jest powiedzieć, że nasza konkurencja coś robi, więc my też musimy. Dodatkowo w tak dużej firmie, jak nasza wdrożenie długo trwa. I trudno to przeskoczyć. Ze względu na skale i zobowiązania, jakie nakłada np. giełda, czy regulator rynku, wdrażanie produktów na rynek trwa długo, mimo że w laboratorium od dawna są technologicznie gotowe.
Jestem ciekawa, jak postrzegacie rolę innowacji w telekomunikacji? Czy jest potrzebna, a jeśli tak, to w jakiej formie? Czekam na Wasze komentarze.