Od pierwszych dni inwazji Rosji na Ukrainę współpracujemy z Polską Akcją Humanitarną (PAH) - organizacją o wieloletnim doświadczeniu w niesieniu pomocy na terenach objętych wojnami czy klęskami humanitarnymi. Oni wiedzą, jak nieść pomoc sprawnie, efektywnie i z sensem. W Orange Polska pomagamy im pomagać - dajemy usługi, karty telefoniczne, telefony, routery, Wi-Fi dla sztabów kryzysowych i wolontariuszy oraz wspieramy infolinię do koordynacji programu pomocowego.
Jak wygląda teraz organizacja pomocy dla uchodźców i uchodźczyń? Co z osobami, które zostały na terenach objętych wojną? Czego będziemy potrzebować w przyszłości i jak się do tego przygotować - opowiada Helena Krajewska z Polskiej Akcji Humanitarnej.
Monika Kulik: Wojna w Ukrainie trwa już ponad miesiąc. Co zmieniło się w organizowanej przez Was pomocy?
Helena Krajewska: Skupiamy się już nie tylko na pomocy natychmiastowej, ale przygotowaniu pomocy długofalowej - w Polsce i w Ukrainie. Teraz, gdy zmniejsza się liczba osób przechodzących przez granicę (ok. 30 tys. osób na dzień), potrzebna jest zmiana podejścia do pomocy. Utrzymujemy działania na granicy, bo są niezbędne, ale zarazem właśnie uruchamiamy pilotażowy program wsparcia w zapewnieniu źródeł utrzymania dla najbardziej potrzebujących uchodźców. Wkrótce rozpoczniemy też nabór dla organizacji lokalnych, które będą zainteresowane otrzymaniem środków na świadczenie pomocy psychospołecznej dla dzieci i nastolatków z rodzin uchodźczych oraz rozszerzyliśmy już program dożywiania dzieci Pajacyk na uczniów z rodzin uchodźczych.
W Ukrainie utworzyliśmy nowe biuro we Lwowie, aby nasza ukraińska misja i jej lokalni pracownicy mogli przyjmować konwoje humanitarne do dalszego przepakowania i przekazania do innych części kraju. Mam na myśli Zaporoże, Kijów, obwód kijowski i wschodnią Ukrainę. Dzięki naszej stałej obecności w Ukrainie od 2014 roku mamy sieć kontaktów, z której teraz korzystamy przy określaniu potrzeb i dystrybucji pomocy humanitarnej.
Planujemy już działania długofalowe, by wspierać osoby wewnętrznie przemieszczone (już ok. 7 mln) w zachodniej czy środkowej Ukrainie, a także odbudowę kraju po zakończeniu konfliktu. Chodzi o naprawę sieci wodno-kanalizacyjnych, zapewnieniu dostępu do wody, higieny i sanitariatów. Myślimy o pomocy dla ośrodków zdrowia i świadczeniu pomocy psychospołecznej. Wschodnia Ukraina to nasz główny obszar działań, dlatego staramy się, poza dostarczaniem pomocy humanitarnej do tego regionu, uruchomić na nowo nasze programy na miejscu tam, gdzie to możliwe. Udało się nam przywrócić wsparcie pracowników społecznych dla osób starszych, z niepełnosprawnościami, schorowanych. Mam na myśli żywność, produkty higieniczne, wodę i leki. Do tego dochodzi pomoc psychospołeczna świadczona przez telefon i internet dla ludzi w miejscowościach odciętych przez walki.
Biorąc pod uwagę Wasze know-how jako organizacji zajmującej się pomocą humanitarną, jak będzie zmieniać się sytuacja i potrzeby?
To trudne pytanie, bo nie da się oszacować, ile osób dotrze jeszcze do Polski, jak długo potrwa wojna i ile budynków, instytucji, szpitali, sieci wodociągowych czy elektrycznych zostanie zniszczonych. Czy drogi, mosty będą też w takim stanie, by móc szybko dojeżdżać do potrzebujących? Mamy wiele pytań i niewiele odpowiedzi.
Jak wspominałam, w Polsce na pewno sytuacja będzie ewoluować w kierunku pomocy długofalowej. Integracja, nauka języka polskiego, uporządkowanie kwestii formalnych, ułatwienia w zdobyciu pracy, posłanie dzieci do szkół, nostryfikacja dyplomów, tworzenie na uczelniach miejsc dla studentów z Ukrainy i innych krajów, zapewnianie pomocy psychologicznej i medycznej, opieki społecznej.
To wielkie wyzwania, ale i ogromny potencjał. Granicę przekroczyło wiele osób wykwalifikowanych, które trzeba „włączyć” w nasz rynek pracy, system opieki zdrowotnej, edukacji, opieki nad osobami starszymi itp. Wiemy, że ta sytuacja może trwać długo, dlatego powinniśmy skorzystać ze wszystkich możliwości uczynienia tej tymczasowości rzeczywistością.
Nie unikniemy napięć w społeczeństwie, co już widać. Tu potrzebne są działania integracyjne i „rozbrajanie” fałszywych informacji na temat rzekomych przywilejów osób uchodźczych. To ważne, bo powoli wypala się pierwsza fala solidarności i wsparcia. Znamy dobrze to zjawisko, dlatego przestrzegamy, że pomoc to nie sprint, a maraton. Należy rozkładać siły, dobrze wybierać formy wspierania uchodźców, które służą najlepiej im, a nie naszej potrzebie aktywnej pomocy. Przewidujemy, że niezbędne będzie sprofesjonalizowanie pomocy humanitarnej, nawet tej oddolnej, aby jak najwięcej osób mogło długofalowo otrzymać efektywne wsparcie. Dodatkową kwestią jest potrzeba zapewnienia dofinansowania i możliwości rozwoju małych organizacji, zwłaszcza tych lokalnych, które wykonują ogromną pracę. To właśnie one poniosą największy ciężar wspierania uchodźców w perspektywie długofalowej, a więc to one będą potrzebowały największej uwagi w kolejnych miesiącach. Świetnym rozwiązaniem może być np. regranting, czyli przekazywanie środków od dużych do małych organizacji i wspólne działania
Na co powinniśmy zwrócić uwagę, żeby nasz entuzjazm w pomaganiu szybko się nie wypalił?
Zupełnie naturalnym zjawiskiem jest zmęczenie, wypalenie, brak tego początkowego entuzjazmu do ciągłego pomagania. Warto sobie powiedzieć, że przecież pomagamy jako zwykłe osoby, bez przeszkolenia, przygotowania od strony psychologicznej, w sposób wolontariacki. W przeciwieństwie do pracowników humanitarnych, dla których pomaganie w kryzysach uchodźczych jest wykonywaniem ich zawodu. Przeciętny Polak czy Polka nie mają ani narzędzi ani doświadczenia w takich sytuacjach. Dlatego zawsze powtarzamy, także naszym wolontariuszom - odpocznij, zastanów się, czy teraz twoja energia nie jest bardziej potrzebna gdzieś indziej, a przede wszystkim: nie wyrzucaj sobie słabości. To ekstremalnie trudna sytuacja, do której nikt nie mógł się przygotować. I zostanie z nami na dłużej, dlatego warto ważyć siły, czas, energię do działania.
Komentarze
Wszystko fajnie, pomagajmy, tylko żeby polscy pracownicy nie dostali „rykoszetem”. Ale żyję nadzieją ze mam błędne przeczucia.
Odpowiedz