Odpowiedzialny biznes

Jakub Wawrzyniak: rywalizacja z Boenischem wychodzi nam obu na dobre

Marcin Dąbrowski Marcin Dąbrowski
12 lutego 2013
Jakub Wawrzyniak: rywalizacja z Boenischem wychodzi nam obu na dobre

„Jakkolwiek by to nie brzmiało, nieszczęście Wawrzyniaka polega na tym, że ma pecha. W tych kluczowych momentach błędy mogą przytrafić się każdemu, ale przytrafiają się zawsze jemu” - pisał po meczu z Irlandią „Przegląd Sportowy”. Pierwszą bramkę straciliśmy po tym, jak obrońca Legii wybił piłkę z linii bramkowej wprost pod nogi rywala. Wszyscy pamiętamy też, jak Wawrzyniak poślizgnął się w polu karnym, gdy Polska była o włos od zwycięstwa z Niemcami. Przygodę z Panathinaikosem zakończył dyskwalifikacją za stosowanie dopingu, bo na własną rękę kupił środek odchudzający. To jednak medialne wpadki, które nie odbierają piłkarzowi jego prawdziwej wartości. Dziś Wawrzyniak rywalizuje z Boenischem o miejsce na lewej obronie w reprezentacji, przekroczył barierę 100. meczów w barwach Legii, a nawet bierze udział w kampaniach reklamowych.

Wyjeżdżając na zbiórkę kadrowiczów przed meczem z Rumunią Wawrzyniak zarysował swojego Mercedesa. Udział w zgrupowaniu przed spotkaniem z drugim garniturem reprezentacji Rumunii, którego zresztą FIFA nie zaliczyła do meczów oficjalnych, nie był dla piłkarza ujmą. Sam zaczynał karierę w podobnym meczu, gdy w 2006 r. Beenhakker pozwolił mu zadebiutować przeciw Zjednoczonym Emiratom Arabskim. Wtedy Wawrzyniak walczył o miejsce w składzie. Tym razem, z bagażem ponad 30. meczów w reprezentacji, mógł dzielić się swoim doświadczeniem. Nie było zaskoczeniem, że znalazł się w grupie powołanych na kolejne spotkanie - z Irlandią. Mimo doskonałej postawy Boenischa w ostatnim okresie w Bayerze, obaj gracze zagrali od pierwszej minuty. Oczywiście wpływ na tę sytuację miała kontuzja Piszczka, ale wcale nie jest powiedziane, że dwaj lewi obrońcy nie mogą  występować na boisku jednocześnie.

– Czy obawiam się teraz o miejsce w składzie? Absolutnie nie! – mówił Wawrzyniak w rozmowie z TVP Sport. – Rywalizacja z Sebastianem wychodzi na dobre nam obu. Zawsze go szanowałem, to jest świetny gość – dodał Wawrzyniak. Ten świetny gość nie dał mu zagrać podczas Euro 2012. Mimo, że dopiero co wyleczył kontuzję, Smuda nie postawił na Wawrzyniaka. – Mam prawo być zawiedziony. Myślałem, że będę grał regularnie i czuję sportową złość oraz zdenerwowanie. Być może za kilka lat bardziej docenię powołanie do 23-osobowej grupy na tak duży turniej organizowany w moim kraju – mówił piłkarz Legii po Euro 2012.

Przez media od dawna przetacza się fala utyskiwań na brak wartościowych Polaków, grających na lewej obronie. Wawrzyniak, wobec braku konkurencji, miał być najmniejszym złem. Smutne, że nie można przyznać, że w kraju jest po prostu najlepszym lewym obrońcą. Systematycznie robi postępy w grze ofensywnej, coraz odważniej przekracza środkową linię boiska, potrafi dynamicznie wejść w pole karne i dośrodkować. Strzelał bramki w ważnych spotkaniach ligowych (np. z Lechem), w europejskich pucharach (ze Sportingiem Lizbona) i w reprezentacji (przeciw Mołdawii). Regularnie wygrywa plebiscyty na najlepszego lewego defensora w polskiej ekstraklasie. Dwukrotnie był w kadrze na Mistrzostwa Europy. Dodajmy do tego, że gra obecnie z kontuzją ręki - ma pękniętą kość łudeczkowatą. Jej wyleczenie wymagałoby trzymiesięcznej przerwy, dlatego piłkarz zdecydował się poczekać z zabiegiem i gra z usztywnioną ręką.

Dyskwalifikacja z czasów wypożyczenia do Panathinaikosu to już jedynie smutne wspomnienie. Wawrzyniak przyznał się do zażycia środków w celu obniżenia wagi. Kara zawieszenia w pewnym momencie osiągnęła nawet 2 lata, ostatecznie skrócono ją do trzech miesięcy. Dziś piłkarz rywalizuje o grę w pierwszym składzie Legii z kupionym niedawno z Polonii Tomaszem Brzyskim. Trenuje w nowiutkich korkach, bowiem w styczniu podpisał kontrakt z Adidasem. Będzie występował w modelu F50 adizero III, ale otrzymał też do testowania buty Nitrocharge 1.0, które w sprzedaży będą dostępne dopiero za kilka miesięcy. Wawrzyniak jest też twarzą firmy elektronicznej Manta.

Piłkarz w młodości kibicował żużlowcom z Piły. - Nawet naszego pierwszego pieska nazwał Sam na cześć żużlowca Sama Ermolenki - opowiadał na łamach serwisu gwizdek24.pl ojciec piłkarza. Zapewnił też, że syn przekonał się do czytania, a na każde święta dostaje od rodziców rybie łuski na szczęście oraz dobrą książkę.


Rozrywka

Z Piotrem Metzem o Orange Warsaw Festival

Ryszard Kaminski Ryszard Kaminski
12 lutego 2013
Z Piotrem Metzem o Orange Warsaw Festival

Do festiwalu jeszcze ponad 3 miesiące, ale przygotowania idą pełną parą. Znamy pierwszą gwiazdę, a aktualnie trwa sprzedaż  karnetów w promocyjnych cenach. Ja natomiast postanowiłem przepytać na temat OWF jego dobrego ducha i rzecznika - Piorta Metza. Czego możemy się spodziewać i czym ten festiwal różni sie od innych? Zobaczcie poniżej.

PlayWyłącz głos


Odpowiedzialny biznes

Blogowisko: Blogerzy vs dziennikarze

Marek Wajda Marek Wajda
11 lutego 2013
Blogowisko: Blogerzy vs dziennikarze

W obszernym wywiadzie z Tomaszem Machałą, szukaliśmy różnic między dziennikarzem a blogerem, przenikaniem się tych światów i kierunku w którym zmierza blogosfera i dziennikarstwo. W czwartek Tomek był jednym z uczestników debaty "Blogerzy i dziennikarze - czy powinny ich obowiązywać takie same zasady?". Paweł Lipiec, jeden z pomysłodawców debaty tak wyjaśniał jej cel: "Kto jest bardziej wiarygodny – dziennikarz czy bloger? Czy internetowy twórca powinien odpowiadać za opublikowane informacje na tych samych zasadach, co dziennikarz? Czy nowe media wyprą stare? A może połączą się w jedno uniwersalne źródło informacji? Na te i wiele innych pytań odpowiedzą dziennikarze, blogerzy i eksperci w niecodziennej debacie." Oczywiście na takiej debacie nie mogło zabraknąć naszej blogowej kamery ;)

 

Poprosiłem o podsumowanie trzech uczestników debaty:

Paweł Lipiec (zerozerosiedem.pl)

Dziś już bardziej wyczuwamy niż jesteśmy w stanie jasno okrelić różnice miedzy dziennikarzem. Pojawiają się takie wyróżniki, jak istnienie redakcji, wydawcy, podleganie prawu prasowemu jednak żaden z nich jednoznacznie nie definiuje granicy. Media się zmieniają i trudno je jednoznacznie podzielić na "tradycyjne" i "nowoczesne". Zmienia się forma mediów co powoduje, że rówież twórcy muszą się zmieniać. Drugorzędnym problemem jest czy nazywamy ich dziennikarami, blogerami czy twórcami treści.

Tomasza Machała (natemat.pl)

Fantastyczna debata. Bardzo ciekawi uczestnicy. Większość spotkałem pierwszy raz w życiu. Najważniejszym dla mnie wnioskiem jest ten, że granice pomiędzy blogerami a dziennikarzami zacierają się. Trudno precyzyjnie określić kto jest kim, jaka jest definicja jednego i drugiego ale kwestia wiarygodności dziennikarza i blogera staje się podobna - zależy od odbiorców, a nie od definicji. To naprawdę jest czymś nowym.

Grzegorz Marczak (antyweb.pl)

Mam wrażenie, że podziały na blogerów i dziennikarzy z punktu widzenia czytelników przestają mieć większy sens. Liczy się informacja, jej forma i przekaz. Jeśli te elementy będą na odpowiednim poziome nikt nie będzie zastanawiał sie kto jest autorem tekstu.

Według mnie dla czytelnika, który większość informacji czerpie po prostu z internetu nie ma znaczenia, czy dowiedział się o danym temacie na portalu tradycyjnych mediów czy też na blogach. Kiedyś, gdy jeszcze pracowałem dla papierowej gazety, bardzo istotne było odróżnianie informacji od oceny i komentarza. Teraz żadna z gazet nie przestrzega już tych zasad i często teksty informacyjne zabarwione są emocjami, tak samo jak materiały blogerów. A jak Wy uważacie? Czy dla czytelnika ma jeszcze znaczenie, czy informację podał bloger czy dziennikarz? Czy w ogóle takie rozróżnienie ma jeszcze jakikolwiek sens?

Scroll to Top