Odpowiedzialny biznes

Jeden na jednego: Mourinho niszczy Real?

Tomasz Sulewski Tomasz Sulewski
24 stycznia 2013
Jeden na jednego: Mourinho niszczy Real?

Chwyty Mourinho a'la Ferguson

Nie jestem wielkim fanem Jose Mourinho, choć przyznaję - jego dotychczasowe osiągnięcia trenerskie robią na mnie dużo większe wrażenie, niż to, czego w Barcelonie dokonał Pep Guardiola. Sukcesy Hiszpana są tajemnicą poliszynela, sprowadzają się do - ni mniej, ni więcej - trzech nazwisk: Messi, Xavi, Iniesta. Legendarny trener Bill Shankly zwykł mawiać, że drużyna piłkarska jest jak fortepian: trzech gra, ośmiu niesie. Jak nic - Barcelona.

Swoją klasę Mister będzie udowadniał dopiero w Bayernie Monachium, Mourinho ma już taki sprawdzian za sobą. To, że sukcesy ze słabiutkim Porto - w tym zwłaszcza wygranie Ligi Mistrzów - nie były przypadkiem potwierdził wywalczeniem, po pięćdziesięciu latach, mistrzostwa Anglii z Chelsea. Z Interem znów cieszył się z prymatu w Champions League, a Realowi pomógł w odzyskaniu po osiemnastu latach Pucharu Hiszpanii, oraz w wywalczeniu mistrzostwa w ubiegłym sezonie.

Ktoś powie: bajka się skończyła, czas Mourinho dobiegł końca. Być może - jeśli spojrzeć tylko na medialne doniesienia i układ tabeli - piętnaście oczek za Blaugraną. Ale ten, kto zna zapach szatni i wie, co siedzi w głowach piłkarzy, zwłaszcza takich jak Ronaldo czy Casillas, kiedy nie są w stanie złapać kontaktu z odwiecznym rywalem, powinien spojrzeć na sprawę nieco inaczej.

Trener, jak wielokrotnie przekonywał Alex Ferguson, to przede wszystkim doskonały aktor i psycholog. Jeśli pierwszym zdaniem, jakie Szkot wypowiedział po przyjściu na Old Trafford w 1986 roku było pytanie: „czy piłkarze mają problem z alkoholem?”, to nie po to, by dowiedzieć się tego jak najszybciej, ale po to, by pokazać, jak duże ma to dla niego znaczenie i jak zaciekle będzie z tym problemem walczył.

Podobnych chwytów Portugalczyk próbował już w Madrycie wielokrotnie. Ostatnio szerokim echem odbiło się posłanie na ławę legendy Santiago Bernabeu – Ikera Casillasa. Mourinho swój cel osiągnął w chwili, gdy Casillas publicznie oświadczył, że „musi więcej pracować, by pokazać trenerowi, że się pomylił”. I pokazał. Jeśli w poprzednich meczach Hiszpan pracował na poziomie Primera Division, to w spotkaniu z Valencią bronił już na poziomie Ikera Casillasa.

Inny zabieg Portugalczyk wykonał w trakcie meczu z Celtą Vigo, kiedy to po faulu na Cristiano Ronaldo wściekły cisnął piłką obok głowy jednego z członków sztabu Królewskich. Całą sytuację nagrały kamery telewizyjne, co tym bardziej ucieszyło Mou. Trener Realu pokazał całemu światu, że murem stoi za zespołem i nie pozwoli, by rywale bez pardonu równali z trawą jego piłkarzy, nawet jeśli poza boiskiem sam ma ochotę któregoś z nich sprowadzić do parteru.

Gra na emocjach i ściąganie presji z piłkarzy to dziedziny, w których Ferguson i Mourinho są do siebie najbardziej podobni. Może właśnie dlatego tak mocno przypadli sobie do gustu. Do dziś - od spotkania w szatni, a później w biurze Fergusona, po wygranej FC Porto na Old Trafford w 2004 roku - obaj panowie po każdym meczu wymieniają się butelkami najlepszego, ich zdaniem, czerwonego wina.

Ta tradycja upadnie zapewne dopiero wtedy, gdy SAF postanowi przejść na emeryturę, a jego następcą zostanie Mourinho. Konia z rzędem temu, kto zgadnie, kiedy to się stanie - w końcu Fergie już nie raz (ostatnio w styczniu) zapowiadał, że „za dwa, trzy lata” Czerwone Diabły będą musiały radzić sobie bez niego. Może więc w 2016 roku? Równo dwadzieścia lat po pierwszym spotkaniu Fergusona z Mourinho, kiedy to Portugalczyk był tłumaczem Bobby’ego Robsona w Barcelonie, a Ferguson negocjował transfer Jordiego Cruyffa.

Tomasz Sobczyk

Mourinho na wylocie z Madrytu

Jose Mourinho znalazł się na najostrzejszym zakręcie w swojej karierze. Barcelona odjechała Realowi na piętnaście punktów (na półmetku ligi było ich nawet 18), a Portugalczykowi zaczęły puszczać nerwy. I to solidnie.

Mourinho kompletnie się pogubił, stracił kontrolę nad zespołem i swoim zachowaniem. Zaczął publicznie krytykować swoich piłkarzy, wcześniej mu się to nie zdarzało, i co najważniejsze, podniósł rękę na Ikera Casillasa, którego odsunął od pierwszego składu.

Tak na marginesie, ciekawe co wydarzyłoby się w Madrycie, gdyby na ławce wylądował Cristiano Ronaldo? Aż strach pomyśleć. CR7 na pewno postraszyłby odejściem z klubu, a atmosfera w szatni Realu byłaby bardzo gęsta. Casillas decyzję trenera przyjął bez mrugnięcia okiem i nie wszczął awantury.

Wróćmy jednak do tematu. Ostatnie wydarzenia wokół klubu nie mogły przypaść do gustu kibicom Realu. I nie przypadły. W sondzie hiszpańskiej „Marki” aż 82% fanów opowiedziało się za odejściem Mourinho! Tylko czekać jak na Santiago Bernabeu zaczną powiewać białe chusteczki.

Czas Portugalczyka w Madrycie dobiega końca. Wszyscy zaczynają go mieć po prostu dość. I nie ma się co dziwić, bo Mourinho to arogant pełną gębą. Na dodatek z uporem maniaka psujący wizerunek „Królewskich”.

Przejdźmy jednak do konkretów. W Primera Division jest już pozamiatane – Real nie ma żadnych szans, żeby dogonić Barcelonę (efektowne zwycięstwo „Królewskich” na Estadio Mestalla niczego tu nie zmienia). By uratować sezon Mourinho musiałby wygrać Ligę Mistrzów i sięgnąć po Puchar Króla. A to nie będzie takie proste.

Jeśli w tym sezonie „Królewscy” nie zdobędą żadnego trofeum (zakładam taki scenariusz, no może na otarcie łez sięgną po Puchar Króla), Mourinho wyleci z Madrytu z ogromnym hukiem.

Co zrobi Portugalczyk po rozstaniu z Realem? Zapewne będzie szukać szczęścia w Anglii, albo skusi się na petrodolary w PSG. Mou od dłuższego czasu wymieniany jest wśród potencjalnych następców Sir Alexa Fergusona w Man Utd.

Ta opcja wchodzi w grę, ale włodarze „Czerwonych Diabłów” powinni tysiąc razy (nie żartuję) zastanowić się zanim podpiszą kontrakt z „The Special One”. Jeśli chcą mieć w klubie zakochanego w sobie z wzajemnością trenera, który nie szanuje ani przeciwników, ani sędziów i co rusz knuje różnego rodzaju teorie spiskowe, to proszę bardzo. Ja bym jednak nie ryzykował.

Jedno nie ulega wątpliwości - Mourinho z Hiszpanii wyjedzie z podkulonym ogonem i z kompleksem. Wiecie, jak się nazywa jego kompleks? FC Barcelona. Przed prawie trzy lata pracy w Madrycie nie udało mu się go zwalczyć.

Wprawdzie Mourinho zdobył przed rokiem mistrzostwo Hiszpanii, ale mam wrażenie, ze Fiorentino Perez i fani Realu oczekiwali po Portugalczyku znacznie więcej. Mou dał Realowi jedno mistrzostwo, Puchar Króla i Superpuchar Hiszpanii, ale zabrał znacznie więcej.

Real nie gra już pięknej piłki, a na dodatek na angażu z Mourinho ucierpiał wizerunek klubu. Gra była warta świeczki? Kibice „Królewskich” już odpowiedzieli na to pytanie.

Krzysztof Smajek


Odpowiedzialny biznes

Pierwsza runda PNA za nami – wieje nudą

Marek Wajda Marek Wajda
23 stycznia 2013
Pierwsza runda PNA za nami – wieje nudą

Niestety mistrzostwa Afryki w tym roku nie zachwycają. Mecze, z małymi wyjątkami, są po prostu nudne. Dużo remisów, i to często bezbramkowych, brak koronkowych akcji, faworyci zawodzą.

Mecz otwarcia był chyba najnudniejszym widowiskiem jaki w życiu widziałem, nie lepiej było w pozostałych meczach (Mali z Nigrem  pierwszy celny strzał na bramkę padł dopiero w II połowie!). Zawiedli zwłaszcza faworyci. RPA, Ghana, Nigeria, Zambia zremisowały. Mali, WKS, Tunezja co prawda wygrały, ale zwycięskie bramki strzelały tuż przed końcowym gwizdkiem i wcale nie miały przygniatającej przewagi.

Na osłodę I rundy zostaje nam fantastyczny mecz Ghana Kongo (i nietypowa "cieszynka" bramkarza) oraz super bomba Tunezyjczyków.

Nie dopisuje również publika, stadiony są prawie puste, choć dźwięk wuwuzeli słyszalny wszędzie.

II runda będzie kluczowa dla tych mistrzostw. Zmierzą się w niej bowiem faworyci: Ghana zagra z Mali, WKS z Tunezją, a Zambia z Nigerią.


Odpowiedzialny biznes

Awaria napędu autopilota

Roman Paszke Roman Paszke
23 stycznia 2013
Awaria napędu autopilota

Wczorajsze popołudnie było bardzo pracowite. Zaczęło się do dziwnych dźwięków dochodzących z napędu autopilota. Pracując normalnie także wydaje z siebie różne odgłosy, jednak ten był wyraźnie inny i niepokojący...

Konsultacje telefoniczne z Adamem i Robertem i szybka decyzja, muszę wymienić cały napęd autopilota. Warunki pogodowe na szczęście dobre, jazda z wiatrem i niewielkie zafalowanie. W trudniejszych warunkach taka wymiana mogłaby być niemożliwa...

Najtrudniejszy moment to rozszczelnienie całego systemu, a następnie zalanie go z powrotem olejem i odpowietrzenie. Na szczęście wszystko udało się bezbłędnie, a nowy - stary napęd pracuje jak na razie bez zarzutu. Uff...

Całą operację możecie zobaczyć na krótkim filmie poniżej.

Scroll to Top