Bezpieczeństwo

Kilka sekund dla bezpieczeństwa

Rafał Jaczynski Rafał Jaczynski
24 stycznia 2011
Kilka sekund dla bezpieczeństwa

Ze zdziwieniem zauważyłem, że od września na Blogu Technologicznym nie pisałem o Facebooku. Pora jednak wrócić do tematu najpopularniejszej witryny społecznościowej na świecie – zmiany wprowadzone przez jej twórców mogą bowiem źle wpłynąć na bezpieczeństwo użytkowników.

Kwestie bezpieczeństwa na Facebooku to dość popularny temat, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że liczba jego użytkowników, przekroczywszy już pół miliarda, zbliża się do... 8 procent mieszkańców Ziemi. Od ostatniej soboty aplikacje, przygotowywane dla FB, mogą  odczytywać z naszego profilu adres domowy i numer telefonu komórkowego. Myślę, że potencjalnych zagrożeń nie tylko wnikliwym Czytelnikom Bloga Technologicznego tłumaczyć nie trzeba...

Oczywiście ciężko mieć pretensje do Marka Zuckerberga i jego ludzi, bo oni chcą ułatwiać życie użytkownikom  i twórcom oprogramowania. Gorzej jednak, że my też w zalewie informacji podświadomie szukamy wszelkich ułatwień, żeby choć trochę odciążyć mózg. Kto nigdy nie kliknął czegoś w internecie bez zastanowienia, niech rzuci kamieniem – kilka zapewne będzie, ale kopca Kościuszki z tego nie usypiemy...

Do tej pory odruchowe kliknięcie w coś, co „lubi” nasz znajomy mogło się skończyć  w najgorszym przypadku utratą sieciowej tożsamości. Teraz straty mogą być jak najbardziej rzeczywiste! Bez problemu mogę sobie wyobrazić złodzieja, który najpierw za pomocą spreparowanej aplikacji kradnie adres i nr telefonu, potem szuka w internecie dokładniejszych informacji o ofierze, by na koniec stanąć z odpowiednimi narzędziami pod naszym mieszkaniem, zadzwonić na komórkę i sprawdzić, czy słychać ją za drzwiami? Albo choćby cyber-złodzieja, wysyłającego na nasz telefon odpowiednio opisany link, po kliknięciu którego bez naszej wiedzy wzbogacimy swój telefon o mobilną wersję trojana Zeus. Trojana, który przechwytuje bankowe kody sms potwierdzające przelew, w efekcie czego przestępcy bez naszej wiedzy w ciągu kilku chwil mogą wyczyścić nam konto. Wszystko przez jedną, potencjalnie małą wirtualna niefrasobliwość, bo przecież „tylko zainstalowaliśmy aplikację na Facebooku”.

Dobrze przynajmniej, że Facebook zawsze informuje nas o tym, co może robić instalowana przez nas aplikacja, co widać na obrazku. Wystarczy więc przed wydaniem zgody na instalację przeczytać, na co się zgadzamy. W świetle powyższego, chyba warto poświęcić na tylko kilka sekund? Warto też pomyśleć, czy sieć społecznościowa to na pewno dobre miejsce na publikację naszego numeru telefonu, a przede wszystkim prywatnego adresu?

Źródła: Sophos, Facebook

Screenshot: developers.facebook.com


Oferta

Rewolucyjna oferta dla biznesu

Redakcja Bloga Redakcja Bloga
22 stycznia 2011
Rewolucyjna oferta dla biznesu

W ubiegłym roku rozszerzyliśmy pakiet dodatkowych usług dla klientów biznesowych o „Rozmowy Obrotne”. Dla przypomnienia, chodzi o to, ze dzięki nim można dzwonić w obie strony za 0zł za minutę. Teraz idziemy dalej i od poniedziałku wprowadzamy całkowicie nowy rodzaj abonamentów, jakich nie ma żaden z naszych konkurentów. Mogę śmiało powiedzieć, będzie rewolucja! Szczegóły po już weekendzie.


Odpowiedzialny biznes

Może skakać jak Eddie Edwards

Michał Rosiak Michał Rosiak
21 stycznia 2011
Może skakać jak Eddie Edwards

Mam wrażenie, że jeśli chodzi o sport, jesteśmy narodem bezlitosnych malkontentów. Gdy komuś idzie dobrze – jest za nim cała Polska. Gdy jednak tylko odrobinę zacznie powijać mu się noga, okazuje się, że od miłości do złośliwości i nienawiści jest bardzo blisko, a niedawny sportowy Bóg zostaje ochrzczony – w łagodnej wersji – nieudacznikiem.

Niedziela, 20 stycznia 2002, Wielka Krokiew w Zakopanem. Dwa tygodnie wcześniej Sven Hannawald sensacyjnie jako pierwszy w historii wygrał wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni, zostawiając w pokonanym polu rewelacyjnego do tego momentu właściciela Kryształowej Kuli, Adama Małysza. Siódmy dzień wcześniej Małysz prowadzi po 1. serii. Chwilę wcześniej tracący do niego 1,3 pkt. „Hanni” skoczył 125 m, a tablica świetlna po skoku Adama pokazuje właśnie 123,5. Ponad 20 tysięcy ludzi na Wielkiej Krokwi i drugie tyle wokół obiektu zamilkło, czekając na noty za styl. Nigdy wcześniej i nigdy później nie słyszałem tak przejmującej ciszy, w której można by chyba usłyszeć nawet bzyczenie komara. Za to fala uderzeniowa po eksplozji radości, gdy okazało się, że Małysz wygrał o 0,6 pkt. wybiła chyba wszystkie komary w okolicy :)

Przez najbliższe trzy dni Orzeł z Wisły trzykrotnie stanie przed kilkudziesięciotysięczną publicznością na Wielkiej Krokwi, której niepowtarzalna atmosfera podczas konkursów Pucharu Świata jest ewenementem w skali światowego sportu. Cytując klasyka: „Jeśli nie teraz – to kiedy? Jeśli nie tu – to gdzie?”. Od początku sezonu Małysz, przeżywający po trzech słabszych (z wyjątkiem dwóch srebrnych medali olimpijskich) sezonach renesans formy niczym rok temu Brett Favre :) plasuje się w na niższych stopniach podium, lub w jego okolicach. Jeśli ma odnieść pierwsze zwycięstwo od niemal trzech lat (ostatnio wygrał 25.03.07 w Planicy) i być może nawiązać walkę z Thomasem Morgensternem o piąty triumf w walce o Kryształową Kulę, to gdzie, jak nie pod Tatrami?

Dla mnie jednak Adam wcale nie musi wygrać w ten weekend, ani być w czołówce rywalizacji o Puchar Świata. W ciągu swojej 16-letniej kariery dał mi już tyle emocji i wzruszeń, że mój szacunek dla niego jako sportowca nie zgaśnie nawet gdyby do końca skakał jak Eddie Edwards. Nigdy nie zrozumiem tych, którzy przez ostatnie lata z szyderstwem i ironią mówili, że „Małysz się skończył”. Widać mają wyjątkowo krótką pamięć – ja bardziej niż słabsze skoki pamiętam lecące mi ciurkiem z oczu łzy wzruszenia, gdy w Lahti Polak przeskoczył w drugiej serii konkursu na K=90 Martina Schmitta, zostając po raz pierwszy mistrzem świata. Co nie zmienia faktu, że przez trzy najbliższe dni będę siedział z zaciśniętymi zębami przed telewizorem, choćby dlatego, żeby malkontentom szydercze uśmiechy zamarły na ustach...

Scroll to Top