Zakończył się Tour de France - najbardziej prestiżowy wyścig kolarski na świecie, który w Polsce oglądaliśmy z wypiekami na twarzy, bo Rafał Majka wygrał dwa etapy i został zwycięzcą klasyfikacji górskiej. Ale nie o sukcesach Polaka dziś będzie, lecz o kłopotach legendy i oszusta w jednym - Lance'a Armstronga - który tour co prawda wygrał 7-krotnie, ale za każdym razem brał doping i wszystkie tytuły stracił.
Był rok 2005. Lance Armstrong był już sześciokrotnym zwycięzcą Tour de France. Mimo że na światło dzienne wychodziły kolejne dowody jego oszustw, świat nie dawał im wiary.
Nabrać nie chciał się jednak Bob Hamman, szef firmy ubezpieczeniowej SCA. Jego firma działała w prosty sposób. Organizator nietypowych konkursów, np. na trafienie do dołka golfowego po pierwszym uderzeniu albo rzucenie piłki do kosza z połowy boiska, oferował uczestnikom ogromną nagrodę. Szansa na to, że ktoś po nią sięgnie, była niewielka. Taki organizator wpłacał zatem niewielkie kwoty do SCA, która brała na siebie obowiązek wypłacenia nagrody, gdyby komuś udało się wykonać niezwykle trudne zadanie. Innymi słowy - organizatorzy ubezpieczali się w SCA na wypadek, gdyby ktoś wygrał w ich konkursie, co wiązało by się z koniecznością wypłaty potężnej nagrody.
W SCA ubezpieczyła się też firma Tailwind Sports, jeden ze sponsorów ekipy Armstronga - gdyby kolarz wygrał swój czwarty, piąty i szósty Tour de France, SCA miała mu wypłacić odpowiednio 1,5 mln, 3 mln i 5 mln $. Przed wypłatą tej ostatniej kwoty Hamman, wątpiąc w uczciwość Armstronga, skierował sprawę do sądu. Zeznawali kolarze, dziennikarze, ich informatorzy, a tłumaczenia Armstronga podczas zeznań były momentami wręcz żenujące. A jednak nie udało się udowodnić kolarzowi oszustwa - zawarto ugodę i SCA musiała mu zapłacić 7,5 mln $. Łącznie z poprzednimi nagrodami SCA wypłaciła zatem kolarzowi 12 mln $.
9 lat później przyszła sprawiedliwość. Sąd Najwyższy w Teksasie odrzucił wniosek prawników Armstronga, którzy żądali wycofania pozwu o zwrot nagrody 12 mln $. Tę kwotę kolarz będzie musiał zatem oddać. Można przypuszczać, że jego majątek nadal jest spory i utrata kilkunastu milionów dolarów tego nie zmieni. W perspektywie Armstronga czeka jednak zwrot kwoty diametralnie większej. Oskarżył go bowiem były kolega z zespołu, Floyd Landis, a że obaj jeździli w zespole sponsorowanym przez US Postal - amerykańską pocztę - rząd USA dołączył do pozwu. Mówi się nawet o 120 milionach dolarów.
A co dziś robi Lance Armstrong, dożywotnio zdyskwalifikowany za dopingowe oszustwa, oprócz wizyt w sądach? Chyba stara się ocieplić swój wizerunek, jeśli można w ogóle mówić w takich kategoriach o kimś, kto przez kilkanaście lat kłamał, zastraszał i obwiniał, by wygrać za wszelką cenę. Jeden z efektów możecie zobaczyć na filmie. Lance, jak gdyby nigdy nic, uczy, jak zmienić dętkę w rowerze…