Krzyczeli: „Real-Barcelona” Finał? Real-Barcelona”! Nie ma. Nie będzie takiego finału. Wcześniej posłani do diabła czyli ci Niebiescy i ci od piwa i kiełbasy będą tworzyć w Monachium finałowy spektakl.
Chociaż niebieskie serce zostało oderwane od reszty. Czerwień oderwała. Pecha ma ten Jan, niebieski filar przecież. To była szansa, żeby zapomnieć o Moskwie, o Łużnikach, o karnym, o słupku. Pech. Może to śmierć kliniczna, a z takiej można powrócić. Drużyna „półfinał”, bo przecież zabrakłoby palców u rąk, ile półfinałów zagrała Chelsea w Lidze Mistrzów. Finał tylko raz, teraz drugi. I jeszcze o karnym. Tak, ta poprzeczka Messiego. Najwięksi też nie strzelali. Maradona (nie było mnie jeszcze na świecie), Deyna (też mnie nie było), Beckham, to już widziałem…
W Madrycie w środowy wieczór kilku też dopisało się na listę tych, którzy nad nerwami nie panują podczas „jedenastek”. Ale Iker! Bramkarz jakiego długo ten świat nie zobaczy!
W ogóle w Monachium szykują fetę. „Bier und wurst” na wielką majówkę pod trybuny Alianz Arena. Bayern gra u siebie. Nawarzyli piwa w Madrycie, dlatego teraz chcą zrobić dolewkę w stolicy Bawarii. Stadion już czeka i ciekawe na jaki kolor podświetli się po ostatnim gwizdku? Na czerwono czy niebiesko?
Od późnych godzin wieczornych wtorku, po głowie chodzi mi jedna kwestia. Czy 60 milionów Euro może zwrócić się podczas jednego meczu? Czy może to pobudka Torresa przed mistrzostwami Europy?