Jest wieczór 1940 roku, Stanisław Rodowicz (ppor. „Stanisław”) schodzi do piwnicy domu przy ul. Fortecznej 4 w Warszawie. Wyjmuje ostatni stopień schodów, pod nim we wgłębieniu betonu jest rura z kranem, z którego po odkręceniu kurka leciała woda. On jednak łamie kran wraz z rurą tuż przy podłodze i zwalnia zatrzask. Przesuwa na specjalnych szynach podłogę i otwiera niewidoczny wcześniej właz, przez który po drabinie schodzi do „łodzi podwodnej”. Tam rozpoczyna 6-godzinny dyżur radiowy. Nawiązuje łączność z placówką radiową polskiego Naczelnego Dowództwa w Stanmore pod Londynem.
Łódź podwodna
Już w pięć miesięcy po przegranej wojnie, 4 marca 1940 roku, Związek Walki Zbrojnej (ZWZ) nawiązał łączność radiową z polskimi władzami we Francji. Radiostacją ulokowaną na Fortecznej 4 przechodziły rozkazy, instrukcje i meldunki dla państwa podziemnego a w drugą stronę płynęły informacje o sytuacji w kraju. Przez kilka miesięcy, był to jedyny kanał wymiany informacji i korespondencji między podziemiem i władzami na uchodźstwie. A wszystko za sprawą 10-osobowego zespołu dowodzonego przez Stanisława Rodowicza, który w tajemnicy przed okupantem stworzył doskonale ukrytą radiostację w domu Rodowiczów na warszawskim Żoliborzu.
Zainstalowano tu sprzęt radiowy, który udało się ocalić przed Niemcami. Pod piwnicą zniszczonego w ostatnim dniu walk o Warszawę budynku powstał schron z przewodami wentylacyjnymi, ogrzewaniem, instalacją wodną, systemem alarmowym i podsłuchowym oraz osobnym źródłem energii elektrycznej wprost z miejskiej sieci. Anteny nadawcze były ukryte m.in. w przewodach kominowych. W środku dość długiego, wąskiego pomieszczenia z wejściem w suficie (stąd „łódź podwodna”) wyciszonego i odizolowanego od otoczenia, były powiększające je lustra, kozetka, stoły, mała biblioteka oraz oczywiście broń i zapasy żywności. Można było w niej przetrwać dwa tygodnie bez wychodzenia na zewnątrz.
Niemcy zdawali sobie sprawę z codziennego działania warszawskiej radiostacji i intensywnie jej szukali. Z nasłuchu naziemnego i lotniczego znali przybliżoną lokalizację. Wielokrotnie organizowali obławy, w jednej z nich wzięło udział aż 2000 żołnierzy. Dwa razy Gestapo przeszukiwało nawet dom na Fortecznej, ale nigdy niczego podejrzanego nie znaleźli i nikt z obsługi „łodzi” nie wpadł w ich ręce. W końcu postanowili zablokować swobodny przepływ ludzi w okolicy. System posterunków i kontrolowali spowodował, że bezpieczne przemieszczanie się radiotelegrafistów i kurierów z meldunkami stało się niemożliwe. Z tego powodu w 1942 roku „łódź podwodna” przestała nadawać.
Radiostacja NSP-1
Stworzenie sieci łączności w okupowanym kraju wymagało oczywiście nie tylko radiostacji do kontaktów z zagranicą, ale również wielu niewielkich urządzeń do komunikacji pomiędzy strukturami ZWZ a potem Armii Krajowej (AK). I znów, znaleźli się odważni ludzie, którzy umieli sprostać temu zadaniu. W warunkach konspiracji nadajniki musiały mieć niewielkie wymiary, by można było je łatwo przenosić i ukrywać. Ponieważ możliwości zaopatrzenia się w taki sprzęt z zewnątrz były niewielkie, konspiracyjne dowództwo wojsk łączności zdecydowało by budować je w kraju, w konspiracji.
Radiostacje tworzono z dostępnych części lub takich, które były wykradane z lokalnych zakładów produkujących sprzęt łączności dla wojsk niemieckich. Jednym z takich miejsc była Fabryka Philipsa przy ul. Karolkowej w Warszawie, gdzie w czasie II wojny światowej produkowano nadajniki dla sił zbrojnych III Rzeszy. Poza oficjalną produkcją powstawały tam radiostacje dla podziemia. W Warszawie poza „Philipsem” działało też klika innych montowni, m.in. na Politechnice Warszawskiej w lokalu Zakładu Radiotechniki, przy ulicy Cegłowskiej 5 czy na ulicy Żelaznej i Chmielnej w warsztacie, który wytwarzał oficjalnie dogotowywacze. W ten sposób, pod bokiem Niemców udało się wyprodukować zaskakująco dużą liczbę nadajników.
Przybliżoną ewidencję zaczęto prowadzić w 1943 r., dzięki czemu wiemy, że tylko w latach 1943-44 AK wyprodukowała 130 nadajników, głównie z rodziny NSP. Była to konstrukcja opracowana na przełomie 1940 i 1941 r., na bazie przechwyconych przez polskie podziemie radiostacji niemieckich. Dzięki inżynierii odwrotnej polskim inżynierom udało się poznać zasady jej działania i skonstruować własne radiostacje. W trakcie produkcji do NSP wprowadzano usprawnienia i modyfikacje. Pierwsza była radiostacja NSP-1, oparta na lampie radiowej produkowanej w warszawskim „Philipsie”. Następna generacja NSP-2 wykorzystywała już amerykańskie lampy radiowe pochodzące ze zrzutów lotniczych z Anglii. Powstały też trzecia i czwarta wersja, w tej ostatniej był już wbudowany klucz nadawania. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że było to najczęściej konstruowana radiostacja konspiracyjna w okupowanej Europie.
Do dziś przetrwały dwa unikatowe egzemplarze NSP-1. Jeden z nich w listopadzie 2018 r. Jean-François Fallacher, prezes Orange Polska, przekazał Muzeum Historii Polski. Przekazany nadajnik o numerze seryjnym 84 będzie częścią stałej ekspozycji muzeum. Znajdzie się w centrum zrekonstruowanej „łodzi podwodnej”, która ma wiernie oddać realia konspiracyjnego centrum nadawczego z warszawskiego Żoliborza. Będzie to jednocześnie jedyna radiostacja tego typu, pokazywana na ekspozycji stałej w polskim muzeum. Drugi zachowany nadajnik znajduje się w zbiorach Muzeum Powstania Warszawskiego.
[KGVID width="750" height="422"]https://biuroprasowe.orange.pl/wp-content/uploads/2018/11/animacja-powstancza-radiostacja-dla-muzeum-historii-polski.mp4[/KGVID]
Powstańcze radiostacje „Błyskawica” i „Burza”
W czasie Powstania Warszawskiego w mieście działały dwie dużej mocy radiostacje Armii Krajowej: "Błyskawica" i "Burza". Obie informowały o aktualnej sytuacji walczącego miasta oraz utrzymywały stałą łączność z centralami radiowymi w Wielkiej Brytanii i południowych Włoszech. W 1943 r. Antoni Zębik („Biegły”) z Częstochowy zbudował w uzgodnieniu z por. Czesławem Brodziakiem („Adler”) z dowództwa wojsk łączności AK, dużej mocy radiostację, która mogła nawiązać łączność z Londynem. 1 września 1943 r. nadajnik został uruchomiony. Do Warszawy radiostację przywieziono 31 grudnia. Pod nazwą „Błyskawica” była w powstaniu najważniejszym nadajnikiem Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK. Nie obyło się jednak bez problemów. W dniu wybuchu powstania okazało się, że wskutek niewłaściwego przechowywania „Błyskawica” jest uszkodzona i wymaga kilkudniowej konserwacji.
W tej sytuacji pilnie trzeba było zbudować konstrukcję o podobnych parametrach. 2 sierpnia 1944 r. wykonał ją Włodzimierz Markowski w dwóch pokojach Poczty Głównej przy pl. Napoleona (dziś pl. Powstańców Warszawy). Około 2 w nocy 3 sierpnia nadano pierwszą próbną audycję powstańczą, a radiostacja została nazwana „Burza”. Jej operatorem, redaktorem programów i spikerem był w jednej osobie twórca nadajnika.
Audycje polegały na 15-30 minutowych transmisjach biuletynów Komendy Głównej AK. Potem nadawano komunikaty o aktualnej sytuacji w mieście, dotyczyły poszukiwanych ludzi, potrzebie udzielenia pomocy i apelach o pomoc zagraniczną dla walczącej Warszawy. „Burza” nadawała komunikaty trzy razy dziennie o 10.00, 14.00 i 17.00. Z kolei 8 sierpnia 1944 r. por. Czesławowi Brodziakowi („Adler”) udało się uruchomić „Błyskawicę”, która nadawała z gmachu PKO przy ul. Świętokrzyskiej. Jej programy nadawano cztery razy dziennie o 9.45, 14.00, 19.30 i 22.00 na falach krótkich 32,8 m (9,2 MHz) i 52,1 m (5,8 MHz). Czas trwania audycji nie przekraczał godziny, głównym spikerem był Zbigniew Świętochowski („Krzysztof”).
W sierpniu 1944 r. „Burza” została namierzona. Przez kilka dni budynek Poczty Głównej był bombardowany przez niemieckie samoloty, w efekcie 26 sierpnia radiostacja została zniszczona. Z kolei „Błyskawica” była kilkakrotnie przenoszona przez powstańców, 8 września przetrwała bombardowanie budynku, z którego nadawała. Ostatnią audycję „Błyskawica” nadała 4 października 1944 r. wieczorem po czym została zniszczona przez powstańców.
Komentarze
W 3 akapicie o NSP masz chyba błąd „Dzięki inżynierii odwrotnej polskim inżynierom udało się poznać zasady jej działania i w skonstruować ” chyba przeredagowałeś to zdanie i zostało Ci w. Ale poza tym świetnie Rysiu, naprawdę świetnie.
OdpowiedzDzięki za czujność, poprawione.
OdpowiedzTo nie czujność. To dokładne czytanie interesującego tekstu w celu wydobycia wszystkich ciekawostek. 🙂
OdpowiedzTekst mega. Ryśku to może nagracie jakieś mega video o tym co napisałeś. The Best Rysiek 🙂
OdpowiedzTo byłaby już większa produkcja. nie obiecuję, ale można będzie wrócić do tematu przy okazji otwarcia siedziby Muzeum Historii Polski ze zrekonstruowaną „łodzią podwodną”.
Odpowiedz