Nagromadziło się przetestowanych gadżetów, dlaczego więc nie miałbym podzielić się wrażeniami z Wami tydzień po tygodniu? Dziś będzie o urządzeniach dla biegaczy (choć przy poziomie zanieczyszczeń w stolicy sugerowałbym wybrać bieżnię w zamkniętym pomieszczeniu), tablecie dla melomana, no i – last but not least – nowym iPhone’ie.
Garmin Fenix 3/Vivoactive – Pierwszy wybór dla sportowca
Kiedyś była taka reklama: „Mówisz piwo – myślisz...” – i tu zamilknę, by reklamy nie robić. W przypadku zegarków dla sportowców analogia od lat jest podobna: mówisz zegarek – myślisz Garmin.
Najpierw o tym co dzieli urządzenia Fenix 3 i Vivoactive, a jest to bez wątpienia wygląd. Pierwszy z nich to niebrzydki okrągły zegarek, z masywną metalową obwódką, z dużymi przyciskami o wyraźnym skoku, niezbędnymi, ponieważ ekran – to niespodzianka – nie jest dotykowy. Vivoactive natomiast, hmmm… Cóż, nie trzeba być pięknym, by być funkcjonalnym, a płaskie, kwadratowe urządzenie na nadgarstek trudno nazwać szczytem designu. Warto zaznaczyć, że w przypadku Fenixa nie tylko zegarek jest okrągły, ale ekran też, co wcale nie jest oczywiste.
Dalej jest już jednak w obu przypadkach doskonale. Błyskawiczne łapiący fixa GPS, wodoodporność, możliwość dołączenie akcesoriów w standardzie ANT+ (pomiar tętna na nadgarstku? Bez żartów, tylko pasek na klatce piersiowej da realistyczne wyniki), wbudowany akcelerometr (co oznacza, że trening na bieżni, czy ergometrze, też będą się dobrze zapisywać), znakomite baterie, wytrzymujące nawet do dwóch tygodni! Oczywiście maksimum osiągają, gdy nie logujemy treningów, a wtedy… po co nam taki zegarek? Dyscyplin sportowych do wyboru mamy kilkanaście, dla każdej z nich zegarek i akcesoria zbierają konkretne dane i robią to bardzo dokładnie. Oczywiście oba mogą też pełnić rolę smartwatcha, przekazując nam np. powiadomienia z aplikacji w telefonie, a jeśli jesteśmy fanami Endomondo, treningi mogą wrzucać się na ten serwis automatycznie.
Huawei MediaPad M3 – Bez kompromisów
Od jakiegoś czasu krąży fama, że czas tabletów już się skończył, nikt ich nie używa, nie są potrzebne. Famę serdecznie pozdrawiam, choć po zastanowieniu... hmmm, faktycznie jakby firmy przyhamowały z wypuszczaniem na rynek urządzeń o przekątnej 8+ cali. Jednym z wyjątków jest Huawei i jego nowy MediaPad M3.
To tablet nie do przegapienia na półce. Chłodna, niemal w pełni aluminiowa obudowa (może nieco zbyt ciężka – 310g) dzięki której tablet nie wygląda jak odpustowa zabawka, kapitalnej jakości ekran IPS w rozdzielczości QHD (z możliwością ustawienia jakości kolorów i temperatury barwowej) i niepozorne dziurki na krótszych bokach skrywające nie byle jaki sprzęt – głośniki renomowanej firmy Harman/Kardon. Nie uważam się za audiofila, ale w mojej opinii – jest kosmicznie. Głośno i krystalicznie czysto, naprawdę nie ma się do czego przyczepić, a w szranki z tym urządzeniem może stawać tylko Alcatel Idol 4/4S.
MediaPad M3 nie uznaje kompromisów, zarówno w kwestii dźwięku i ekranu, jak też baterii i – przede wszystkim – wydajności. Ogniwo 5100 mAh zapewne wpływa na masę urządzenia, istotniejsze jest jednak to, że nawet przy całodziennym intensywnym użytkowaniu tablet nie powie nam: „Sorry, mam dość” przed powrotem do domu. Do tego 4 GB RAM i szybki procesor Kirin 950. Antutu pokazuje niemal 94 tys. punktów i o ile benchmarki nie zawsze oddają stan faktyczny, mnie w ciągu dwóch tygodni nie udało się MediaPada „zmęczyć”. Do tego zależnie od wersji 32 lub 64 GB miejsca na pliki, miejsce na kartę SD i w niektórych wersjach na kartę SIM LTE. Irytuje tylko... jeden przycisk pod ekranem, zamiast standardowych trzech i związana z tym konieczność używania kombinacji stuknięć i przesunięć po przycisku. Jednak mimo tego – jest świetnie.
iPhone 7 Plus – Niewiarygodnie płynny
Swego czasu nie lubiłem iPhone’ów. Czy raczej tak myślałem, bo tak naprawdę nie podoba mi się agresywny marketing i kultura fanbojów. iPhone 7 Plus, którego ostatnio testowałem, po raz kolejny dowiódł mi, że produkty rodem z Cupertino są świetne, tylko po prostu nie dla mnie.
Przekonał mnie iPhone 5, gdzie pozostając przy pierwszorzędnych materiałach zrezygnowano z 4-calowych ekranów dla krasnali. Choć 7 Plus to skrajność w drugą stronę – miałem w ręku wyraźnie mniejsze telefony z ekranem 5,5 cala. Sam ekran natomiast – cóż, mój brat ma wypieki na twarzy, gdy mówi „Retina!”, a ja powiem, że po prostu jest bardzo dobrze. Klucz przy korzystaniu z iPhone’a z mojego punktu widzenia to jednak przede wszystkim szybkość działania. Tu nic się nie ma prawa przyciąć, zamyślić, to ma działać, nawet jeśli otwarte jest multum aplikacji i faktycznie – 7 Plus to absolutna czołówka jeśli chodzi o płynność, a telefonów w rękach miałem już naprawdę sporo. Dla fanatyków Antutu – 190 tysięcy punktów (!)
iPhone’a 7 Plus miał wyróżniać podwójny aparat. Używałem go przez cały czas testów jak najzwyklejszy normalny, nic nie przestawiłem, nie patrzyłem co umie – generalnie jak standardowa „idiotenkamera”. No i okazało się, że to chyba faktycznie jeden z najlepszych aparatów, z jakich korzystałem. Ładne kolory, żadnych szumów, artefaktów, problemów z ustawianiem ostrości, wyraźne zdjęcia nawet w nocy przy odrobinie światła. Co najciekawsze całe wielkie urządzenie karmi bateria o pojemności zaledwie 2900 mAh, która po całym dniu pracy, gdy używałem 7 Plusa jako mojego głównego telefonu, potrafiła mieć nawet 40 proc. pojemności. Coś takiego ciężko pobić.
Jakiś minus? Jeden, to co dla fanów Apple jest największym plusem. Jestem przyzwyczajony do tego, że mogę dowolnie konfigurować sobie widżety na każdym ekranie, a ikony obok siebie to mam przy wejściu do menu. Dlatego, choć iPhone 7 Plus to świetne urządzenie – nie jest dla mnie. Aha, i brak jacka mi nie przeszkadza, mam słuchawki na Bluetooth :)
Pełen wybór iPhone’ów (i innych smartfonów) znajdziecie oczywiście w naszym sklepie.