Tak mówił o nim Leo Beenhakker. Koledzy mówili po prostu Wasyl. Marcin Wasilewski, podpora obrony reprezentacji prowadzonej przez Holendra po koszmarnym faulu Axela Witsela ze Standardu Liege znów strzela na boisku. To był jeden z najbardziej brutalnych fauli 2009 roku i jedna z najbardziej koszmarnych kontuzji jaka dotknęła polskiego piłkarza w ostatnim dziesięcioleciu. Półtora roku temu zastanawiano się czy w ogóle będzie mógł uprawiać sport, a część osób zastanawiała się w ogóle będzie chodził. Po złamaniu kości piszczelowej i strzałkowej Wasyl przeszedł pięć operacji. Powrócił jednak na boisko i znowu strzela bramki dla Anderlechtu. A jak, zobaczmy sami.
Teraz czas, żeby Wasyl powrócił do kadry. Akurat Smudzie przydałby się ten zawodnik pewnie nie mniej niz wspomniany ostatnio przeze mnie Arboleda. W każdym bądź razie na pewno przywitanie polskich kibiców byłoby z pewnością niesamowite. Wasyl, na razie trzymamy kciuki