Rozrywka

Na Netflix zagrasz w pełnoprawną grę wideo

Bartosz Graczyk Bartosz Graczyk
18 listopada 2025
Na Netflix zagrasz w pełnoprawną grę wideo

Do tej pory Netflix kojarzył mi się głównie z serialami, filmami i dokumentami. Od czasu do czasu przewijały się gry mobilne, filmy interaktywne, czy proste produkcje dostępne z poziomu TV. Traktowałem to bardziej jako ciekawostkę niż coś godnego dłuższego grania. I nagle pojawia się LEGO Party! 

Imprezowa, planszówkowo-teleturniejowa gra, która wygląda jak tytuł pisany pod konsole i PC (bo tak w sumie jest), a jednak można ją odpalić… z poziomu aplikacji Netflixa na telewizorze albo komputerze. To był moment, w którym pomyślałem:

Okej, to już nie jest tylko dodatek. Netflix naprawdę wchodzi w granie!

Czym jest LEGO Party

lego party netflix minigry

To gra imprezowa dla maksymalnie czterech graczy, która działa jak dynamiczna planszówka połączona z teleturniejem i zestawem minigier. Poruszamy się po planszy, zbieramy power-upy, kombinujemy, którą ścieżkę wybrać, a w międzyczasie gramy w krótkie zręcznościowe wyzwania. Całość prowadzona jest przez duet gospodarzy – Sarę i Grześka. To może wywołać lekki uśmiech, bo oryginalnie postacie mają anglojęzyczne imiona, a polskie są tylko w napisach. Nie ma dubbingu, więc z młodszymi dziećmi gra może być odrobinę trudniejsza w odbiorze. Jeżeli jednak graliście kiedyś w Mario Party, to poczujecie się tutaj jak w domu.

sara i grzesiek lego party

Mechanika jest prosta: każdy gracz porusza się po planszy na podstawie losowania cyfry od 1 do 8 (zamiast klasycznego rzutu kostką). Celem jest zdobycie jak największej liczby punktów poprzez strategiczne wybory, minigry i mądre wykorzystanie dostępnych umiejętności oraz przedmiotów. Minigry trwają krótko, są dynamiczne, a przed każdą z nich pojawia się szybki samouczek. Dzięki temu nawet jeśli nie masz dużego doświadczenia - dasz sobie radę. Tak było choćby w trakcie rozgrywki z moją żoną. Pobraliśmy aplikację na telefon. Pierwsze uruchomienie i już - intuicyjnie - wiedziała jak grać! Jak jej szło to już inna sprawa ;) W wyścigach klockowymi samochodami to ja dominowałem, za to w mini-golfa była już prawdziwym mistrzem.

lego party netflix minigra samochody

Dodatkowo warto zaznaczyć, że choć to "imprezówka", nie liczy się wyłącznie refleks. Jasne, zręczność pomaga, ale istotne jest też szczęście, podejmowanie właściwych decyzji i umiejętne korzystanie z power-upów. Wbrew pierwszemu wrażeniu LEGO Party! potrafi być zaskakująco taktyczna. Wygrywa ten, który zbierze najwięcej złotych klocków podczas ustalonej ilości tur.

No ale czym byłoby LEGO bez możliwości tworzenia? W grze za zbierane monety budujemy budynki-przeszkody, które utrudniają grę innym graczom. Z elementów charakterystycznych dla znanej duńskiej marki na wstępie możemy wybrać postać którą gramy. Są to znane ludziki LEGO, a wachlarz propozycji jest dość spory, wybieramy bowiem z aż 48 figurek.

lego party netflix ludziki postaci

Pierwsze wrażenia

Gra jest świetną opcją na wieczór dla dwóch par - na jednym ekranie spokojnie mogą grać cztery osoby. Jednocześnie granie solo również ma sens, ponieważ sztuczna inteligencja potrafi postawić wyzwanie, szczególnie przy bardziej zręcznościowych minigrach. Sam testowałem granie z żoną i okazało się, że to naprawdę fajny pomysł na randkę – bez presji, bez skomplikowanych zasad, bez potrzeby znajomości branży gamingowej.

Obsługa jest banalnie prosta. Uruchamiasz grę na Netflixie, skanujesz kod QR i używasz telefonu jako kontrolera. Jedynym ograniczeniem jest to, że jako gra strumieniowana potrafi czasem lekko zmniejszyć jakość obrazu, pojawia się niewielka kompresja, a przy słabszym internecie mogą pojawić się delikatne opóźnienia sygnału. To naturalne dla streamingu.

Dlatego tak ważne jest, aby dobrać do swojego domu odpowiedni internet. Jeżeli chcesz grać w gry w chmurze chociażby przez aplikację Netflix na telewizory to warto wziąć pod uwagę Światłowód Orange, gdzie przy jego wyborze możesz liczyć nawet na 3 miesiące abonamentu serwisu Netflix w prezencie.

Podsumowując — LEGO Party! w wersji Netflixowej to bardzo przyjemne i zaskakująco profesjonalne doświadczenie imprezowe, które wystarczy włączyć i grać, bez kombinowania ze sprzętem. Dla mnie to jeden z dowodów, że Netflix powoli staje się miejscem nie tylko do oglądania, ale też wspólnego grania. Czyżby powstawała konkurencja dla Game Passa?

Jeżeli lubisz grać w gry wideo, a także oglądać seriale w wysokiej jakości na platformie Netflix to przygotowałem dla Ciebie poradnik zakupowy - jaki telewizor wybrać do grania w gry. Zapraszam serdecznie.


Oferta

Niedzielna okazja – smartfon gamingowy Nubia

Beata Giska Beata Giska
16 listopada 2025
Niedzielna okazja – smartfon gamingowy Nubia

Do końca dnia, wyłącznie online, w ofercie bez abonamentu, możecie kupić taniej o 150 zł smartfon Nubia Neo 3 5G. Telefon nie kosztuje majątku i świetnie sprawdzi nie tylko graczom.

Za smartfon zapłacicie 23,58 zł miesięcznie w 36 ratach lub płacąc jednorazowo 849 zł. Nubię Neo 3 5G wyróżnia duży ekran 6,8″ z odświeżaniem 120 Hz, który świetnie sprawdza się w grach, ale też przy oglądaniu i codziennym korzystaniu z aplikacji. Główny aparat 50 Mpix dobrze radzi sobie z codziennymi ujęciami - są ostre, a kolory naturalne. Przedni aparat 8 Mpix - idealny do rozmów wideo albo selfie. Bateria o pojemności 5000 mAh gwarantuje długie godziny intensywnego użytkowania.

Promocja obowiązuje na stronie orange.pl, w aplikacji Mój Orange oraz na internetowym koncie klienta. Liczba urządzeń jest limitowana. Szczegóły tutaj.


Bezpieczeństwo

Podstępne subskrypcje niechcianych usług

Michał Rosiak Michał Rosiak
13 listopada 2025
Podstępne subskrypcje niechcianych usług

"Skąd te kilkanaście złotych na rachunku? Nie przypominam sobie zamawiania takich usług". Nie powiem, że takie sytuacje zdarzają się często, ale niektórzy z Was na pewno zadali sobie kiedyś takie pytanie. Skąd biorą się subskrypcje usług, które widzimy pierwszy raz w życiu? Kto jest temu winien? Przyjrzyjmy się przykładowi z życia.

Gdy zastanawiałem się nad pomysłem na dzisiejszy tekst, temat przyszedł sam. Napisała do mnie zaniepokojona przyjaciółka, która po serii aktywności w sieci zorientowała się, że mogła zrobić coś, czego nie planowała.

Zadzwonił do mnie jakiś obcy numer. Zrzuciłam rozmowę. Spodziewając się, że może spróbować jeszcze raz, wyszukałam w sieci jeden z serwisów reputacyjnych, by sprawdzić, czy ktoś ostrzegał przed telefonami z tego numeru.

Niby nic takiego, prawda? Tego typu serwisy reputacyjne zyskały popularność wraz z rosnącą liczbą vishingów, sam regularnie z nich korzystam. Tu jednak pojawił się aspekt, który zaskoczył moją przyjaciółkę, a ja - akurat w przypadku takich serwisów - spotkałem się z nim pierwszy raz.

A bo mnie to wyskoczyło

Wybaczcie - nie mogłem się powstrzymać przed cytatem z mojej ukochanej Seksmisji. Co mają z nim wspólnego niechciane subskrypcje? Zacznijmy od... środka, czyli SMS-ów, które pokazała mi bohaterka tego materiału:

Dobra, ale żeby aktywować subskrypcje trzeba przecież podać PIN. Spytałem, czy go podała:

Tak, wpisałam! Myślałam, że to wymaganie z legitnej strony, żeby sprawdzić, kto do mnie dzwonił.

Ale skąd w ogóle wzięło się okienko? Po wejściu na stronę wyskoczyło okienko pop-up, z miejscem na wpisanie PIN-u. Jeśli taka sytuacja ma miejsce na ekranie telefonu, bardzo często taki niechciany gość wszystko nam zasłania, w efekcie czego klikamy gdziekolwiek, by po prostu się go pozbyć - czy też wpisujemy PIN, ufając, że to element procesu uzyskania informacji o podejrzanym numerze. No ale "przecież widziała w SMS-ach, że chodzi o subskrypcję, i że są koszty". Być może powiecie, że to efekt niefrasobliwości - ja fakt wpisania PIN-u na stronie zrzucę na karb tunelowania poznawczego/pamięci tunelowej.

Pamięć tunelowa (ang. tunnel memory) - zjawisko powstające w momencie przeżywania silnych emocji, np. bycie świadkiem morderstwa, przejawiające się zapamiętaniem jedynie określonego warunku danego zdarzenia przy całkowitym pominięciu pozostałych jego aspektów.

Właśnie dlatego łapiemy się phishingi, które z dystansu, z bezpiecznej perspektywy kanapy, wydają się wręcz prostackie. Jeśli jednak ofiara jest na nie wystawiona w trakcie przeżywania silnych emocji - w tym przypadku: sprawdzenia, czy ktoś, kolejny raz tego dnia nie próbuje jej oszukać - sytuacja nie jest już tak oczywista.

Jak nie zapisać się na niechciane subskrypcje

Ale najpierw odpowiedzmy, co zrobić, gdy odruchowo już to zrobiliśmy? Być może zauważyliście radę na poprzednim zrzucie ekranu. W przypadku zgodnej z procesem aktywacji takiej usługi dostajemy również informację o możliwości jej wyłączenia. W emocjonalnej sytuacji może się zdarzyć, że w takiej wiadomości widzimy kolejny element oszustwa! Tym bardziej, że proste pytanie do AI przyniesie odpowiedź, że pięciocyfrowe numery w formacie 8xxxx to numery premium!

Tak, co do zasady są to tzw. numery specjalne. Wysyłając SMS-a na numery specjalne możemy zapłacić nawet przeszło 40 zł za jeden. Ale akurat za wiadomości na 8xxxx wg. cennika zapłacimy poniżej złotówki. W opisywanym zaś przypadku wystarczyło poświęcić chwilę na zajrzenie na strony operatora, by upewnić się, że podany przezeń numer faktycznie przeznaczony jest do anulowania subskrypcji i faktycznie - nie jest taryfikowany.

Recepta zarówno jak ustrzec się przed rejestracją, jak i na to, jak po fakcie ograniczyć koszty jest taka sama. I taka sama jak przy phishingu.

Tylko spokój może nas uratować!

Warto wbić sobie w głowę, że klikanie czegokolwiek/gdziekolwiek, by tylko zamknąć wyskakujące okienko, jest złym pomysłem. Bardzo złym. I potencjalnie kosztownym. A jeśli już się zagapiliśmy to nic się nie stanie, jeśli poświęcimy chwilę, by zastanowić się:

  • co właśnie nawywijaliśmy,
  • ile to nas może kosztować,
  • co zrobić, by wycofać to, co zrobiliśmy.

Gdyby to był phishing i zorientowalibyśmy się, że wpisaliśmy na podstawionej stronie hasło do banku - wtedy liczą się sekundy. A teraz? Teraz po prostu potencjalnie straciliśmy kilkanaście złotych, kwadrans spokojnej analizy niczego nie zmieni. Wysyłamy SMS-a, odwołujemy, wyciągamy nauczkę, zamykamy sprawę.

Kto jest winny

To pytanie musiało paść, ale jest najmniej istotne, więc zostawiłem je na koniec. Jestem świadom, że widząc, iż SMS z PIN-em przychodzi o operatora, znajdzie się grupa internautów, która to jego właśnie będzie winić. Gwoli wyjaśnienia - opisywany przypadek nie dotyczy Orange, ale dane pozwalające zidentyfikować operatora zakryłem, bo nie to jest istotą tematu.

Operator jest w tym przypadku jednak wyłącznie dostawcą usługi płatności, tak jak w naszym przypadku "Płać z Orange". SMS-y pojawiające się na zrzucie ekranu to po prostu elementy procesu wymagającego interakcji ze strony klienta. Tutaj kluczem jest jego uruchomienie przy użyciu wyskakującej na popularnej stronie reklamy z "nadzieją", że trafi się klient, który podobnie jak bohaterka tego materiału nie zwróci na to uwagi. A działający "na granicy etyki" dostawca, czy też broker płatnej usługi złowi kolejne 14,99 zł.

Mogę Was zapewnić, że każdy operator dba o swoje dobre imię i nie chce być kojarzony z tego typu nadużyciami. Jeśli zdarzy się Wam takie podstępne naciągnięcie na subskrypcję - piszcie do niego. A najlepiej - po prostu - nie dajcie się oszukać.

Komentarze

Scroll to Top