Nie jestem kibicem Lecha Poznań. Wręcz przeciwnie od zawsze kibicuje największemu wrogowi Kolejorza. Ale ... w ostatnich latach nie pierwszy raz jestem dumny, że ten zespół reprezentuje Polskę w pucharach.
Wczoraj nie wierzyłem w sukces Poznaniaków w Manchesterze, choć w Groclin kilka lat temu też nikt nie wierzył, a jednak zespół z malutkiego miasta wyeliminował Anglików. Wtedy to był jednak inny zespół City bez arabskich petrodolarów. Dziś City co roku wydaje ponad 100 milionów Euro na transfery, czyli więcej niż Lech w ciągu całej swojej historii. A jednak wczoraj było wiele chwil, kiedy nie widać było, że grają multimilionerzy wręcz z "dusigroszami". Oczywiście widać było od początku kto jest lepszy, kto ma lepszych zawodników, kto pewnie wygra ten mecz. Jednak to co każdy widział, nie nieprzyjmowali do siebie zawodnicy ani trener Kolejorza. Nic, że szybko stracili te dwie bramki, to widać było, że nie poddają się i nie czekają aby tracić kolejne, tylko walczą by osiągnąć swoje. I chyba ta buta biednych przyjezdnych zaskoczyła Anglików, którzy zaczęli się gubić, stracili bramkę i mogli stracić kolejną. Dla City, które mierzy wyłącznie w sam Puchar Ligi Europejskiej Lech miał być malutkim schodkiem (w końcu to 14 drużyna Ekstraklasy grała z wiceliderem Premiership), okazał się jednak całkiem sporą przeszkodą.
I dziś na półmetku rozgrywek LE można powiedzieć, że choćby Lech nie wyszedł z grupy (a póki co ma wielką szanse na awans) to i tak z jegoi występów możemy być dumni, bo są w tej chwili jedyna wizytówką polskiej piłki na świecie. Wizytówką są też kibice, których najazdu Anglicy się mocno obawiali, a którzy swoim dopingiem zrobili spore wrażenie na miejscowych fanach i angielskich mediach sportowych.
Tak na koniec zastanawiam się jeszcze nad Sławomirem Peszką, niesławnym bohaterem krakowskiej przygody. Co zrobi Franciszek Smuda, który cały czas boleje nad mizerią polskich zawodników, deklarując jednocześnie, że Peszko w kadrze u niego nie zagra. Jak myślicie, czy to ostateczna decyzja trenera? Bo ja mam pewne wątpliwości.