
Wczoraj Wojtek zapowiedział mnie na swoim blogu więc dziś, zgodnie z obietnicą film z testem liveboxa 3.0, który od kilku godzin jest dostępny w naszej ofercie. Zanim zobaczycie film jeszcze kilka uwag ode mnie.
Na początek garść nowinek. Zaliczam do nich gigabitowy ethernet – jeśli reszta urządzeń da radę to mamy w domu transfer po kablu z prędkością 1 Gb/s. Do połączenia z netem to się dziś jeszcze raczej nie przyda, ale do przenoszenia plików między komputerami już tak. Zresztą jeśli będziecie to robić za pomocą WiFi to też nie będzie wolniej, bo w standardzie n urządzenie może rozpędzić transfer do 450 mbps. Przenosiłem kiedyś w domu 80 GB zdjęć przez WiFi między komputerami (nie miałem dysku USB) i zajęło mi to dwa dni. Z nowym liveboxem, po prostu podłączam do niego dysk USB i jest po sprawie.
Inne ciekawe rozwiązanie, to możliwość podpięcia do nowego liveboxa do 4 bezprzewodowych słuchawek telefonicznych DECK. Fajne jest, że w urządzeniu można wprowadzić własną książkę telefoniczną i jest ona dostępna na wszystkich podpiętych słuchawkach. Wypas.
Z kolei przykładem prostoty jest przedni port USB. To prawdziwa wygoda. Podchodzisz, włączasz pendrive i za chwile masz dysk sieciowy dostępny dla wszystkich urządzeń podpiętych do domowej sieci. Jeśli macie telewizor obsługujący połączenia Wi-fi i DLNA to sekundę po włączeniu pendrive możecie już oglądać na nim zdjęcia czy filmy, albo słuchać muzyki prosto z pendrive. Dla mnie taka wygoda to jest właśnie oznaka postępu i rozwoju.
Zwróćcie też uwagę na panel OLED. Na początku myslałem że to nie jest do końca dobre rozwiązanie. Lampki są o tyle wygodne, ze jak się człowiek przyzwyczai to wystarczy rzut oka aby się zorientować co się dzieje z urządzeniem – ale przekonałem się, że wyświetlacz OLED jest jednak lepszy. Szczególnie w pierwszym momencie, kiedy nie znamy jeszcze urządzenia, panel wyjaśnia dokładnie i jest bardziej pomocny.
Na początku byłem za to rozczarowany, że nowego liveboxa nie da się tak po prostu postawić na biurku – jak jedynki (pamiętacie jeszcze urządzenie w formacie książki z migającym logo). Ale po wkomponowaniu go w resztę sprzętu okazało się, że bardzo ładnie wpasował się w cały „stosik” i przypomina trochę dekoder TV. Zadziałał u mnie efekt przyzwyczajenia.
No i jeszcze słowo o samym teście. To mój debiut przed kamerą. Więc chciałem Was poprosić – nie miejcie litości. Wszystkie sugestie i uwagi mile widziane 🙂