Dobiegł końca „pierwszy w Polsce eksperyment społecznościowy”, który przez ostatni tydzień – zgodnie ze słowami organizatorów – „rozgrywał się w samym sercu „miejskiej dżungli, na oczach mieszkańców Warszawy”. Tym, którzy nie wiedzą, o czym piszę, krótko streszczam: LG przygotowało akcję, w ramach której na 7 dni zamknęło w przezroczystym kubiku ochotnika, który miał tam wytrwać, a ze światem porozumiewać się jedynie za pomocą telefonu z dostępem do Facebooka (więcej informacji tutaj). Jego zadaniem było zbudowanie sobie w tym czasie siatki przyjaciół, którzy odczytując specjalne wskazówki pomogą mu wydostać się z pomieszczenia.
Projekt wywoływał niemałe emocje, szczególe, że nadano mu badawczy wymiar. Tomasz Sobierajski, socjolog nadzorujący eksperyment mówił: – Jesteśmy świadkami zmian społecznych, jakie zachodzą dzięki coraz większemu udziałowi nowych technologii w naszym życiu codziennym… W XXI wieku bycie samemu np. na bezludnej wyspie, czego symbolem jest kubik LG, wcale nie oznacza samotności. O akcji pisało też sporo osób profesjonalnie zajmujących się social media (np. Maciek Budzich – poniżej także jego film).
I co? I nic. Fakt, że była to bardzo ładnie wymyślona akcja marketingowa LG – gratulacje – ale po co to nazywać eksperymentem? Człowiek w przeszklonym pomieszczeniu w ruchliwym punkcie Warszawy, na okrągło komunikujący się z otoczeniem (robił np. zdjęcia ludziom, machał do nich, itp.), – to miałby być model badania zachowań osoby zdanej na bezludnej wyspie jedynie na sieć społecznościową? Wolne żarty. Gdyby był zamknięty w całkowicie izolowanym pomieszczeniu i nie posiadał na portalu swoich prywatnych znajomych, którzy natychmiast do niego zaczęli pisać, ale musiał od podstaw budować sieć znajomości – może wtedy zobaczylibyśmy coś, co byłoby ciekawą nauką?
Czy dzięki akcji wiemy coś więcej o istocie social media? Chyba tylko tyle, że nowy telefon LG naprawdę pozwala łączyć się z internetem. Tylko czy dla tej wiedzy trzeba było robić nagłaśniane eksperymenty?