No i wszystko wróciło do normy. Zaczyna grać wiosenna ekstraklasa i wszyscy mają równe szanse, bo żaden z polskich zespołów już nie gra w europejskich pucharach, więc nie będzie na co zwalać niepowodzeń w lidze. A te niepowodzenia mogą bardzo dotknąć obecnych mistrzów Polski - Lecha Poznań. Wczoraj widzieliśmy wolnych, zbyt wolnych piłkarzy Lecha, którzy ewidentnie nie są przygotowani do sezonu. Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że długie zgrupowania zimowe, bodajże dziewięć sparingów i alarmujaca przegrana w Pucharze Polski z Polonią Warszawa powinno obudzić Lechitów ze snu zimowego.
Jednak potrafili walczyć tylko na śniegu - podczas pierwszego meczu z Bragą w Poznaniu. Wczoraj nie istnieli aż do 89 minuty, kiedy już grając w dziesiatkę w kilka chwil mogli odmienić losy spotkania i mimo, że wczoraj nie zasługiewali na żadną nagrodę, to mogli awansować dalej kosztem zwykłego średniaka i to wagi lekkiej jakim jest Sporting Braga. A szkoda bo szykował się pasonujący dwumecz z Liverpoolem, który przyciągnąłby przed telewizory kilka milionów widzów, a dla kibiców Lecha były wydarzeniem sezonu.
Teraz wydarzeniem sezonu na Bułgarskiej może być najwyżej uniknięcie blamażu w lidze, albo rewanż w meczu z Legią za klęskę w Warszawie. Bo przy takiej dyspozycji Kolejorz na wiele więcej liczyć nie może. Ten powrót do normalności może się jednak okazać zabójczy dla Jose Marii Bakero, bo w Poznaniu ostatnio normalność to jak na aspiracje kibiców i włodarzy klubu - to zdecydowanie za mało.