Odpowiedzialny biznes

Pierwsza Pracownia Orange otwarta!

Monika Kulik Monika Kulik
18 września 2015
Pierwsza Pracownia Orange otwarta!

Mieszkańcy Huszlewa w swoim wniosku konkursowym na Pracownię Orange napisali – „Pomóżcie spełnić nasze marzenia, bo w naszej gminie brakuje miejsc aktywności lokalnej, atrakcyjnych i dostosowanych do potrzeb współczesnej rzeczywistości.” A do tego mieli bardzo konkretne i ciekawe plany na zajęcia dla świetlicy tj. nauka obsługi komputera i internetu dla seniorów  Klikać każdy może, prowadzenie bloga kulinarnego, internetową wersję kroniki miejscowości Ocalić od zapomnienia, Teatr dla każdego, Tydzień bezpiecznego internetu, scratchomaniaków, giercownię, Klub Młodego Odkrywcy i Czwartkowe spotkania w Oranżerii.

Udało się. Ich wniosek został wybrany spośród ponda 1000 zgłoszeń i przeszli do finału – głosowania internautów. Jak sami powiedzieli, mieli dużo wątpliwości, czy uda się wygrać ich małej gminie z większymi miejscowościami i miastami. Ale nie poddali się – w głosowanie zaangażowali całą społeczność, młodych i starych, rodziny i przyjaciół, księdza i stażystów z urzędu gminy. Ogłoszenia zachęcające do głosowania pojawiły się na wszystkich tablicach na terenie okolicznych wsi, w materiałach urzędu, w mediach społecznościach i w ogłoszeniach parafialnych. W szkole, w której miała powstać Pracownia zorganizowano specjalnej dyżury. Przychodzili ci, którzy nie mają w domu internetu i osoby starsze, które też chciały włączyć się w głosowanie. Często z dowodami osobistymi, jak na prawdziwe wybory przystało - bo przecież to ważna sprawa i zagłosować trzeba.  Wolontariusze pomagali im założyć konto i oddać głos. Dyżury trwały do późnych godzin wieczornych, bo były żniwa i mało czasu wolnego. Organizowano też specjalne transporty, aby dowieźć na głosowanie do szkoły osoby mieszkające dalej od szkoły. Udało się. Na Huszlew oddano ponad 292 tys. głosów. Zdobyli Pracownię Orange.

Na spotkanie z mieszkańcami Huszlewa pojechaliśmy wraz z Darią Widawską, ambasadorką naszego Programu. To tu uroczyście otworzyliśmy pierwszą Pracownię Orange w nowej edycji Programu.

To tylko jedna z 27 historii o nowych Pracowniach Orange. Każda z nich jest inna, ale równie piękna. Za każdą z nich stoją zawsze lokalni liderzy – ludzie pełni pasji, zaangażowania, którzy chcą zmieniać świat wokół na lepsze. To właśnie z  nimi będziemy mieli  przyjemność i zaszczyt pracować w Programie Fundacji Orange przez kolejne 2 lata.


Oferta

LG G4c czyli dobry średniak za mniej niż stówę

Michał Rosiak Michał Rosiak
18 września 2015
LG G4c czyli dobry średniak za mniej niż stówę

Dziś wetnę się nieco Piotrkowi Domańskiemu :), bo generalnie krótkie info o telefonach to jego działka, ale tak się składa, że sam ostatnio miałem trochę do czynienia z LG G4c. Telefonu, który - to fakt - jedynie udaje "dużą" G4, ale robi to na tyle dobrze, że warto mu się przyjrzeć, jeśli flagowiec jest poza naszym budżetem.

Ja zwróciłem uwagę przede wszytkim na tradycyjne już dla LG mikroskopijne ramki wokół ekranu, dzięki którym dostajemy telefon z ekranem 5 cali o rozmiarze terminala 4,7". Ja akurat lubię duże terminale, ale wiem, że jest wielu, którzy trend dążenia do rakietek pingpongowych uważają za szaleństwo. Co więcej, ekran jest lekko zagięty - na tyle mało, że widzimy to dopiro stawiając terminal na boku i na tyle dużo, by znacznie redukować ryzyko pęknięcia jeśli sprzęt upadnie nam pechowo na ekran.

Jak działa? Nie zostawi smug na asfalcie, ale do większości zastosowań daje radę. Pod maską - podobnie jak przy opisywanym przez Piotrka Samsungu A5 - mamy Snapdragona 410, przydałoby się może nieco więcej RAMu. Do tego ekran HD, obsługa LTE + szereg funkcji znanych z "większego brata". No i cena - zaledwie 99 PLN w naszym sklepie!

Z tym modelem akurat nie robiłem testu wideo, ale co nieco możecie znaleźć na MójTelefon.info. Wiedzą, co robią :)


Bezpieczeństwo

Najlepiej działają przykłady

Michał Rosiak Michał Rosiak
17 września 2015
Najlepiej działają przykłady

Kończy się lato, mamy wysyp konferencji, w tym tych traktujących mniej lub bardziej o bezpieczeństwie w internecie. Niejako na ostatnią chwilę zajrzałem we wtorek i środę na konferencję Security Case Study. Warto było - przynajmniej w kilku przypadkach dowiedziałem się czegoś nowego, bądź zyskałem zupełnie nowe spojrzenie na teoretycznie znane mi kwestie.

Przed- i wczorajsza konferencja nie bez przyczyny nosi tę nazwę - nic nie wpływa lepiej na naszą wyobraźnię, jak fakt, że taka sytuacja komuś już się zdarzyła. Nie zabrakło na niej oczywiście naszego przedstawiciela - dowodzący CERT Orange Polska Krzyszfof Białek opowiadał o atakach phishingowych na nasze faktury, jak sobie z nimi poradziliśmy i jak to początkowo złe wyszło na dobre (nie dość, że maile z fakturami są bezpieczniejsze, to na dodatek jeszcze ładniejsze :)

Czego ciekawego jeszcze się dowiedziałem? O, na przykład tego, jak rozpoznać skąd pochodzi malware. Firma FireEye rozpoznała z niemal stuprocentową pewnością, iż ataki grupy APT29, Advanced Persistent Threat wychodzą z Rosji. Jak na to wpadli? Ano dlatego, że wszelkie aktywności grupy miały miejsce w godz. 9-17 czasu moskiewskiego! Brzmi absurdalnie, niczym olbrzymi - lubię ten angielski zwrot - long shot? Teoretycznie tak - ale jeśli dodamy do tego fakt, że "w eterze" była cisza w dni tamtejszych świąt, a dodatkowo ostatnia aktywność była ukierunkowana na dostanie się do danych związanych z konfliktem rosyjsko-ukraińskim, to układanka składa się już nieco lepiej. Inżynier z FireEye opowiedział tez o mechanizmie użycia przez cyber-przestępców Twittera i maskowania docelowej aktywności. Malware wybierał "rdzeń" ID użytkownika z wewnętrznej listy, dodawał prefiks i sufiks charakterystyczne dla aktualnej daty, a następnie szukał na Twitterze kont o takich nazwach. Na koncie szukał linku do serwisu GitHub, gdzie znajdował się niepozornie wyglądający obrazek. W owym obrazku, metodą steganografii, ukryty był adres serwera Command&Control. Nieźle...

Oguz Yilmaz z Labris Networks odpowiedzial o podstępnych atakach DDoS. Podstępność polegała na uzmysłowieniu obecnym, że DDoS na witrynę WWW wcale nie musi oznaczać uderzenia w "twarz" naszego biznesu. Był on tylko zasłoną dymną - w wielu przypadkach DDoSy na banki zdarzały się krótko po dużych nieautoryzowanych transferach. Prelegent opisał też - skoro już mówimy o podstępach - DDoS na... urządzenie IPS (Intrusion Protection System). Nic nie wskazywało faktycznego ataku, IPS pokazywał tylko alerty o średnim poziomie ryzyka, a tymczasem okazało sie, że IPS jest przeładowany i nie jest w stanie analizować ruchu... Co zrobić? Zawsze można skorzystać z usługi DDoS Protection, oferowanej przez Orange Polska, używanej już przez ponad 20 firm w naszym kraju, głównie z sektora finansowego.

W kontekście dwóch opisanych prezentacji ciekawie wyglądał wynik ankiety (uczestnicy konferencji korzystali z pilotów, wyniki ankiet podawano natychmiast), jakoby zaledwie 27% reprezentowanych przedsiębiorstw padło ofiarą cyber-ataków, zaś 45% nie. Hmmm, ja bym im pozazdrościł życia w błogiej nieświadomości...

Nie ukrywam, że najbardziej czekałem na prezentację Adama Haertle, którego - do spółki z Piotrkiem Koniecznym - uważam za najlepszego mówcę na tematy bezpieczeństwa, z charyzmą i umiejętnością przedstawienia trudnych tematów w sposób zrozumiały dla każdego. Nie zawiodłem się, choć akurat stricte bezpieczeństwa IT było mało - warto było jednak posłuchać o meksykańskich gangach tworzących własne (!) sieci komórkowe, magicznych "skałach" izraelskiego wywiadu, podsłuchujących libańskie światłowody i filmujących okolicę, czy o... piosence, w refrenie której kolumbijska armia ukryła nadany alfabet Morse'a komunikat do więzionych przez FARC żołnierzy.

Teraz w ogóle szykuje się nawał konferencji, w ciągu najbliższych czterech tygodni pojawię się na trzech, a przynajmniej o dwóch napiszę dla Was: w przyszłym tygodniu Safer Internet w stołecznym Novotelu, w kolejnym Polish Network Operators Group (techniczna do bólu) w Krakowie, zaś w drugim tygodniu października Secure, również w Warszawie. Mózgu - szykuj się na nasiąkanie wiedzą :)

Scroll to Top