Odpowiedzialny biznes

Piłkarski rok 2010

Jarosław Konczak Jarosław Konczak
30 grudnia 2010
Piłkarski rok 2010

Swoiste podsumowanie roku przygotował dla Was Bartosz. Ja przyłacze się do wspomnień, ale też postaram się nieco wybiec w przód w rozmowie z Januszem Basałajem, redaktorem naczelnym Orange sport i Orange sport info. Pewnie jak się domyślacie temat to piłka nożna, a dokładnie ta polskojęzyczna. A jak było, jest i ... może jak będzie, posłuchajcie sami, co mówi człowiek, który na piłce noznej zjadł już...., ale co zjadł nie powiem, a co sądzi o piłce powie on sam.

Korzystając z okazji życzę Wam wszystkim szampańskiego Sylwestra i jeszcze lepszego, jeszcze znacznie lepszego roku 2011. Dla przesądnych - ponoć te nieparzyste są lepsze.


Odpowiedzialny biznes

Tako rzeczą redaktor z rzecznikiem

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
30 grudnia 2010
Tako rzeczą redaktor z rzecznikiem

Przez cały rok rzecznik dzielnie odpowiada na liczne pytania dziennikarzy i komentujących jego blog, dlatego zapragnąłem aby odwrócić role. Zaprosiłem szefa telepolis.pl Witka Tomaszewskiego na wywiad, w którym to ja zadaję pytania. Redaktor podjął wyzwanie i tak porozmawialiśmy sobie o rynku telko anno domini 2010. Co najważniejszego się wydarzyło w mijających 12 miesiącach? Który operator się popisał, a który dał ciała? Nie zapomniałem też podpytać czego światek dziennikarski spodziewa się w 2011 roku? Kto się z kim połączy, sprzeda i dlaczego? Zapis rozmowy znajdziecie poniżej. Jeśli taka forma wywiadu Wam się spodoba będę starał się częściej zapraszać na mojego bloga dziennikarzy i inne osoby związane z telekomunikacją. Czekam na Wasze sugestie i opinie.


Odpowiedzialny biznes

Retrospekcje 2010

Bartosz Nowakowski Bartosz Nowakowski
29 grudnia 2010
Retrospekcje 2010

Tworzenie zdań z literek przeze mnie, na tym blogu rozpoczęło się drugiego kwietnia. Celowo ominąłem pierwszy dzień miesiąca - prima aprilis. Oczywiście, monsunowego szału nie było, ale pojawił się wpis o monunach, fryzurze i dresie. Lecz nie o mojej fryzurze, która jest przeciętna i nie o moim dresie, w którym nie chodzę. Choć w tym debiucie popełniłem kardynalny błąd. Nie przedstawiłem się Czytelnikom. Ktoś zadałby pytanie: złość, emocje czy brak kultury? A to była taktyka i pewność, że Czytelnik pozna mnie przez łączenie liter i zamiłowania do sportu. Mimo różnych myśli, początek nie był taką straszną jazdą po bruku.

Kolejne ciepłe miesiące to obserwacja siatkarskiej drużyny będącej europejską iSkrą i wielkiej światowej piłki na trawie w południowej Afryce. Były wielkie emocje, były nerwowe sytuacje, były dyskusję, była radość, były łzy i ten najbardziej słyszalny włoski lament.

Nadszedł upalny lipiec, a ja chciałem napisać ponad trzy tysiące kilometrów literowych linijek, jadąc z Rotterdamu do Paryża. To był intensywny czas, a marzenie o wielkim wyścigu trwało we mnie nieprzerwanie. Wszystko odbywało się jak w dobrym filmie. Na planie pozostało dwóch aktorów. Tekst układał się w ugodowe szepty. Sceneria: 90 sekund na dachu wyścigu gdzieś w zaciszu stacji narciarskiej. Oczywiście, wszystko zakończyło się glorią na paryskich ulicach.

W relacjach tego nie pokażą, a na początku sierpnia między Sochaczewem a Warszawą muzyka Fryderyka Chopina przenikała peleton. Z bliska w oczach tych zawodników widziałem wyraźne słowa "to ja, kolarz".

Podczas złotej jesieni polska kopana była dla mnie wielkim egzaminem pokory i cierpliwości. Rzecz jasna przy takich piłkarskich spotkaniach piwo - też rozumiem. Czasem jedno nie wystarczało. Chwała losowi, że za Oceanem autorem był nowojorski wiart podczas US Open. Oglądanie tenisa w wydaniu kobiet ukajało.

Przyszedł czas na pierwszą sportową spowiedź. Zadawałem sobie pytanie Czy porażki uczą? Nie wiem, ale według mnie... ta separacja była nieunikniona. Z tego miejsca jeszcze raz dziękuję Panie Landis.

Zawiało listopadowym chłodem. Mimo wszystko widziałem ludzi sportu, którzy mieli rozpiętą kurtkę i rozwiązany szalik. Pierwsze mrozy i opady śniegu rozpoczęły sportowe, skandynawskie podboje. Zimowa "noc polarna" trwa, choć dni już z minuty na minutę stają się dłuższe.

Pozostało mi na koniec roku, uczynić rzecz, którą pominąłem w pierwszym wpisie. Otóż, powiedzieć Czytelnikom zwykłe "cześć", mam na imię Bartosz i jestem fanatykiem sportu. I oby tylko "Rach ciach, ciach" w przyszłym roku powstawały teksty. Tu, na tym blogu.

Scroll to Top